Feldwebel Schelke jak co dzień otworzył o 7.00 drzwi gabinetu i jak co dzień zaczął od włączenia czajnika. Pół godziny miał jeszcze dla siebie i świeżo zaparzona kawa była centralnym punktem porannego rytuału.
Włączył też odtwarzacz. Poranna świeża kawa i muzyka bawarska grana na akordeonie wprawiały go zawsze w dobry nastrój przed wyczerpującą i stresującą pracą.
Po dokonaniu tego rytuału nacisnął dzwonek znajdujący się na jego biurku.
Drzwi otworzył adiutant feldwebla i prężnie zasalutował : Heil Hitler ! Heil – odpowiedział Schelke.
Wprowadzić zatrzymanego… Tego ?... tego ? – zapytał niedowierzająco adiutant.
Tego ! Co się dziwisz durniu ! – zirytował się feldwebel.
Adiutant wprowadził zatrzymanego wczoraj pięćdziesięcioparolatka i posadził na taborecie przed biurkiem Schelke’go.
No to sobie pogadamy. Lubisz akordeon ? To taki aryjski instrument. Bardzo szlachetny.
Słyszałem , ze jesteś piłkarzem. Ja byłem bokserem.
Piłkarzem jedynie amatorem- odpowiedział zatrzymany.
Amatorem nie amatorem.. W każdym razie kondycję masz, a będzie ci potrzebna.. To mogę obiecać. To sobie porozmawiamy
Feldwebel oparł się o biurko stając tyłem do zatrzymanego .
Tylko nie mów , że to nie był zamach bo ubliżasz naszej inteligencji - powiedział z hamowaną złością i zagryzając usta.
Gdyby był to zamach jaki miałbym powód, aby to ukrywać ?- odpowiedział zatrzymany..
Schelke zrobił półobrót i łokciem wymierzył cios w szczękę zatrzymanego, aż dało się słyszeć trzask łamanych kości.
O powodach pomówimy później !- wrzasnął Schelke. Nie od dzisiaj wiemy, ze dla władzy jesteś zdolny do wszystkiego.
Podszedł do kolekcji swoich pejczy i zaczął przeglądać jeden po drugim. W końcu wybrał długi na 50 cm, zakończony ołowianą kulą średnicy ok. 2 cm.
Powoli podchodząc do zatrzymanego pytał:wiemy, ze spotkałeś się na sopockim molo i to z nie byle kim.. O czym rozmawialiście ? Tylko nie zaprzeczaj bo mamy materiał filmowy !
To była rozmowa kurtuazyjna n/ t organizacji uroczystości rocznicowych mordu w Katyniu – wycedził z opuszczoną głową i wysiłkiem zatrzymany.
Schelke zrobił dynamiczny krok w kierunku przesłuchiwanego i wymierzył mu soczysty sierpowy w podbródek, aż dało się słyszeć rozsypujące się zęby po podłodze.
Masz na za idiotów ?! – wrzasnął Schelke jednoczenie wymierzając dotkliwy cios pejczem pod łopatkę, po którym głowa zatrzymanego opadła bezwładnie. Po kurtuazyjnej rozmowie ginie prezydent i 95 innych osób ?
Zauważył, że zatrzymany stracił przytomność. Spokojnym krokiem podszedł do biurka i nacisnął dzwonek. Natychmiast zjawił się adiutant –unteroffizier Gaetzler i sprawnie, dynamicznie zasalutował.
Pan hrabia jest spragniony - odparł Schelke. Przynieście wody.
A nie koniaku ?- zażartował Gaetzler..Wykonać ! - zdecydowanie odparł Schelke nie przejawiający ochoty do żartów.
Gaetzler przyniósł wiaderko wody i ocucił nim zatrzymanego.
Wiemy, że z tym samym osobnikiem, co na molo rozmawiałeś tez w Smoleńsku.. Z czego tak się cieszyłeś wtedy ? - zapytał Schelke
Nie pamię-tam tej sy-tu –a- cji. Wszy-scy by-lis-my w szo-ku… Być mo-ze ku-rtu-a -zja, dy- plo-ma-cja ? Naj-praw-do-po-dob-niej to fo-to-mon-taż nie pierw -szy w tej spra -wie.
Fotomontaż. Fotomontaż!– dwukrotnie wściekle powtórzył Schelke. Za dużo kryminałów się naczytałeś. Chcesz powiedzieć, że prawi i sprawiedliwi tworzą fotomontaże ? – mówiąc to wpadł w szał i zaczął wymierzać soczyste ciosy pejczem po nerkach.
Salę wypełniły tłumione jęki zatrzymanego.
Nie twie-rdzę, że prawi i spra-wied-li-wi – cedził powoli przesłuchiwany.
To sta-re ro-syj-skie me-to-dy od wie-ków sto-so-wa-ne w ro-syj-s-kiej po-li-ty-ce za-gra-nicz-nej wo-bec kra-jów są-sied-nich, a-by wzbu-dzać w nich niez-go-dę, nie-po-ko-je, a-nar-chię i za-pa-no-wać nad ni-mi. Bry-lo-wa-ła w tym ca-ry-ca Ka-ta-rzy-na.
Schelke szerokim zamachem uderzył przesłuchiwanego ołowianą kulą wieńczącą pejcz w podbrzusze, aż treść żołądkowa wylała się na jego kolana.
Zanim cos złego powiesz o naszej niemieckiej, wielkiej carycy zastanów się dwa razy – krzyknął.
W drzwiach bezgłośnie pojawił się Oberfeldwebel Hoffman i przyglądał się poczynaniom Schelke,go.
Ujrzawszy go Schelke rzucił krótkie „heil” i nie wdawał się w dalsze kurtuazje, gdyż sympatią się nie darzyli.
Tylko uważaj, aby przedwcześnie nam nie uciekł. Matcherevitz wiąże duże nadzieje z tym zatrzymanym - sucho rzucił Hoffman.
Spokojnie – odpowiedział Schelke– to piłkarz, silna bestia. Ale dlaczego nie lubi akordeonu ? – mówiąc to wymierzył, stojąc tyłem do zatrzymanego, cios w prawe ucho, z którego obficie wypłynęła krew.
Jak przestanie słyszeć to będzie marzył o dźwiękach akordeonu- zaśmiał się Schelke.
Hoffman, choć starszy stopniem powstrzymywał się od poleceń w kierunku Schelke’go. Wolał nie mieć żadnych spięć z tym urodzonym w bawarskiej, przez pół roku odciętej od świata wiosce sadystą.
Po cichu marzył, aby Schelke popełnił błąd, a zakatowanie zatrzymanego niewątpliwie takim będzie i Schelke skończy na smoleńskim froncie.
Dla Hoffman’a Schelke, człowiek, który myślał wszystkimi częściami ciała oprócz głowy, wyjątkowo zezwierzęcony sadysta nie był kompanem nie tylko do brydża, ale nawet do wypadów do burdelu.
Kompleks małego członka powodował, że Schelke unikał kobiet. Zapewne nie jedna z nich przyczyniła się do wzmocnienia tegoż kompleksu.
Hoffman, cieszący się sławą posiadania pokaźnego przyrodzenia nie mógł znaleźć w nim partnera do takich wypadów.
Wezwij Gaetzler’a z wodą –rzucił Schelke do Hoffmana, dla którego był to też sygnał, że : możesz sobie iść Hoffman.
Po kolejnym ocuceniu zatrzymanego Schelke kontynuował przesłuchanie :
Co robiłes w Peru ?!
Ja—kim Pe--ru ? Aaaaa. Wi—zy—ta sprzed lat.. Ro---bo---cza.
Na policzkach Schelke’go pojawiły się rumieńce. Zatrzymany nie wiedział, ze oznaczają one bezpośrednie zagrożenie życia.
Szerokim rozmachem lewej nogi kopnął zatrzymanego w lewą łydkę, której złamane kości przebiły skórę i wydostały się na zewnątrz,
Łżesz jak pies!!! – wrzasnął Schelke… Mamy wiarygodne informacje, także świadka, ze przegotowałeś tam sobie „bezpieczne lądowanie” na wypadek wykrycia spisku i faktu zamachu…
Zatrzymany wybełkotał jakieś słowa, które zabrzmiały jak: "horrendalna bzdura", ale na szczęście dla niego Schelke tych słów nie zrozumiał.
Schelke podszedł do stołu z akcesoriami i zaczął wybierać spośród nich coś dogodnego do pozbawienia zatrzymanego paznokci i przysporzenia tym samym cierpień.
Następnie podszedł do zatrzymanego i wykrzykiwał :
To jak z tym zamachem. To że był już wiemy, ale: gdzie ? kiedy ? z kim ? –wykrzykiwał i zaczął po kolei wyrywać paznokcie u dłoni. Nie wiedział, że w połowie tej czynności dalsze krzyki adresował już do nieprzytomnego.
Tym razem sam przyniósł wiaderko z wodą i ocucił półżywego aresztanta.
Tu jest fiolka z cyjankiem . Widzisz !? Jak ujawnisz wspólników zamachu umrzesz szybko, jeśli nie, będziesz czuć , że umierasz ! - wykrzykiwał Schelke do zatrzymanego.
Co robiłes w Nigerii ? Widziano cię tam jak stałeś na podeście, kiedy tamtejszy król stał na ziemi!!! Jakie stanowisko tam ci szykują ? Kolejne miejsce bezpiecznego lądowania ?
Wi ---zy---ta ro---bo---cza –z trudnością wycedził zatrzymany.
W tym momencie wściekły Schelke gwałtownie ruszył w kierunku przesłuchiwanego, aby łokciem zdzielić go w podbródek. Potknął się jednak i jego przedramię wylądowało na krtani przesłuchiwanego. Dało się słyszeć trzask łamanego kręgosłupa i oboje zwalili się wraz z krzesłem na podłogę.
Drzwi gwałtownie się otworzyły i wszedł Oberleutnant Matcherevitz.
Ty bydlaku !- zaczął wykrzykiwać na Schelke’go –Ty zakało niemieckiej rasy ! Wyjeżdżasz na front smoleński !
Schelke, który po wejściu Matcherevitz;a gwałtownie wstał i na baczność wysłuchiwał tych obelg stracił panowanie nad sobą i zrobił gwałtowny ruch w kierunku biurka, na którym leżała jego kabura z pistoletem.
Matcherevitz był jednak szybszy i wymierzył w jego skroń swojego Walther;a.
Obym nie musiał cię zastrzelić zanim zrobi to ruska kula – wykrzyknął -
Raus ! Wyprowadzić!
Hoffman z satysfakcją mierzył w Schelke;go z rewolweru i wyprowadzał z biura…
Inne tematy w dziale Polityka