Sześć po szóstej czołgi ruszyły do ataku, wyjechały z mgły, która spowiła skraj lasu kwadrans wcześniej. Kiedy tylko ryknęły silniki, artyleria rozpoczęła ostrzał, więc ogłuszający huk spadł na ludzi obecnych w bazie jak nagły grom. Wiedzieli wprawdzie co się szykuje, ale zawsze jest pewne zaskoczenie, że to właśnie już teraz, że jeszcze przed chwilą było cicho.
Igor siedział przed ekranem, ale ekran tylko pomocniczo zmieniał perspektywę tego, co było za oknem. Okno było małe i kuloodporne, czołgi kilkaset metrów za nim.
Czy powinienem mieszkać w mieście, czy podróżować? Spytał sam siebie
Powinienem spać kamieniem, czy wybuchnąć gwiazdą?
Kiedyś był złym człowiekiem, krzywdził ludzi, zabijał, gwałcił, podpalał i wysadzał.
Pewnego razu zaszła zmiana i stał się inny, robił wszystko, żeby naprawić co tylko mógł. Poznał zupełnie nowe wymiary życia, więc wolał, aby się skończyło, niż miało wrócić stare.
Słońce zaświeciło mu w twarz a dłoń zacisnęła się w kułak.
Skoro jest wróg i masz amunicję – powiedział do siebie – daj ognia. Ot tak.
Cztery stanowiska karabinów maszynowych odezwały się tak gwałtownie, że impet natarcia dywizji pancernej jakby nieco zmalał, ale wciąż posuwała się w stronę bazy. Wtedy z lewej i z prawej strony usłyszał gwizd małych rakiet, ciche wybuchy i zobaczył zatrzymujące się czołgi z rozerwanymi gąsienicami. Załogi nie były w stanie ich naprawić pod silnym ogniem, zwłaszcza że karabiny maszynowe terkotały również z lewej i z prawej. Ochrona bazy nie była gotowa na wojnę z rosyjską armią, wszystko, co mogli zrobić, to opóźnić jej zdobycie.
Za plecami słyszeli eksplozje pocisków i łomot walących się konstrukcji. W pewnej chwili ogłuszający huk oznajmił, że eksplodował balon, a właściwie zawarty w nim wodór. Pożar pochłonął dużą część bazy, pociski nadlatywały i wybuchały, czołgi wymijały uszkodzone i powoli parły do przodu. Kiedy linia ognia przesuwała się, żołnierze naprawiali zerwane gąsienice i gotowe do boju maszyny parły naprzód. Siła ognia skoncentrowała się na gniazdach karabinów obrony. Powoli milkły strzały z lewej i prawej, Igor zobaczył, że minęło dwadzieścia osiem minut od pierwszych wystrzałów, gdy nagle potężny pocisk sforsował pancerne okno. Eksplozja rozbiła ekran i stanowisko kontroli a do pomieszczenia trafiały kolejne celne pociski odłamkowe, nikt nie miał szans przeżyć. Huk trwał jeszcze kilka godzin, po bazie balonowej zostały wypalone zgliszcza.
Marek szedł przez podbrukselskie miasteczko a przez głowę płynęła uporczywie melodia Bułata Okudżawy o spacerze z Puszkinem. Nie rozumiał, dlaczego tak natrętnie od dwóch godzin brzmi mu w głowie rosyjska piosenka. Południe dawno minęło i słońce wyjrzało zza chmury oświetlając pozbawioną okien ścianę supermarketu, gdy nagle w olśnieniu zobaczył bazę w Irkucku, gdzie ostatni raz widział Chena i zrozumiał, że stało się coś złego. Kiedy to do niego dotarło, najpierw się przejął, potem jednak uznał, że to teraz nie ma dla niego znaczenia, ważne jest, żeby to, co miał zrobić, zrobił dobrze. Znał właściwości bojowe japońskiego miecza i umiał je wykorzystać. Reszta była nieważna. Nauczył się rozpraszać wszystkie niepotrzebne myśli. Szedł równym krokiem, wiedział, że za jakiś czas odpocznie, zje coś i pójdzie dalej. Wielu ludzi chciałoby wiedzieć, gdzie teraz jest.
Azaren był wściekły na Rosjan, zrobili falstart. Gala miała zacząć się za sześć godzin a oni już rozpętali własne piekiełko. Jakiś nadmiernie ambitny generał chciał zostać bohaterem, bo opętała go jakaś tancereczka. Putin też miał swoje porachunki z korporacją balonową, więc łatwo dał się podpuścić. Pozostali oświeceni rozważali, czy przedwczesne rozpoczęcie walki nie pokrzyżuje ich planów, zniszczenie bazy mogło być potraktowane jako oddanie władzy szatanowi, Rosjanie mieli przewagę czasu nad Brukselą, zaczęli o szóstej sześć, więc w zasadzie wypełnili warunki rytuału. Podobno zaczęli również rozstrzeliwać więźniów politycznych. Nie mogli zbyt wiele zrobić, bo ich cała uwaga była skoncentrowana na przygotowaniach do własnej gali. Niewolnicy na ofiary i dzieci do orgii byli na swoim miejscu. Gi z Billem doglądali ostatnich przygotowań, Wiktor z Adamem przepadli, uciekła też jedna z niewolnic.
Ewulon odezwał się w nieco innym tonie.
Posłuchajcie, mamy formalny kontrakt z Szatanem, my będziemy w jego imieniu władać światem. Potraktujmy rosyjski incydent jak sylwestrowe świętowanie. U nich zaczęło się wcześniej, ale nasza Wielka Gala jest najważniejsza. Rosjanie zrobili nam oprawę, ale to u nas jest główne święto. Władcy całego świata są dziś w Brukseli, nawet jakiś minister od Putina. My oddajemy cześć Szatanowi, oni oddadzą cześć nam. W tej chwili oczy mówiącego zapłonęły na czerwono, był to znak ich pana, że tak właśnie jest. Atmosfera zelżała nieco i wtedy Satoreg powiedział – według sondażu zrobionego metodą wywiadów telefonicznych, osiemdziesiąt pięć procent mieszkańców Brukseli wierzy w naszej telewizji.
Niech Szatan prowadzi nas do zwycięstwa!
Może jestem szalony, że wziąłem taki temat, ale tak naprawdę to temat znalazł mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura