Niektóre zawody , sposoby handlu czy usługi odeszły w zapomnienie – odeszły bo postęp , bo technika , bo skończył się PRL .
Może warto i o tym troszkę powspominać. Ja napiszę o :
O tym jak raz na pół roku za oknem rozlegał się dźwięk przenikliwy , dźwięk jaki wydawał kawałek metalu gdy uderzał weń młotek. Młotkiem bił pan z wózkiem , oznajmiając przybycie ostrzyciela noży . Oczywiście w prawie każdym domu była kawałek kamienia robiący za ostrzałkę , ale przecież to nie to samo co porządnie naostrzony nóż na obrotowym kamieniu szlifierskim ( jeśli kamień ma inną nazwę proszę o sprostowanie) .
Następowało gorączkowe poszukiwanie noży w szufladach i zlewie przez Mamę . Z nożami zawiniętymi w kuchenną ścierkę i zaopatrzony w parę złotych schodziłem na ulicę. Nigdzie się nie spieszyłem , bo obserwowanie snopów iskier , kształtów , natężenia , zmieniającego się koloru należało do przyjemności . My dzieciaki wtedy 8-12 letnie bohatersko nastawialiśmy dłonie by poczuć czy parzy lub zagiętym wnętrzem dłoni zmienić na chwilkę trasę lotu iskier.
Ale nie to było najlepsze. Pan ostrzący noże obsługiwał najpierw osoby dorosłe , zazwyczaj panie domu , potem dopiero brał się za ostrzenie noży przyniesionych przez ”plankton podwórkowy ” . Niepisana reguła pomiędzy planktonem a Panem Ostrzycielem pozwalała na naostrzenie jednego z przyniesionych noży samodzielnie. Z szybszym biciem serca stawało się przy wózku , nogą na pedał , koło w ruch i samemu puszczało się snopy , manewrowało ostrzem . Nie musze dodawać , że ten jeden nóż naostrzony samodzielnie był „najostrzejszy „ , po prostu ciął jak brzytwa i ”nie stawały z nim w szranki” pozostałe noże naostrzone przez fachowca .
Myślę , że od ponad 35 lat nie widziałem jakiegokolwiek ulicznego ostrzyciela noży.
Jesienią uliczkami niósł się okrzyk przepięknie zaciągany kaszubskim akcentem ”kartofleeeee”. Co specyficzne powojenny Sopot to była migracja ludzi z obszarów gdzie dominowało słowo ziemniaki ale sprzedający bulwy byli z okolic ( dziś dzielnica Gdańska Osowa to już były Kaszuby o Chwaszczynie nie wspominając ) , a język kaszubski nie znał pojęcia ziemniak , więc słowo kartofel dominowało , kupowało się kartofle.
I następował rytuał , zbiegało się po jednego góra dwa kartofle , wydawane z furmanki z otwartego wora , na pewien czas przykuwał uwagę koń ciągnący furmankę , kartofle niosło się do domu a furmanka odjeżdżała by po kilku godzinach zawitać pod te same domy . Natychmiast po przyniesieniu Mama gotowała kartofelki w małym garnku. Po ugotowaniu , ubiciu , następowało domowe komisyjne sprawdzanie jakości próbki .
Wymienialiśmy uwagi z bratem na temat koloru , sypkości , smaku .
Ostatecznym sędzią i tak była Mama , gdy próbka wypadała pomyślnie a po 2-3 godzinach słyszeliśmy ponownie okrzyk Kartofleeeeeeeee , Mama dokonywała transakcji , po czym worek lub dwa kartofli lądowały w piwnicy , wniesione tam na plecach sprzedającego. Od dawna nie słyszę już okrzyku kartofleeee na ulicy , a ziemniaki kupuję na kilogramy a nie na worki ,choć Mama pozostała przy zwyczaju worka na zimę – nie musi dźwigać kilogramów – tylko ja muszę wór przywieźć z rynku i zatargać do piwnicy – choć ostatnio tylko wiozłem a targał starszy potomek.
Dziś jedyne dźwięki jakie słychać na ulicy to buczek samochodu-chłodni z lodami czy pizzą mrożoną oznajmiający przybycie.
A najbardziej jestem ciekaw Waszych wspomnień o takich o odchodzących zawodach czy formach usług a już szczególnie z małych miejscowości .
Zawody przez nas przypomniane
Ostrzyciel noży ,Mobilny sprzedawca kartolfi - by lestat
Napełniacz syfonów - by kedar443
Furman z węglem , zdun - by Marsala
Kowalstwo konno-rolnicze - by unukalhai
Naprawa wieczych pór - by Brudna Bomba
Roznosiciel mleka , podwórkowy skup szmat,butelek ect - by roko
Telefonstka , repasatorka oczek - by Ufka
Napinanie firan by roko - poprawione na prężenie firan by Xsiężna
Jagodowa sprzedająca mobilnie jagody na kubki ćwierćlitrowe - by sanseverina
Wędrowna baba z mięsem i analogiczny chłop z jajami - by Xsiężna
Napełnianie zapalniczek gazem - by Xsiężna
Wagowy - pobierający opłate za korzystanie z wagi lekarskiej - sopocki wagowy zdjęcie - Kto się pokusi o dokładną lokalizcję na Monciaku ?
W związku z końcem postkomunistów,a poszerzeniem pojęcia lewica oraz uznaniem Gierka za patriotę - odkurzam znaczek sprzed 35 lat "Za nic bym nie chciał , aby uważano mnie za człowieka poważnego , bo w obecności tzw. poważnych ludzi dzieci bawia się bez wigoru i radości , kobiety przestają być zalotne , wojskowi nie chcą opowiadac pieprznych anegdot , maski zdejmuja lub nadziewają w ich obecności tylko ludzie smutni. A na dodatek - durnie są zawsze poważni.
Jeden z tych poważnych wygłosił najgłupsze zdanie w salonie na mój temat "dyskomfort części dyskutantów wynikający z tej wprost niemożliwej już do banalizowania, relatywizowania czy tym bardziej ignorowania kompromitacji PO, wzrósł niepomiernie i manifestuje się w sposób różnoraki. Jedni fundują nam różnego rodzaju divertissement w postaci zagadek...."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości