Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
688
BLOG

Londyn (III): Włóczęga po Mayfair

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

       Atmosferę miasta najlepiej chłonie się nie przy turystycznych atrakcjach a w dzielnicach, gdzie mieszkańcy żyją, pracują i spotykają się. To prawda ogólnie znana ale rozpoczynając zwiedzanie warto sobie ją przypomnieć - inaczej wyprawa może zakończyć się straszliwą frustracją i banałem. Tak więc wybraliśmy się na włóczęgę po dzielnicy Mayfair. To jedna z najelegantszych i najdroższych dzielnic Londynu. Mimo wszystko z punktu widzenia zagospodarowania miasta panuje w niej zdorwa mieszanka lokali mieszkalnych, usługowych i biurowych. Ciekawostką jest, że większa część dzielnicy znajduje się od 300 lat w prywatnym posiadaniu jednej rodziny (Grosvenor). Większość nieruchomości jest także przez nią wydzierżawiana, oczywiście po horendalnych cenach.

       Na terenie dzielnicy znajduje się także kilka muzeów (ale nie tych najliczniej odwiedzanych przez turystów) i obiektów publicznych. Ilość turystów jest tu jednak bardzo umiarkowana a do niektórych zakątków nie docierają w ogóle. A są one naprawdę piękne. Proszę sobie wyobrazić krótką, ślepą uliczkę zamnkniętą starą, dwupiętrową kamienicą (trudno powiedzieć w jakim stylu bo była najwyraźniej przebudowywana). Okna są w każdym razie duże, neorenesansowe i w białych ramach, sama elewacja - prosta i bez ozdobników - pomalowana jest na szaro. Przed domem stoją dwie duże donice z kompozycją czerwonych pelargonii, bukszpanu i bluszczu w różnych odcieniach zieleni ( to typowo londyńska kompozycja kwiatowa). Po prawej i lewej stronie ulicy znajduje się kilka podobnych domów (choć nie tak ciekawych kolorystycznie), przez niektóre bramy można dostrzec niewielkie wypielęgnowane ogródki. Pięknie, prawda? I to wcale nie jedyny taki zakątek.

       Jedną z ciekawostek dzielnicy jest ulica Savile Row. To ulica, na której od niepamiętnych czasów swe pracownie prowadzili słynni londyńscy krawcy męscy. Jak wiadomo, w czasach dawno minionych eleganckie panie preferowały modę francuską, eleganccy dżentelmeni ubierali się natomiast właśnie tu. To niezwykłe, że mimo czasów niezbyt sprzyjających rzemiosłu - choć należy tu zrobić zastrzeżenie, że świat brytyjski jest nieco odmienny od reszty świata -  aż tyle tych pracowni dotrwało do naszych czasów. Mosiężne tablice i szyldy informują o datach założenia pracowni - historia niektórych z nich sięga jeszcze pierwszej połowy XIX wieku. Przez duże okna w suterenach można obserwować pracę tych niezwykłych rzemieślników (partery to głównie niewielkie pomieszczenia wystawowe, pracownie znajdują się zwykle pod nimi). Najdłużej przyglądaliśmy się - i oceniliśmy ją też jako najciekawszą - pracowni wykonującej hafty na historycznych mundurach.

       Na jednym z domów (już bliżej dzielnicy St.James) naszą uwagę przykuła owalna, ceramiczna tabliczka - na takich tabliczkach na londyńskich domach upamiętniane są ważne wydarzenia, sławni goście czy mieszkańcy. Informowała ona, że to właśnie tu odbył się ostatni koncert (na rzecz polskich emigrantów) ciężko już chorego Fryderyka Szopena. Odbył się on 16.11.1848roku w Guildhall. Tak więc przypadkowo odkryliśmy w Londynie jeszcze jeden polski ślad. Pogodne przedpołudnie - jak na londyńskie warunki oczywiście, tzn. nie padało a przez szarość przebijały się od czasu do czasu dość nikłe promienie słońca - zakończyliśmy na kawie w kawiarence, która okazała się lokalem francuskim a do tego - sądząc po klienteli .- bardzo modnym.

Ciąg dalszy włóczęgi po Mayfair nastąpi.

      

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Rozmaitości