Poniższy tekst jest relacją z dwóch dni, gdy próbowałem się czegoś dowiedzieć (głównie z FB) o sytuacji powodziowej w moim rodzinnym miasteczku Stroniu Śląskim. Nie byłem na miejscu. Siedziałem w bezpiecznym mieszkaniu z dala od miasta i z coraz większą zgrozą obserwowałem kolejne wydarzenia.
Sobota
– Widziałeś jak w telewizji pokazywali powódź w Stroniu? – ktoś zapytał się mnie w sobotnie przedpołudnie.
Telewizji nie oglądam, ale zajrzałem do TV i rzeczywiście niż genueński w obszarach górskich dał znać o sobie. Oglądałem niewypełnioną nawet do połowy tamę, zajrzałem w parę miejsc w Internecie, zapowiadała się ciężka niedziela, ale wiele wskazywało, że nic wielkiego się nie stanie. Podano, że suma opadów była mniejsza niż ta 1997 roku, gdy mieliśmy powódź stulecia. Skoro wtedy tama wytrzymała, to pewnie będzie tak i w tym roku.
Przez Stronie płyną dwie rzeki, nie licząc ich dopływów. Pierwsza to Biała Lądecka, druga to Morawka przepływająca przez całe miasto. Obie łączą się na północnym krańcu miasta, płynąc dalej jako jedna rzeka w kierunku Lądka Zdroju. W sobotę głównie dawała znać o sobie Biała Lądecka. Właściwie to ociera się ona o wschodnie krańce miasta, płynąc wzdłuż dwóch ulic. Sam znajdowałem się daleko od Stronia, ale zaglądałem na FB, gdzie istnieją dwie grupy, których członkowie pokazywali zdjęcia i filmiki z tego co się dzieje. Widać na nich było obłożoną workami z piaskiem Białą, która napierała na nie, nie mogąc zmieścić się w korycie. Wylewała się na teren byłej huty, zalewając potem jedną z ulic.
A gdzie w tym wszystkim Morawka? Na drodze rzeki stała tama, zatrzymująca ogrom wody i niepozwalająca na dokonanie szkód. Tama zbudowana jeszcze przed wojną przez Niemców, za mojego życia napełniała się kilka razy, ostatni w pamiętnym 1997 roku. I zawsze wytrzymywała.
W sobotę po południu wszystko wyglądało nie najgorzej. Tama mogła przyjąć jeszcze dużo wody, powstrzymując Morawkę. Rozmawiałem telefonicznie z bliskimi mieszkającymi w Stroniu, dowiedziałem się że lało od paru dni i wciąż leje, ale wody na ulicach nie ma. Wydawało się, że będzie dobrze.
Później dowiedziałem się, że około 19:00 zabrakło prądu.
Chcąc wiedzieć, co dzieje się w moim rodzinnym mieście, wciąż zaglądałem na FB. W porównaniu do poranka, woda na tamie podeszła na samą górę, brakowało dosłownie centymetrów. Czytałem dyskusje o możliwej ewakuacji. Nie wiem, jak była przeprowadzana, w dyskusjach pojawiały się krytyczne uwagi w rodzaju „słuchać jakieś komunikaty nadawane przez megafony, ale nie wiadomo co robić”, ale jak później podawano, wszyscy zagrożeni mieszkańcy zostali ewakuowani. Około północy pokazał się filmik w którym woda przelewała się przez tamę. Tak też już było w najbardziej krytycznym momencie 1997.
Niedziela
Pierwszy odczytany na FB komunikat dawał nadzieję: Na tamie poziom wody obniżył się o metr. Czyli idzie ku dobremu! Niestety druga rzeka, Biała Lądecka pokonała zapory z worków, wyrwała kawałek ulicy i uszkodziła dom na swojej drodze – wyglądał, jakby gigantyczna szczęka wyrwała fragment parteru. Rozlała się szerzej na ulicę, zatapiając budynki. Ale tama przecież stoi.
Do dobrych informacji należy też zaliczyć, że do Stronia jest już dojazd. Dzień wcześniej woda uniemożliwiła możliwość dostania się do miasta. Ta wiadomość szybko się zdezaktualizuje, ale na razie stanowi dobry prognostyk.
Ostatnia łączność miała miejsce o 8:00, potem nie można było już nigdzie się dodzwonić. Ludzie na FB wypisywali wciąż „W domu na ulicy X mieszkają moi rodzice, nie mam kontaktu, nie wiem co się z nimi dzieje”.
Po 11:00 TVP Wrocław podaje: Pęka tama w Stroniu Śląskim. Nikt nie wie, co to oznacza dla mieszkańców. Łączność ze Stroniem Śląskim i Lądkiem Zdrój padła, będziemy Państwa informować o sprawie na bieżąco, jak tylko uda nam się uzyskać w tej sprawie szczegółowe informacje. To informacja w którą nie chce się wierzyć. Co to znaczy, że pęka? Stoi, nie stoi? Chroni czy nie chroni? W końcu udaje się złapać zdjęcie:
Nie jest najgorzej! Niech się przelewa, niech woda przesiąka, ale niech ta tama stoi!
W Stroniu są dwie główne ulice, leżące po obu stronach Morawki – Nadbrzeżna i Kościuszki. Ta druga położona jest trochę wyżej. Gdyby tama padła, to głównie Nadbrzeżna w wieloma budynkami znalazła by się na drodze wody.
Wciąż nasłuchujemy FB, ale nie żadnych nowych wiadomości. Widocznie żaden GSM nie działa, więc nie ma jak umieścić posta. Ktoś tłumaczy, że stacje bazowe mają jakiś czas zasilanie awaryjne, ale działa to raptem kilka godzin, więc już od rana telefony komórkowe nie działają. Stacjonarne zresztą też.
Egzekucja
Pojawiają się pojedyncze filmiki, których nie rozumiem. Nie mogę rozpoznać, jaki fragment miasta przedstawiają. Orientuję się po charakterystycznych punktach – większych budynkach i zdaję sobie sprawę, że tam powinny być inne zabudowania, a nie nie ma ich. Zaraz ktoś podaje informację: budynek policji został zniszczony.
Nie chce mi się to układać w głowie. Nie dopuszczałem do siebie informacji, że Stronie zostało zniszczone. Może to tylko ten jeden budynek popłynął. Stał przy samej rzece. Może innym nic się nie stało. Jutro, pojutrze domy wyschną i będzie dobrze.
Ale za chwilę oglądam zdjęcie na którym woda wdziera się na parter bloku mieszkalnego. Na innym widać walący się pawilon handlowy. Wszędzie przerażające ilości brunatnej wody. W końcu pojawia się obraz niepozostawiający wątpliwości:
Czuję się oszukany i zdruzgotany. Przecież to wygląda, jakby chwilę wcześniej potężna fala runęła na miasto i niszczycielskim pędem kosiła wszystko co na swej drodze spotka (żeby mieć pojęcie jak potężna ilość wody i ziemi popłynęła w dół, popatrzmy na plamki po lewej stronie zdjęcia pokazujące ludzi). Ktoś wrzuca kolejne zdjęcia, ludzie komentują: „fala przeszła”, „60 procent miasta nie istnieje”, „tragedia” itp. Obejrzane obrazy i filmy układają się w spójny obraz. Szczególnie paskudnie oberwało to, co stało na prawym brzegu Morawki. To, co wydawało się niemożliwe, wydarzyło się. Moje ukochane, piękne miasto zostało zmiażdżone.
Kolejne zdjęcia z okolice wieczora mogłyby stanowić ilustrację do sformułowań „niewyobrażalne zniszczenia”, „kataklizm”, „płakać się chce”… Zniszczone dwa mosty, powyrywane drzewa, powywracane samochody i zalane domy. Do tego brak dojazdu. Nie mam pojęcia czy ewakuowani ludzie będą mieli gdzie wrócić.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo