Szczycę się tym, że w moim prywatnym otoczeniu nie zdarzyło mi się jeszcze wywołać awantury i wrzeszczeć na osoby o innych poglądach. Mimo wszystko i mimo coraz większej niechęci do tego, co wyrabia druga strona jestem zdania, że jeżeli już nie możemy rozmawiać normalnie o polityce, to powinniśmy przynajmniej zachowywać się normalnie w innych sprawach.
Jak wiemy jednak nie ma symetrii i sama oberwałam karczemnymi awanturami w otoczeniu prywatnym już trzy razy. Zostałam zwrzeszczana m.in. za to, że uprawiam mowę nienawiści oraz że uczestniczyłam w zabójstwie ś.p.Pawła Adamowicza. Następnie że hejtuję Owsiaka, zresztą w miejscu, w którym mnie w ogóle nie ma (nie hejtuję go poza tym, bo w ogóle nigdzie nie latam i nikogo nie hejtuję) oraz że w wyborach prezydenckich „zagłosowałam na idiotę”. Mniejszych incydentów w rodzaju „Jaaaaak to? To ty głosujesz na PiiiiiiiiS???!!!”, które zakończyły się bez awantury a za to na godzinnym tłumaczeniu i odpowiadaniu na niemądre pytania (to w ramach dialogu polsko-polskiego) nawet już nie wspominam, opisałam je wiele lat temu w notce „Coming out PiSiora”. Ostatnio zaczęło się zdarzać, że znajomi o poglądach odmiennych nie odpowiadają na maile i nie odbierają telefonów, co tłumaczę tym, że jakaś tam część narodu chyba już do reszty zidiociała. Poradzę sobie zresztą znakomicie bez tych kontaktów, gdyż na szczęście ani mój byt ani moje funkcjonowanie w żaden sposób od nich nie zależy ale tak zwyczajnie, po ludzku jest jednak przykro.
No cóż, „taki mamy klimat” (społeczny) i trzeba z tym żyć. Z jedną sprawą jest się jednak nieco trudno pogodzić i nie jest to sama agresja ale jej perfidne i obłudne opakowanie. Przejrzałam niedawno różne portale społecznościowe i muszę powiedzieć, że w pewien sposób obleciał mnie strach. Wpisy wyjątkowo agresywne są tam ozdobione charytatywnymi serduszkami a obrzydliwym wulgaryzmom i wyzwiskom pod adresem ogromnej części Polaków towarzyszą wszędzie tęczowe obwódki wzywające do powszechnej miłości i do zaprzestania języka, który w takiej obwódce jest właśnie prezentowany. I nie mówię tutaj o wpisach anonimowych debili czy trolli ale o wpisach osób znanych mi z różnych etapów życia, najczęściej przyzwoicie wykształconych i pochodzących z tzw.„kulturalnych” rodzin, częściowo nawet wykonujących zawody zaufania społecznego.
I tak np.jeden z moich dawnych kolegów domaga się, żeby PiSiory „pozdychały”. „Zdechnąć” powinien wg niego również jeden z katolickich kapłanów, który akurat nie ma szczęścia mu się podobać. Wtóruje mu w tym zaangażowaniu współmałżonka. A pod co drugim wpisem serduszka i tęcze. Inny kolega (również przy wyraźnym zaangażowaniu współmałżonki), absolwent niby to „renomowanej” uczelni, zamieszcza bez przerwy najobrzydliwsze paszkwile na Kaczyńskiego (w rodzaju „Hitler”, „dyktator”, „śpi ze swoją kocicą”, „szcza na Polskę”, itp.), co z drugiej strony zupełnie nie przeszkadza mu dekorować tych wpisów – a jakże – wiadomymi serduszkami i tęczowymi wezwaniami do zaprzestania nienawiści. Pewna moja znajoma, nobliwa starsza pani o bardzo „dobrym” pochodzeniu (tak się kiedyś mawiało ale dziś, jak widać, wszystko nieaktualne) dekoruje z kolei swoje wpisy wezwaniami do „oczyszczenia Polski z PiSu”, do „Polski bez PiSu”, itp. Dekoracje te sąsiadują oczywiście znów z dekoracjami tęczowo-serduszkowymi. Nie zdążyłam jej, niestety, zapytać, jak zamierza tego wyczynu dokonać – czy np.chce elektorat PiSu wytruć czy wybić, czy „tylko” zdelegalizować ugrupowanie, na które głosują miliony Polaków, gdyż na wszelki wypadek przestała odpowiadać na moje maile w zupełnie innej, konkretnej sprawie. Inny mój znajomy z jednej z prac, skądinąd bardzo dobrze wykształcony człowiek i praktykujący katolik (chyba coś obłudny musi być), jest tutaj nieco skromniejszy (może z powodu tego solidnego wykształcenia – wie, że nic od razu). Sam osobiście nie zamierza nikogo „czyścić” czy „zdechnąć”, zamieszcza tylko linki do paru nienawistników i popiera organizację, która domaga się Podkarpacia bez PiSu. Nie wiedziałam nawet, że coś tak absurdalnego istnieje ale przyznaję z uznaniem, że misja to odważna i karkołomna. Na wszelki wypadek nie będę już pytać, jakimi środkami zamierza do tego dojść.
I tyle na dziś o miłości i dobru czynionemu drugiemu człowiekowi. Całkiem szczerze mówiąc to nie bardzo wiem, jak z tym wylewem miłości postępować. Mogę powiedzieć tylko tyle, że kiedy „zdechnę” to chyba zadecyduje sam Pan Bóg a nie jakiś frustrat wymachujący serduszkami i tęczami. A wybić czy otruć to się na pewno tak łatwo nie dam.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo