lestat lestat
609
BLOG

II wojna światowa wybuchła w Szymankowie

lestat lestat Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Westerplatte– 1 września 1939 o 04.45salwą z pancernika Schleswig –Holstein  rozpoczęła się II wojna światowa - nic z tego .

Wieluń 1 września 1939 roku o godzinie 4:42 Luftwaffe podjęło bez wypowiedzenia wojny bombardowanie miasta, położonego 15 km od granicy polsko-niemieckiej. Tym samym Wieluń stał się miejscem rozpoczęcia II w.ś. – nic z tego . ( sprostowanie sprzed lat blogera Uno 11 ) 

Wieluń był o godzinę później. 
Proszę nie powtarzać błędu.
Dr Grzegorz Bębnik z katowickiego oddziału IPN kilka lat temu udowodnił, że bombardowanie Wielunia rozpoczęło się godzinę później, czyli o 5.40. Według niego różnica wynika z błędnego przyjęcia, że w Niemczech obowiązywał tzw. czas letni, z godziną przesuniętą do przodu w stosunku do stosowanego w Polsce czasu środkowoeuropejskiego.Tymczasem nie było wówczas różnicy między czasem polskim i niemieckim. Potwierdził to także znawca III Rzeszy prof. Eugeniusz Cezary Król. 

Kilka lat temu łódzki IPN wznowił umorzone wcześniej przez prokuratury niemieckie śledztwa ws. zbrodni wojennej popełnionej na mieszkańcach Wielunia. Według ustaleń śledztwa m.in. na podstawie meldunku jednego z uczestników nalotów - kpt. Waltera Sigela i innych źródeł niemieckich atak na Wieluń rozpoczął się o godz. 5.40. 

Dr Bębnik stał się persona non grata w Wieluniu, woli się tam nie pokazywać. Miejscowe władze już w latach 70-tych zaczęły promować miasto hasłem o "początku II wojny światowej". Teraz rozkręcono ten przekaz już na tyle mocno (coroczne obchody, pamiątkowe tablice w mieście z godziną 4.40), że doczekaliśmy się kolejnego mitu, który ciężko będzie obalić.
 
 O godzinie 4:34 trzy bombowce nurkujące z 3. Stg 1, dowodzone przez Staffelkapitäna Oberleutnanta Bruno Dilleya zaatakowały most w Tczewie. Ich atak nie miał jednak zniszczyć mostu, ale przeszkodzić w jego zniszczeniu – II w.ś . rozpoczęła się w Tczewie – i też nic z tego , choć cała historia się z tym łączy ……………
 
I tu zaczynam baaaardzo długi wpis ( korzystając z materiałów napisanych przez innych  szczególnie przez Pana Michała Skrzypczaka ) – jeśli kogoś to ciekawi .
 
 
Szymankowo – wieś pomiędzy Tczewem, a Malborkiem. W okresie II Rzeczypospolitej wieś ta nosiła nazwę Simonsdorf /Szymonowo/ i wchodziła w skład Wolnego Miasta Gdańska. Simonsdorf był bardzo ważnym węzłem kolejowym na przebiegającej tędy magistrali kolejowej Berlin – Królewiec. To tu rozpoczęła się najstraszliwsza z wojen.
 
W Szymankowie funkcjonowała polska placówka celna, strzegła ona polskich interesów celnych na terenie W.M.G., podobne placówki istniały w innych miejscowościach rozlokowanych wzdłuż  rzeki Nogat. W wyniku Traktatu Wersalskiego obszar celny Gdańska podporządkowano Polsce, na terenie Wolnego Miasta obowiązywały polskie taryfy celne. Jednocześnie mieszkańcy W.M.G. otrzymali przywilej sprowadzania towarów bez cła na własny użytek. Niestety, wykorzystywali oni tą sytuację i nie oclony zakupiony towar odsprzedawali w głąb Polski. W ten sposób doszło do powstania, ogromnego przemytu, którego skutki ponosił polski skarb państwa. Tak powstała „gdańska dziura celna”. Do przeciwdziałania tej sytuacji, ograniczenia skali przemytu strona polska skierowała na teren Wolnego Miasta polskich inspektorów celnych, których zadaniem był właściwy nadzór nad pracą gdańskich funkcjonariuszy celnych. 
 
Gdańsk posiadał własna służbę celną składającą się z funkcjonariuszy narodowości niemieckiej, którzy nie dbali właściwie o interes polskiego skarbu, stąd wynikła konieczność  wzmocnienia polskiego nadzoru. Polscy inspektorzy celni kierowani na teren W.M.G. rekrutowali się z oficerów Straży Granicznej, formalnie podlegali oni Inspektoratowi Ceł, ale nieformalnie byli podporządkowani polskiemu wywiadowi. 
 
Od samego początku inspektorzy spotkali się z niechęcią niemieckiej ludności, ponieważ ukrócili oni, uprawiany przez nich proceder. Tym samym pozbawili ich intratnego źródła dochodu. Im bliżej wojny atmosfera wrogości, jaka się wytworzyła pomiędzy inspektorami, a ludnością niemiecką się nasilała. 
 
W dniu 01.08.39r. zgodnie z rozkazem gen. Czumy - o ewakuacji rodzin strażników, Ignacy odprawił żonę z pięciorgiem własnych dzieci, z szóstym dzieckiem żona była w ciąży, do swych rodziców. Sam zaś w tajemnicy przed najbliższymi zgłosił się do służby na teren W.M.G. Został mianowany polskim inspektorem celnym i skierowany do placówki w Szymankowie. Zadaniem polskich inspektorów było nie tylko sprawowanie nadzoru celnego. Inspektorzy mieli też zadania wywiadowcze. Dowództwo W.P. interesowało jakimi silami dysponują Niemcy na terenie Gdańska, jak silnego ataku mogą się z tej strony spodziewać? Bardzo ważną rolę odgrywały też mosty tczewskie, polskie dowództwo przywiązywało do nich wielką wagę. 
 
W marcu 1939r. dowódca Armii Pomorze gen. Bortnowski nakazał je zaminować, chodziło o to, aby w porę je wysadzić i nie dopuścić do wkroczenia Niemców z tej strony do Polski oraz wyeliminować możliwość  przerzutu poprzez te mosty wojsk niemieckich z Rzeszy do Prus, co równałoby się silnym atakiem na Polskę od północy i oskrzydleniem polskich armii. W związku z tym celnikom z Szymankowa wydano rozkaz bacznego lustrowania torowiska ze strony Malborka i informowania o wszystkich nietypowych zajściach saperów w Tczewie. Liczono się z możliwością przerwania łączności telefonicznej, w związku z tym inspektorów wyposażono w rakiety świetlne za pomocą których mieli oni ostrzec obsadę mostów o nadchodzącym niebezpieczeństwie.
 
Dowództwo Wehrmachtu także zdawało sobie sprawę z militarnego znaczenia mostów tczewskich, w związku z tym opracowali oni plan ich zdobycia któremu nadali kryptonim „Dirschau”- był to element planu ”Fall Weiss”. Aby zdobyć mosty hitlerowcy posunęli się do podstępu.
 
Dzień wcześniej 31.08.39r. o godz.22.00 poprosili stację kolejową w Tczewie o przysłanie do Malborka dwóch parowozów w celu przetransportowania wagonów z bydłem. Polscy kolejarze oba parowozy wraz z obsługą wysłali, aby nie podsycać napiętej sytuacji. W Malborku, Niemcy polskich kolejarzy aresztowali, zdjęli z nich mundury w które ubrali niemiecką drużynę parowozową.
 
O godz.4.00 pociąg nr 963 z niemieckimi kolejarzami w polskich mundurach i ukrytą w wagonach zamiast bydła, specjalną jednostką Wehrmachtu ruszył z Malborlka  w kierunku Tczewa z zamiarem opanowania mostów.
 
Rozpoczęła się operacja „Dirschau”.
 
1 września 1939 r. o godzinie 3.00 ze stacji Tczew ( przeciwległy kierunek do pociągu który wyjechał z Malborka ) wyruszył do Malborka parowóz TY 685 po odbiór turnusowego pociągu tranzytowego nr 965. Prowadzili go maszyniści: Bazyli Sakowicz i pomocnik Brunon Grenz. Jeździli od lat tym szlakiem i dokładnie znali jego trasę. Tym razem stwierdzili, że "coś wisi w powietrzu". 

Most na Wiśle był strzeżony. Posterunki wojskowe wzmocnione. Na telefoniczny rozkaz dyżurującego na dworcu tczewskim, por. Antoniego Lebiedzia, polscy żołnierze z 2 Batalionu Strzelców otworzyli bramy i TY 685 wjechał na terytorium WM Gdańska. Minął położone tuż za Wisłą Lisewo, Szymankowo i dotarł do Kałdowa. Na semaforze przed stacją maszynista dostrzegł czerwone światło. Sakowicz zatrzymał parowóz około 100 metrów przed semaforem. Zauważył, że z Malborka wyjechał już w kierunku Tczewa pociąg tranzytowy nr 963, który planowo miał prowadzić, na parowozie TY 521, jego kolega – maszynista Franciszek Wojciechowski i pomocnik Matuszka. Uspokojony obserwował zbliżający się pociąg. Niby wszystko się zgadzało, ale żaden z dwóch ludzi, prowadzących pociąg w polskich mundurach kolejowych, nie był Wojciechowskim ani Matuszką. Obsługę pociągu stanowili bowiem zupełnie nieznani ludzie. Zaskoczony Sakowicz gorączkowo próbował rozwiązać zagadkę. W tej samej chwili otrzymał cios w kark. Odwracając się z podniesionymi rękoma ujrzał przed sobą dwóch uzbrojonych ludzi w niemieckich mundurach, z trupimi czaszkami na czapkach i cywila z pistoletem w ręku.
 
 
 
 O godz. 4.20 pociąg ten ( z Malborka )  wjechał na stacje w Szymankowie,
równocześnie z wjazdem pociągu, do budynku szymankowskiego dworca
wkroczyli miejscowi hitlerowscy bojówkarze. Ich celem było obezwładnienie przebywających tu Polaków.
 
Polacy nie dali się zaskoczyć, inspektorzy Szarek i Wasielewski zdążyli wystrzelić rakietę, którą dostrzegli saperzy przy tczewskim moście. Kolejarze zaś zdołali przestawić zwrotnicę, tak, że pociąg z Niemcami wykoleił się, dzięki temu saperzy mieli wystarczająco dużo czasu do przygotowania mostów do wysadzenia. Wasielewski i Szarek zostali zabici przez hitlerowców zaraz po wystrzeleniu rakiety ok. 4.30.
 
Kiedy mosty w Tczewie wyleciały w powietrze hitlerowcy w Szymankowie wpadli we wściekłość, urządzili na Polaków polowanie, zabijali ich gdzie popadnie – w miejscach pracy, w mieszkaniach.
 
Tego ranka w Szymankowie zamordowano 21 Polaków, był to pierwszy mord tej wojny, zginęli za to, że byli Polakami.Wieczorem niemieccy kolejarze zakopali zwłoki pomordowanych na skraju wsi, na mogile postawili tablicę z napisem „tu leży polska mniejszość narodowa”. Na grobie Polaków urządzili też śmietnik. Po wojnie miejsce to uprzątnęli tczewscy kolejarze,postawili pomnik.
 
Lista pierwszych ofiar II wojny światowej i pierwszego mordu II wojny światowej z Szymankowa
 
Inspektorzy celni:
Stanisław Szarek
Władysław Kamiński
Jan Michalak (imię podaje tylko W.Tym)
Eugeniusz Jarczyński (kierowca)
Ignacy Wasielewski (ur. 31.07.1893 r.)

Kolejarze:
Roman Grubba - zwrotniczy (ur. 15.10.1909 r.)
Artur Okroy - kasjer biletowy (ur.28.02.1909 r.). Żonaty.
Jan Izydor Żelewski - torowy (ur. 11.05.1900 r.). Samotny.
Paweł Plath - zwrotniczy II klasy (ur. 25.09.1912 r.). Żonaty, jedno dziecko.
Paweł Kraiński - zwrotniczy II klasy (ur. 29.08.1900 r.).Żonaty, bezdzietny.
Paweł Alfons Szczeciński - zawiadowca stacji II klasy (ur. 30.10.1908 r.). Samotny.
Gerard Albert Wilgorski - adiunkt, dyżurny ruchu (ur. 19.09.1919 r.). Samotny.
Marian Chmielecki - starszy asystent, p.o. kasjera biletowego (ur. 3.01.1890 r.). Samotny.
Marian Gołembiewski - nastawniczy (ur. 4.11.1908 r.)
Alojzy Alfons Łukowski - nadzorca przewodów (ur. 9.11.1911 r.). Samotny.
Mieczysław Olszewski - zawiadowca odcinka drogowego II klasy (ur. 1.06.1913 r.). Samotny.
Alfons Runowski - asystent, p.o. dyżurnego ruchu (ur. 4.11.1910 r.). Samotny.
Aureli Antoni Strzempkowski - restaurator dworcowy (ur. 29.04.1892 r.)

Inni:
Elżbieta Lessnau z domu Torlińska - żona kolejarza Alfonsa (ur. 6.01.1917 r.). Była w ciąży.
Helena Szczecińska - siostra zawiadowcy stacji (ur. 18.02.1901 r.)
NN "Kordian" - oficer polskiego wywiadu (podaje go A. Męclewski)
 
 
Ten bestialski mord przeżył Alfons Lessnau, który padł po oddaniu do niego strzałów i udał nieżywego – po wojnie był świadkiem na procesie Alberta Forstera – zamordowana została jego ciężarna żona Elżbieta .
 
Przeżył też Erwin Karczewski – bohaterski, wówczas 14-letni  harcerz, goniec polskich placówek celnych do jego historii jeszcze wrócimy …………………………
 
Reasumując –II wojna światowa rozpoczęła się w Szymankowie na terenie państwa Wolne Miasto Gdańsk
 
I tu właściwie wpis mógłby się zakończyć ale chcę po raz drugi nakłonić do odwiedzenia Cmentarza na Zaspie w Gdańsku ponieważ w 1947r. odbyła się ekshumacja i ciała pomordowanych z Szymankowa przeniesiono na Cmentarz na Zaspie .
 
I tu historia mogłaby się zakończyć , ale polskie losy z Wolnego Miasta Gdańsk ………….. i wracamy do Erwina Karczewskiego
 
14 letni Erwin został 1 września zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa przez hitlerowców   bo był obywatelem WMG , a działał na rzecz Polski .
 
- Zawieźli mnie do siedziby gestapo w Gdańsku. Tam wydano na mnie wyrok śmierci - wspomina. - Wyroku nie wykonano. Trafiłem do obozu koncentracyjnego Stutthof
 
Gdy minęło jedno piekło (wojna), zaczęło się kolejne - Polski Ludowej... Notabene, Erwin Karczewski przyszedł na świat w Piekle (dziś gmina Sztum).
 
Po wojnie zjawił się na jednej z pierwszych uroczystości w Szymankowie upamiętniających ofiary 1 września. Podczas apelu poległych na własne uszy usłyszał: "Erwinie Karczewski, stań do apelu"...
 
- No to wystąpiłem i powiedziałem: "Jestem" - wspomina. W ten sposób ze "świata zmarłych - pomordowanych" oficjalnie wrócił do życia. I już tego dnia, gdy przypomniał o sobie, "zaopiekował się" nim Urząd Bezpieczeństwa.
 
- Z Szymankowa wracałem pociągiem do domu w Kołobrzegu, gdzie wtedy mieszkałem. Ale dojechałem tylko do Tczewa, bo tam wyciągnęli mnie z pociągu panowie z UB - opowiada.
 
- Dostarczyli mnie do Starogardu, gdzie czekał citroen z gdańską rejestracją, z dwoma innymi panami. Zawieźli mnie do Kocborowa (szpital psychiatryczny pod Starogardem Gd. - dop. red.) na ściśle zamknięty oddział, umieścili tam na sześć tygodni, nikogo nie informując. Przypadek sprawił, że pracowała tam mojej matki siostra, która powiadomiła moją żonę.
 
Po wyjściu z Kocborowa jego życie nie było usłane różami.
 
- W godzinę nie da się opowiedzieć o szykanach, które mnie spotkały... Chcieli mnie zwerbować jako konfidenta, ale nigdy się nie ugiąłem - mówi pan Erwin.
 
Kierunek: Berlin Zachodni
 
W końcu tzw. aparat władzy uznał, że w Polsce nie ma miejsca dla tego człowieka.
 
- W 1973 roku wyrzucili mnie z kraju z zieloną kartą, biletem w jedną stronę, bez prawa powrotu. Z Kołobrzegu udałem się do Warszawy. Tam dwóch panów wsiadło ze mną do pociągu i zawieźli do Berlina Wschodniego. Na tym dworcu wyskoczyli, a ja pojechałem dalej, do Berlina Zachodniego - opowiada.
 
W Niemczech osiedlił się w Erlangen, miasteczku w Bawarii. Kiedy tylko może, powraca w rodzinne strony. W 2007 roku uczestniczył w uroczystości pod pomnikiem Celników Polskich w Kałdowie - w 68 rocznicę wybuchu II wojny światowej . Otrzymał Honorową Odznakę "Zasłużony dla Służby Celnej".
 
Erwin Karczewski zmarł w 2013 roku w pięknym wieku 88 lat . 

Zobacz galerię zdjęć:

Grób ofiar z Szymankowa na Cmentarzu na Zaspie
Grób ofiar z Szymankowa na Cmentarzu na Zaspie Pomnik w Szymankowie
lestat
O mnie lestat

W związku z końcem postkomunistów,a poszerzeniem pojęcia lewica oraz uznaniem Gierka za patriotę - odkurzam znaczek sprzed 35 lat "Za nic bym nie chciał , aby uważano mnie za człowieka poważnego , bo w obecności tzw. poważnych ludzi dzieci bawia się bez wigoru i radości , kobiety przestają być zalotne , wojskowi nie chcą opowiadac pieprznych anegdot , maski zdejmuja lub nadziewają w ich obecności tylko ludzie smutni. A na dodatek - durnie są zawsze poważni. Jeden z tych poważnych wygłosił najgłupsze zdanie w salonie na mój temat "dyskomfort części dyskutantów wynikający z tej wprost niemożliwej już do banalizowania, relatywizowania czy tym bardziej ignorowania kompromitacji PO, wzrósł niepomiernie i manifestuje się w sposób różnoraki. Jedni fundują nam różnego rodzaju divertissement w postaci zagadek...."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura