Zdarzyło mi się wczoraj mieć możliwość obejrzenia programu TV. Na jednym kanale miał być sensacyjny, na drugim polska komedia. Wybrałem komedię i chociaż była wyjątkowo głupia i prymitywna, pomogła mi zrozumieć pewien mechanizm społeczny.Treść była prosta, dwaj bracia dziedziczą po ojcu szopę, w niej stoi samochód, którym jeździł biskup Karol Wojtyła. Wedle wierzeń miejscowego, prostego ludu samochód czyni cuda. Film ma tytuł "Święty interes" więc można sobie obejrzeć.
Film miał zapewne mieć charakter demaskatorski i obnażać prawdę o polskim katolicyzmie. Sam jestem bardzo kiepskim katolikiem, jednak ten obraz katolicyzmu, jaki zaobserwowałem w filmie bardzo mnie zaskoczył. W pewnym momencie na przykład jeden z braci odkrywa że trójka na tablicy rejestracyjnej jest przerobiona z ósemki, tego fałszerstwa nie zauważył żaden z zaślepionych religią ludzi. scen z głupotą katolików w tle jest sporo, za to końcówka jest triumfem racjonalizmu, cudem jest in vitro.
Nie zamierzam bronić pojedynczych nieprawidłowości dokonywanych przez pojedynczych ludzi, nawet duchownych. Jednak zdumiało mnie to, że nigdy w swoim życiu nie spotkałem katolików takich, jak przedstawieni w filmie. Kiedy zastanowiłem się głębiej, przypomniałem sobie podobne filmy i pewien rodzaj programów kabaretowych, w których katolicyzm był przedstawiany jako rodzaj umysłowego upośledzenia. Mam znajomych w kręgach antyklerykalnych, kiedy im mówię że jestem katolikiem, zaczynają próbować traktować mnie z lekceważeniem. Zawsze mnie frapował taki stan rzeczy i właśnie wczoraj zrozumiałem o co chodzi. Natychmiast skojarzyłem to z tezami Baudillarda zawartymi w książce "Symulakry i symulacja". "Baudrillard twierdzi, że ponowoczesność to właśnie świat symulakrów - znaków nieodsyłających do niczego poza samymi sobą. W miejsce ikony - dawnego wyobrażenia Boga - wchodzi ikonka, czyli znaczek oznaczający sam siebie. W erze nowoczesnej kapitalizm udawał, że kontroluje produkcję towarów, w erze ponowoczesnej podstawową aktywnością społeczną stała się produkcja i wymiana znaków". (Przemysław Czapliński).
Ludzie którzy traktują katolicyzm jako źródło wszelkiego zła i przeszkodę na drodze do powszechnego szczęścia, czerpią obraz katolicyzmu i ogólnie religii z takiej właśnie symulakry. Filmy i programy o katolikach tworzą definicję do której odwołują się twórcy kolejnych filmów i programów, system wzajemnych odniesień zagęszcza się i uzyskuje spójność, która uwiarygadnia ten przekaz. Odmienna narracja jest odrzucana jako fałszywa. To zaś oznacza, że ateiści budują swoją wizję świata na fałszywej definicji religii.
Może jestem szalony, że wziąłem taki temat, ale tak naprawdę to temat znalazł mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo