Od kilku miesięcy dosłownie zalewa mnie krew. Otóż im bliżej do 11 listopada, tym bardziej uaktywnia się draństwo wszelkiego rodzaju – rodzime, zagraniczne a i metafizyczne jakby skądś wypełzało. Targowica donosi jak zwykle na Polskę do Brukseli do różnych euroaparatczyków jawnie nienawidzących Polski i Polaków. Lewactwo i pseudoliberałowie wszelkiego pokroju obrażają Polaków i wrzeszczą od wielu miesięcy, że uczestnicy Marszu Niepodległości to faszyści. Ilustrują to sfałszowanym materiałem z szumnych obchodów urodzin Hitlera i wmawiają, że faszyzm wylewa się ze wszystkich kątów na polskie ulice. Uchwalane są rezolucje określające Marsz Niepodległości jako faszystowski a zdrajcy produkują gnioty wmawiające, że w Polsce panuje jakaś dyktatura. Niezorientowany cudzoziemiec wychowany na zachodniej prasie może się bać wyjść z hotelu, z obawy, że na Marszałkowskiej niechybnie napadną na niego nazistowskie hordy.
Draństwo atakuje jednak nie tylko stamtąd ale znajduje wiernych sojuszników także i po drugiej stronie. Dziś na przykład zastanawiałam się, jaką kanalią trzeba być i jak bardzo trzeba nienawidzić swojego państwa, żeby kilka dni przed rocznicą wyzywać Prezydenta RP od „Judy z Usraela” i jeszcze mienić się do tego „patriotą”. Ewentualnie twierdzić i wrzucać w eter, że Prezydent z Premierem pozostają w spisku z HGW. Na tle agresywnych „antyfaszystów” i jedynie słusznych patriotów wydelikacone gwiazdy filmowe i celebrysie deklarujące publicznie swe „zbrzydzenie” rocznicą i symbolami narodowymi wypadają anemicznie i są ledwo zauważalni, chociaż też wnerwiają. Apogeum tych antypolskich działań stanowił bezprawny i łajdacki (a w konkretnym wymiarze niebezpieczny i grożący poważnymi rozruchami) zakaz Marszu Niepodległości wydany wspólnie przez dotychczasowych i nowych prezydentów Warszawy i Wrocławia. Te wszystkie ataki – czy to z PE, czy to z zachodnich mediów czy to ze strony rodzimej targowicy mają jeden cel – obrzydzić Polakom tę wyjątkową rocznicę i wysłać w świat ohydny obraz jednej wielkiej zadymy i awantury zapakowanej w porwaną i zabłoconą biało-czerwoną flagę.
Tak więc – dranie krajowe i zagraniczne – powiem wam jedno: Mam tego dosyć. I nie pozwolę sobie na to, aby byle łajdak zepsuł moje święto i rozwalił mi ten wielki dzień. Puszczam wasze parszywe ujadanie mimo uszu – a i wszystkich innych do tego zachęcam. Róbmy swoje. Tak więc, aby uczcić ten wyjątkowy okres, już dawno temu postanowiłam wprowadzić okolicznościowe akcenty do codziennego życia. I tak udało mi się kilka dni temu skrzyknąć część Rodziny na „Straszny Dwór”, mam też nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się zorganizować spotkanie ze słuchaniem pieśni staropolskich i legionowych. Poza tym pozwoliłam sobie na mały okolicznościowy prezent – zakupiłam kilka ćmielowskich filiżanek – wiernych kopii modelu z dwudziestolecia - w barwach narodowych. Prześliczne cacuszka, cieszą oko, a 11 listopada pójdą w ruch na rodzinnej herbatce/kawce w niewielkim gronie. Jutro dekoruję mój samochód okolicznościowymi naklejkami i wywieszam polską flagę na balkonie. W wigilię Dnia Niepodległości idę wieczorem tym razem nie na uroczystości na Placu Piłsudskiego a na modlitwę różańcową – może choć trochę pomoże zneutralizować zło i agresję wokół. Resztę obejrzę w TV czy w Internecie. A w niedzielę bogaty program – rano msza święta w niewielkim, zabytkowym kościele, który od wieków nie tylko pomagał naszym przodkom w utrzymaniu wiary i tradycji ale i dosłownie strzegł wielu pamiątek historycznych. Potem spotkanie w gronie rodzinnym. A po południu – oczywiście – zabieram ze sobą flagę i idę z niewielkim towarzystwem na Marsz. I nie idę tam z powodu PiSu, Narodowców czy kogokolwiek – idę tam, aby zamanifestować moją dumę i radość z odzyskanej 100 lat temu niepodległości. I namawiam do tego wszystkich. Mam też nadzieję, że uroczystość przebiegnie spokojnie i że nie uda się doprowadzić do zadym i prowokacji (bo że próby będą, to więcej niż pewne). A targowica i wrogowie Polski niech się wściekają i wykrzywiają. No cóż, oni zawsze tak mieli, że drażniła ich Niepodległa Rzeczpospolita a na widok biało-czerwonej flagi dostawali konwulsji. Akurat to od czasów rozbiorów nie zmieniło się nic a nic.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka