Wbrew potocznym opiniom publicystów, anarchia nie jest nihilizmem.
Dziewiętnastowieczny, nieco prymitywny obraz żądnego krwi bandyty z bombą albo z pistoletem, strzelającego do wszystkiego co się rusza ciągle będzie w jakimś zakamarku umysłu czytelnika i utrudni zrozumienie tego co zostanie napisane. Ale to nie problem, z tekstem jest tak, że zawsze można przeczytać jeszcze raz.
Anarchia to brak władzy. Dziewiętnastowieczni wojownicy zwykli dorzucać ateizm do kompletu, wtedy to wydawało się logiczne. Dziś mamy teorię systemów i kognitywistykę, dlatego umiemy selekcjonować dane lepiej niż wtedy. Pozbyliśmy się oświeceniowych, antyklerykalnych poglądów, bo zrozumieliśmy funkcję religii nie jak Marks, ale jak Luhmann. Dlatego po oddzieleniu ateizmu od anarchizmu otrzymamy wyraźniejszy obraz. Zaczniemy rozumieć dlaczego mimo braku nadzorcy ze środkami przymusu społeczeństwo może funkcjonować równie dobrze, a może nawet lepiej.
Dlaczego zatem brak władzy nie będzie destrukcją społeczeństwa? Bo anarchia nie jest brakiem władzy będącej ogólnospołecznym medium komunikacji, ale brakiem kasty nadzorców stosujących psychotechniczne sztuczki do ogłupiania niewolników. Po kilkudziesięciu tysiącach lat życia w niewoli sprytniejszych mamy szansę osiągnąć wolność. Wolność jednak jest zwykle fałszywie definiowana.
Jeśli staniemy na dachu wieżowca i uznamy za akt wolności wykonanie kroku naprzód, nie będzie to akt wolności, ale akt głupoty kończący zresztą wszelkie inne możliwości. Podobnie jeśli uznamy że imprezy alkoholowe, narkotykowe, orgie seksualne i szaleńcza prędkość to przejaw wolności.
Naukowcy badający wolną wolę przy zastosowaniu nowoczesnych metod laboratoryjnych przeprowadzili szereg eksperymentów, które pokazały że nasze impulsywne zachowania nie pochodzą od naszej woli, ale są zdeterminowane nieznanymi ale pozaświadomymi czynnikami. Dlatego podważono istnienie wolnej woli jako takiej, w konsekwencji podważono istnienie ludzkiej wolności jako takiej. Postawiono człowieka w jednym rzędzie ze zwierzętami uznając determinizm za zwycięską teorię.
Przyczyną nieporozumienia było fałszywe zdefiniowanie pojęcia wolności. Istnieje inne pojęcie pozornie podobne, jednak w rzeczywistości zupełnie odmienne - zachcianka. Prawdziwie wolny człowiek realizuje swoją wolność przez umiejętność powstrzymywania swoich zachcianek. Konsumpcjonizm jednak spowodował, że w interesie producentów spełnianie zachcianek zaczęto nazywać wolnością, wolność prawdziwą ośmieszano i wyszydzano.
Kiedy jednak pomyślimy o wolności postawienia stopy na Plutonie czy Uranie, wolności oglądania z bliska dalekich galaktyk, wolności podróży przez wszechświat, te żałosne zachcianki są mdłe jak kurz na półce
Dlaczego więc prawdziwa wolność wciąż jest przed nami ukryta? Bo świat zbudowany przez cwaniaków i przedstawicieli elity nie spełnia warunków przestrzegania podstawowych algorytmów społecznych. Między innymi tego że nie należy kraść i nie należy kłamać.
Awantura o sądy pokazuje nam że władza rozumiana jako proces selekcji ludzi mających nam służyć w sferze publicznej, którzy zamiast tego robią wszystko żeby nas oszukać i okraść jest niewydolna.
Młody człowiek, który poznaje świat otrzymuje informację o tym, jak ma funkcjonować w rzeczywistości społecznej. Dowiaduje się że istnieją trzy odrębne rodzaje, ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. Dowiaduje się że rządzący będą dbać o jego interesy i zapewnią dobre warunki do życia i działania. Faktycznie tworzą pewien system w którym jest relatywnie bezpiecznie dla ludzi realizujących mniejsze i większe zachcianki, opowiada o tym zresztą pan Korwin-Mikke, ale nawet dla niego ten system działa źle. Cóż dopiero dla ludzi którzy mogliby przekroczyć granice ustalone urzędowo w ramach biurokratycznego sposobu opisywania rzeczywistości.
Kiedyś dziwiłem się czytając teksty Abramowskiego, w których zachęcał do zerwania wszelkiego kontaktu z administracją, nie proszenia, nie zgłaszania, nie słuchania. Myślałem że spowodowane to było faktem że administracja była jeszcze wtedy narzędziem rządów zaborców. Kiedy jednak zetknąłem się z bezmiarem dziadostwa urzędniczego w drugiej dekadzie XXI wieku, która z najbardziej cywilizacyjnie zaawansowanej idei spółdzielczości potrafiła stworzyć kulawą pokrakę będącą pośmiewiskiem dla posła Biedronia, uznałem że jednak Abramowski miał rację. Mógłbym teraz długo pisać o tym, jak działa władza, jak działają sądy, jak działa polityka. Mógłbym opisać okradanie majątku polskiego, sprawy afer, komisję ds. reprywatyzacji w Warszawie, Amber Gold, SKOK Wołomin, aferę Banasia, rzeszowskie koszary i tysiące innych spraw. Opowieści o zapobieganiu złodziejstwu są bajkami, władza chce żebyśmy żyli w złodziejskim świecie, bo każdy polityk idzie po zasoby dla siebie i dla rodziny, pokazał to pięknie Paweł Kukiz, bo nawet jeśli na początku chciał czegoś innego, dostosował się.
Na czym więc polega współczesny anarchizm, oparty o idee Abramowskiegoo, Fayerabenda i Chomskiego, wzbogaconego o socjocybernetykę i teorię systemów?
Polega na wypełnianiu wszelkich prawnych zobowiązań wymaganych przez administrację, działaniu jednak tak, jakby ona zupełnie nie istniała. Tworzeniu struktur i załatwianiu spraw tak, aby nie musieć korzystać z sądów, prawników, policji, dotacji, przywilejów, ulg, emerytur, funduszy i żadnych świadczeń. To trudna droga, nie musi być tak radykalna na początku, ale to jedyna szansa na osiągnięcie prawdziwej wolności.
Może jestem szalony, że wziąłem taki temat, ale tak naprawdę to temat znalazł mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo