Tytuł to gorzkie pytanie a odpowiedź też nie napawa optymizmem. Właściwie nie obchodzi to specjalnie nikogo - takie można odnieść wrażenie. Może poza Rosją, która umocniła tam swoje wpływy kilka lat temu i nie zamierza z nich rezygnować. Może być, że te kilkaset tysięcy demonstrujących ludzi też tego nie zmieni.
Różnica w stosunku do poprzedniej "Pomarańczowej Rewolucji" sama rzuca się w oczy. Wtedy był entuzjazm, chęć pomocy i solidarność. Dziś media informują wprawdzie w rzeczowym tonie o protestach, nie widać jednak zachodnich czy polskich polityków, nie widać zainteresowania. W Polsce jest go może - z oczywistych względów - nieco więcej niż na Zachodzie Europy, dominuje jednak obojętność. Nawet wśród ludzi wykształconych i jako tako zainteresowanych aktualnymi wydarzeniami postrzeganie geopolityki i obecnej sytuacji na Ukrainie ogranicza się do stwierdzeń w rodzaju "przecież oni nas tak okrutnie mordowali" czy "nie ma co ich wspierać, bo nas i tak nie przeprosili i nienawidzą nas do tej pory" (i to - co ciekawe - podobne nastawienie jest obecne wśród sympatyków różnych partii). No tak, mamy własne problemy, niedługo pewnie trzeba się będzie zacząć martwić i o tę ciepłą wodę w kranie, więc co tam jakaś Ukraina. Przecież to nie my, nas to nie dotyczy, po co się tam w coś wtrącać i jeszcze drażnić Rosję. Niestety, propaganda ostatnich lat zrobiła swoje - budujmy drogi zamiast zajmować się polityką, wierzmy w ocieplenie stosunków z Rosją i nie mieszajmy się tam, gdzie nie potrzeba. A nad wszystkim unosi się ciągle groza ponurych wydarzeń sprzed 70lat i robi w głowach swoje. Więc i mieszać się nie będziemy.
Na Zachodzie jest jeszcze gorzej. Dominującymi wiadomościami w ostatnich tygodniach, jakby przygotowaniem do fiaska negocjacji traktatu stowarzyszeniowego, były wiadomości o nieprzestrzeganiu praw człowieka i o więzionej Julii Tymoszenko płynące ze wszystkich kanałów. Ten temat zdecydowanie dominował, jakby w ogóle rzeczywistość Ukrainy ograniczała się tylko do sprawy byłej Premier. Dzięki temu zresztą sprzedanie fiaska negocjacji zachodnim społeczeństwom było dużo łatwiejsze. Bo i po co wdawać się w jakieś awantury na wschodzie, skoro tam nijak standardów nie przestrzegają a i Putin źle na to patrzy. I wyszło wszystko jak wyszło - ważniejsze państwa unijne nie palą się zupełnie do wsparcia Ukrainy a rząd Ukrainy wycofał się, gdyż uznał - tak brzmi przynajmniej wersja oficjalna - że oferta unijna jest nieciekawa. Polska zaś, która do niedawna jeszcze była orędownikiem integracji Ukrainy z UE, i tak nie ma już w tej sprawie (jak i w wielu innych sprawach) niczego do powiedzenia.
A mi jest tylko piekielnie żal tych wszystkich demonstrujących ludzi, w tym także całej masy młodzieży. Gdy słucha się ich wypowiedzi widać wyraźnie, że nie pragną bardziej niczego innego jak wyrwania się z postsowieckiej orbity. Widać, że obiecują sobie po Europie wiele, być może więcej, niż jest ona w ogóle jeszcze w stanie dać. Widać, że mają dosyć korupcji i nieudolnych rządów, że mają dosyć wpływów Rosji (mówią o tym wprost w wywiadach). I przypominają mi się zupełnie lata 80-te, kiedy my też - ówczesna młodzież - mieliśmy wszystkiego po dziurki w nosie, chcieliśmy wysłać won całą komunę i sowiecki system i zacząć normalnie żyć, tak jak nasi rówieśnicy w normalnych krajach.
Chyba mieliśmy więcej szczęścia. Przywódcom tamtego okresu - myślę tu głównie o Reaganie i Thatcher (oczywiście należy uwzględnić też rolę Jana PawłaII) - udało się komunę zdemontować. Także Niemcy wspierali aspiracje Polski i kilku innych krajów regionu do UE, nie z czystej sympatii ale z dobrze pojętego własnego interesu - po prostu związanie Europy Srodkowej ze strukturami zachodnimi przesunęło granicę dwóch światów z Odry i Nysy na Bug. Niestety, obecni tzw.mężowie stanu to jedynie tandetne namiastki a żadnych stref wpływów nikt nie chce przesuwać, bo wydaje się, że zostały one już kilka lat temu ponownie ustalone (zresetowane, jak to się teraz pięknie mówi). Niestety, poza plecami społeczności, których te ustalenia dotyczą. Mam obawy, że życzenia demonstrantów w Kijowie czy w innych miastach nie zostaną przy tym zupełnie uwzględnione. Mało tego, wydaje mi się, że one już nikogo nie obchodzą.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka