- I. Wstęp
Michał Norek urodził się 2 lipca 1912 r. w miejscowości Woonsocket (Rhode Island) w Stanach Zjednoczonych . Jego rodzice, pochodzący z województwa kieleckiego w 1910 r. wyjechali do Ameryki „za chlebem”. Po kilku latach Michał wyjechał wraz z rodzicami do Detroit (Michigan), gdzie zaczął uczęszczać do 1 klasy szkoły parafialnej św. Wojciecha. W 1920 r. rodzina Norków powróciła do Polski i zakupiła działkę ziemi o powierzchni 7,5 ha w powiecie czortkowskim w województwie tarnopolskim w „kolonii” Bartoszówka. Tam też Michał ukończył szkołę powszechną, potem gimnazjum w Czortkowie, po czym studiował teologię w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W 1938 r. przyjął święcenia kapłańskie. 17 sierpnia tegoż roku został mianowany księdzem – kooperatorem w Olejowie w powiecie Zborowskim, w województwie tarnopolskim. Posługę tę pełnił do października 1941 r., kiedy to został przez władze duchowne przeniesiony do Obarzaniec, gdzie pozostawał do roku 1945. 16 czerwca wyjechał z Tarnopola i przybył do powiatu kluczborskiego, gdzie w miejscowości Krzywizna [wcześniej używana nazwa to Szywałd] pracował do 27 lutego 1948 r. jako samodzielny duszpasterz. Tego dnia został zatrzymany przez Urząd Bezpieczeństwa, represjonowany i pozbawiony wolności do 1952 r. Po odzyskaniu wolności i urlopie zdrowotnym objął parafię w Zawiszycach w powiecie głubczyckim . W „charakterystyce księdza Norka Michała” sporządzonej Przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Kluczborku w dniu 13 września 1947 r. znajdujemy pewne „ukonkretnienie” tych danych. Oto ks. Norek miał przybyć na teren wsi Szywałd 7 lipca 1945 r., „nie otrzymywał żadnego uposażenia rządowego”, miał jako swoje utrzymanie jedynie 2 hektary ziemi i „datki zbierane w kościele na mszach”. Ksiądz miał „prowadzić dosyć wysoką stopę życiową, na jaką pozwala mu jego dochód”, prócz tego był „częstym gościem na uroczystościach w domach prywatnych”, gdzie „lubił pić wódkę” . Ponadto „nie należał do żadnej partii, jednak [był] dużym zwolennikiem sanacji, sympatyzował z partią PSL”. Jednak najważniejsze było to, iż: „Ksiądz Norek Michał podczas pobytu na swym stanowisku, wygłaszając kazania publiczne przeważnie stara się wywierać zły wpływ na ludność miejscową przez wygłaszanie kazań o treści niereligijnej lecz krytykującej Rząd Jedności Narodowej i partię PPR (Polska Partia Robotnicza – AS), prócz tego rozdaje ludności miejscowej broszurki wypisywane i redagowane przez samego siebie o treści dwuznacznej i wrogiej dla […] demokracji, co uwidacznia się w miejscowej ludności, która większą częścią należy do partii PSL […]. Podczas referendum jako szyld wygłosił kazanie zagłosować do referendum, ale po cichu propagował, aby ludzie głosowali przeciwko referendum [sic!]. […] wydaje prawdopodobnie na maszynie lub powielaczu pieśni pobożne pisane przez siebie oraz nową Rotę, którą śpiewają już wszyscy. W kościele nie ma prawie kazania, aby z ambony nie nalatywał na członków PPR. Straszy ludzi, [że] jeśli go nie będą słuchać, wiecznym potępieniem i innymi zabobonami. Ksiądz ten zachowuje się niemoralnie, nie pije dużo wódki [tak w oryginale - AS]”. Dalszy ciąg dokumentu jest niezrozumiały, narracja autora (Jerzy Ścibor, kierownik V – referatu PUBP w Kluczborku) przypomina bełkot : „Władzę księdza wykorzystuje […] dla swoich celów osobistych jak na przykład rząda (sic!) powody, a gdy ktoś jemu odmówi, straszy ludzi piekłem, mówiąc, że każdemu z nich stanie się to, co się stało z końmi, jednego, któremu prąd zabił konie itd.”
II. Donosy
Przeciwko tak nieprawomyślnemu duchownemu sukcesywnie zbierał materiały kluczborski Urząd Bezpieczeństwa. Zachowało się stosunkowo dużo tego typu raportów. Poniżej prezentuję cztery, kilka innych znajdzie się w aneksie.
I tak, 14 października 1946 r. placówka UB w Skałęgach informowała PUBP w Kluczborku, iż dzień wcześniej ksiądz w Szywałdzie podczas kazania oświadczył „do ludności, że jeszcze przyjdzie taki czas, że będziecie sami wynosić ławki i ołtarze z kościoła tak, że kościół zostanie pusty” . Dodano także, że „po odbyciu mszy tj. sumy o godzinie 13 minut 30 została odśpiewana nowa rota przez tego księdza ułożona i w trzeciej zwrotce ludność przy pełnym kościele podniosła dwa palce do góry jak do przysięgi” .
29 marca 1947 r. Władysław Łata, referent placówki PUBP w Łowkowicach próbował przeprowadzić rozmowę z „księdzem z Szywałdu” w sprawie ogłoszenia przez rząd amnestii i „nawoływania ludności w celu ujawnienia się elementu przestępczego” . Został przyjęty w przedpokoju, na stojąco, ksiądz Norek odmówił podania wiernym z ambony postulowanych treści twierdząc, że „to nie biuro ogłoszeń tylko wyższa instancja Boża nad wszystkimi władzami”, zalecił w przyszłości przybicie stosownych ogłoszeń do tablicy, a w razie wątpliwości – wizytę w kurii biskupiej w Opolu, gdzie „biskup wszystko wyjaśni”.
5 czerwca 1947 r. niejaki Stefan Orlik, referent V referatu PUBP w Kluczborku raportował, że tego dnia ks. Norek podczas kazania powiedział m. in. „jesteśmy biedni, nie mamy tego, co powinno być w kościele katolickim, przez co nie jest tak pięknie ustrojony lecz nie dbamy o to, gdyż i tak na tych ziemiach długo nie będziemy, gdyż nas stąd przerzucą […] gdyż taki jest los Polaków” . Ponadto kaznodzieja „opowiadał na temat podatków płaconych przez gospodarzy, ze przez duże sumy jakie muszą płacić, nie mogą oni starć się, aby kościół też coś posiadał, gdyż nie mają z czego. Następnie opowiadał o pysze ludzkiej mówiąc, że przyjdzie taki czas, że ci wszyscy, którzy tera [tak w oryginale – AS] są bogaci, będą jeszcze w workach chodzić” . Dalej ks. Norek wspomniał o wiernych, którzy przekazują treść kazań „różnym Urzędom”, porównał władzę „ludową” do reżimu hitlerowskiego, zapowiedział niskie plony i susze. Kazania wysłuchało ok. 350 osób, w większości kobiet .
W doniesieniu z 18 lipca 1947 r. nieznana agentka przekazała pracownikowi UB treść rozmowy z ks. Norkiem. Podczas wymiany zdań na temat aresztowanego byłego profesora gimnazjum w Pionkach koło Radomia, tenże miał rzec: „człowiek, który pracował dla idei, dla pięknego celu, aresztowany, jakie to okropne. Ale niech się Pani nie martwi, długo taki stan rzeczy nie potrwa, bo oni idą bez Boga, a więc niedaleko zajdą. Lepiej w Polsce nie będzie dotąd, dopóki żydzi będą w „górze” (w Rządzie). Bo któż dziś rządzi? Wszędzie Rosja i żydzi, a tylko trzeźwi i sprawiedliwi mają prawo rządzić”. I dalej: „Gdybym ja mógł mieć władzę i do dyspozycji samoloty, auta, okręty, pociągi – to inaczej by kraj wyglądał i inaczej bym młodzież wychowywał” .
III. Akcja. Zatrzymanie księdza i przypadkowa śmierć Mirosławy Zarzyckiej
18 sierpnia 1947 r. PUBP w Kluczborku sporządził raport specjalny dotyczący „kazania kościelnego” wygłoszonego w Szywałdzie trzy dni wcześniej. Ks. Norek powiedział wtedy m. in. że będzie organizowany wyjazd do Częstochowy na tzw. „jarmarki i wystawy kościelne” oraz wyjazd dla młodzieży na Górę św. Anny. „Przystępując do wygłoszenia pisma NMP przy wygłaszaniu tegoż pisma, zamieszywał pewną ilość polityki mieszając z religią. A natomiast: proponował, aby się ludzie poprawili, nie słuchali cygaństwa i szubractwa [tak w oryginale – AS], żeby wierzyli w Boga i NMP a nie w coś innego, żeby nie słuchali tych ludzi, którzy są naprzeciw Bogu” . Według relacji informatorki ks. Norek zmienił także brzmienie dziecinnego wierszyka „Kto ty jesteś”. Kazał mianowicie dzieciom mówić, zamiast „i w co wierzysz, w Polskę wierzę” – „i w co wierzysz, w Boga wierzę”. Ponadto nauczył dzieci modlitwy: „O Mario bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy, a także za tymi, którzy się do ciebie nie uciekają, a to za żydami, komunistami i masonami”. Ks. Norek mówił także do rodziców: „Nie dawajcie dzieciom wpisywać się do PCK [Polski Czerwony Krzyż – AS] – szatan zasłonił się krzyżem i sieje spustoszenie w duszach dzieci” .
18 sierpnia 1947 r. PUBP w Kluczborku stworzył „spec – raport z przebiegu święta kościelnego N.M.P. w dniu 15. 8. 47 w Kluczborku i powiecie” . Czytamy w nim m. in. : „Do zanotowania jest znów wystąpienie księdza Norka Michała z Szywałdu, który w czasie swego kazania wygłosił następujące słowa: >>żeby się ludzie poprawili, nie słuchali cygaństwa ani szubrastwa, a wierzyli w Boga a nie w co innego, nie słuchali tych ludzi, którzy są przeciwni Bogu, a cygaństwa swoje tak pięknie upiększając i was do tego namawiają. Nie wierzcie im, a wierzcie w Boga i N.M.P., i módlcie się, nie traćcie nadziei, gdyż Bóg i N.M.P. da tak, że tych szubrawców, co was cyganią będzie po głowach deptać<<” . W kolejnej notatce „funkcjonariusz UB Bednarski Stanisław […] dowiedział się, ks. Norek Michał podczas kazania w dniu 21 września 1947 r. m. in. powiedział, że >>nie chce widzieć na odpuście żadnych sztandarów PPR ani też innych, na których nie będzie świętego<<” .
Cierpliwości reżimowi starczyło do lutego 1948 r. 27 dnia tego miesiąca (często w dokumentach i zeznaniach mowa o 26 lutego, jednak tego dnia akcja została zapoczątkowana, a swój finał w postaci fizycznego zatrzymania kapłana miała nazajutrz) ks. Norek został zatrzymany. Podczas akcji została zastrzelona przez funkcjonariusza niewinna kobieta, Mirosława Zarzycka. Wydarzenia opisuje kilka dokumentów w wytworzonych przez UB. Najobszerniejszy, niedatowany raport podpisany przez kpt J. Kanię , naczelnika Wydziału V WUBP w Katowicach. Według niego „st. referent Rąp Mirosław działając na mocy rozkazu dyrektora V Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o przeprowadzeniu rewizji domowej i zastosowaniu środka zapobiegawczego w formie aresztu odnośnie podejrzanego ks. Norka Michała, wyjechał dnia 26. II. 1948 r. do PUBP w Kluczborku celem realizacji powierzonego mu zadania”. Po przybyciu na miejsce „stwierdził nieobecność” szefa urzędu, który w tym czasie przebywał służbowo w terenie. Skontaktował się jednak z nim telefonicznie i uświadomiwszy go o celu swej misji, poprosił o wsparcie. Został jednak skierowany do zastępcy kluczborskiego komendanta, który wydelegował do pomocy „referenta V Referatu Szlachcica Mieczysława”.
Dalszy ciąg akcji przedstawiał się następująco (wg relacji Rąpa): „Z chwilą przybycia do mieszkania ks. Norka […] wraz z funkcjonariuszem PUBP Kluczbork […] i okazaniem ks. Norkowi postanowienia o przeprowadzeniu rewizji, w/w zwrócił się do nas oraz do wezwanych dwóch świadków […] ze słowami: >>znowu szatani nas prześladują << kwestionując i nie chcąc podpisać postanowienia o zarządzeniu rewizji z braku na tymże pieczątki urzędowej. W czasie przeprowadzania rewizji ks. Norek Michał w swej bezustannej mowie na tematy religijne [twierdził], że śluby cywilne wprowadzone przez Rząd Polski są pozostałościami hitleryzmu, i że muszą one być przez Państwo zmienione. Wtedy to on nie będzie miał żadnych powodów do wystąpienia przeciwko temu. […] Po dokonanej rewizji w obecności w/w świadków przedstawiono księdzu rozkaz zatrzymania, na co on powstał z krzesła, chwycił leżący na stole krzyż krzycząc, że w żadnym wypadku z nami nie pójdzie – to powtarzał kilkanaście razy nie dopuszczając nas do słowa. Na ten fakt oporu […] zwrócono uwagę będącym przy rewizji świadkom i oznajmiono księdzu, że pogarsza tym wystąpieniem sytuację przez odmowę posłuszeństwa organom bezpieczeństwa. Na wszczęty krzyk i alarm przez ks. Norka dwie jego kucharki wybiegły z kuchni alarmując głośnym krzykiem mieszkańców wsi Krzywizna, którzy zbiegłszy się, weszli do mieszkania […] stwarzając tam ferment i sprzeciwiając się […] jego zatrzymaniu. Z chwilą przyjścia ludzi do mieszkania ks. Norek wymachując krzyżem oznajmił: >>proszę się stąd wynosić, bo z panem coś się stanie<<. Forma ostrzeżenia wypowiedziana była z krzykiem i ze złością. Podziałało to elektryzująco na zebranych mieszkańców, którzy byli tak dalece sfanatyzowani i wrogo nastawieni przeciwko nam, że nie było sposobu, by przemocą lub w innej formie wyprowadzić księdza do auta. Ksiądz Norek […] klęknął i począł śpiewać pieśń >> Pod Twoją obronę<<, którą zebrane tłumy podchwyciła […]” .
Dalsze wypadki tak relacjonował szef PUBP w Kluczborku, kpt. Kazimierz Burzyński : „O godzinie 10 z minutami pojechałem powtórnie z delegatem WUBP i trzema funkcjonariuszami tut. Urzędu do wsi Krzywizna celem aresztowania księdza Norka. Po przybyciu zastaliśmy wieś w zupełnym spokoju. Wchodząc na plebanie zauważyliśmy ks. Norka […] w otoczeniu ok. 20 osób – mężczyzn i kobiet, który na nasz widok chwycił krzyż i padając na kolana krzyknął: >> ludzie, brońcie mnie, bo szatani przyjechali po mnie<<. Po czym zaczął śpiewać >> Pod Twoją obronę<<. Za przykładem księdza wszyscy obecni tam padli na kolana i podnosząc ręce do góry śpiewali wraz z nim. Widząc, że w takiej sytuacji aresztowanie księdza jest niemożliwe […] udałem się na posterunek MO [Milicji Obywatelskiej – AS] w Kluczborku celem zabrania kilku milicjantów […]. W chwili, gdy wyjeżdżałem z Krzywizny usłyszałem, jak na alarm zaczęły bić dzwony […]. Gdy wróciłem z funkcjonariuszami MO do Krzywizny spotkałem na skraju wsi pozostałych tam funkcjonariuszy, którzy zameldowali mi, że na skutek alarmujących dzwonów i trąbek zbiegła się cała wieś (około 300 osób) […], którzy mieli przy sobie kije, sztachety i inne nieustalone przedmioty, które miały im służyć do obrony księdza. Wśród tłumu padały okrzyki: „Wy bolszewicy!”, „Wy bandyci, banderowcy, precz stąd! My się z wami zaraz rozprawimy!” – postawa tłumu zaczęła nabierać cech agresywnych […]. Wreszcie st. referent Rąp Mieczysław widząc, że stojącego przed nim szofera WUBP posiadającego automat tłum coraz bardziej atakuje i nie zważając na ostrzegawcze okrzyki funkcjonariuszy [bezpieczeństwa publicznego] by się rozeszli i chcą mu odebrać automat, dla odstraszenia ich wystrzelił ponad głową szofera i stojących przy nim ludzi. Po chwili rozległy się okrzyki, że na wzniesieniu którego w ogóle ze względu na ciemną i mglistą noc nie było widać, została ranna tam stojąca kobieta w głowę. Dowiedziawszy się o powyższym udano się na miejsce wypadku i natychmiast wysłano auto do Kluczborka po lekarza. W międzyczasie udaliśmy się na plebanię. W drodze napotkano grupy ludzi powracających z plebanii. Na plebanii nie zastano ks. Norka, a na zapytanie gdzie się znajduje odpowiedziano, ze u rannej kobiety. Nie zastawszy go jednak tam przeprowadzono w kilku domach rewizję, który jednak znikł w niewiadomym kierunku (sic!). Przybyły z Kluczborka lekarz stwierdził zgon rannej kobiety. Ponieważ poszukiwania za księdzem nie dały żadnych rezultatów, przeto zostawiono dwóch funkcjonariuszy Urzędu na miejscu w celu przeprowadzenia dyskretnego wywiadu możliwie drogą agenturalną i ustalenia miejsca ukrycia się księdza Norka.
W dniu 27. II. 1948 r. o godz. 11.30 udałem się do wsi Krzywizna na spotkanie z ref. Orlikiem który zameldował, że agentura ustalił, iż ks. Norek ukrywa się w kościele (w zakrystii) i wpuszcza do siebie jedynie za umówionym znakiem, tj. trzykrotnego uderzenia w klamkę. Natychmiast udano się do kościoła i po trzykrotnym uderzeniu w klamkę tylnych drzwi od zakrystii odezwał się ks. Norek, pytając się kto idzie. Odpowiedziano mu, że szef PUBP z Kluczborka i że prosi go, by nie bojąc się wyszedł z kościoła, gdyż chce się z nim zamienić kilka zdań. Ks. Norek odpowiedział, że z kościoła nie wyjdzie. Po uświadomieniu mu, że drzwi zostaną wysadzone w wypadku niewyjścia z kościoła ks. Norek poprosił o zostawienie mu 30 minut na modlitwę, na co się zgodzono. Po upływie 30 minut ks. Norek wyszedł z kościoła i udano się wraz z nim na plebanię prosząc, by się nie obawiał i pojechał do Urzędu B. P. w Kluczborku komunikując mu, że chodzi o wyjaśnienie pewnych spraw i natychmiastowe wypuszczenie go. Ks. Norek zgodził się na wyjazd . W podsumowaniu raportu znajduje się opinia kpt. Jana Kani, ówczesnego naczelnika Wydziału V WUBP w Katowicach . Wskazywał on, że podczas akcji w Krzywiźnie nie doceniono „ważności aresztowania księdza przez szefa PUBP w Kluczborku”, co wynikało z „braku operacyjnej oceny i podejścia, i wydelegowania na wykonanie zadania niedoświadczonego operacyjnie referenta Szlachcica Mieczysława”. Natomiast st. ref. Rąpa Mieczysław, jako obcy na tym terenie, winien był wyjechać na akcję jedynie z szefem albo z zastępcą szefa Urzędu . Ponadto samemu szefowi PUBP w Kluczborku przełożony zarzucił „impulsywność w wykonaniu zadania operacyjnego”, brak zastosowania ostrożniejszej taktyki w zatrzymaniu księdza” oraz niewłaściwe wykorzystanie agentury we wsi. Nie odniósł się natomiast zupełnie do faktu oddania strzału ostrzegawczego „na ślepo”, co spowodowało śmierć niewinnej osoby.
Oceniając sytuację w Krzywiźnie po dokonanym zabójstwie naczelnik Wydziału V WUBP z Katowic stwierdzał, że „nastroje wśród ludności Krzywizny były i są pozytywne”, według relacji informatora o kryptonimie „Bucznik” aresztowanie księdza „rozładowało atmosferę”, pogrzeb ofiary był spokojny, wystąpień wrogich nie odnotowano, a ludność wsi oczekuje represji i ewentualnych aresztów ze strony UB. Na dokumencie znajduje się zamaszysty dopisek wykonany ołówkiem: „Ludność oczekuje aresztów” .
W tej sprawie do 1 marca 1948 r. przesłuchano 35 osób, wszystkich dorosłych mieszkańców Krzywizny .
IV. Śledztwo, osądzenie, uwięzienie, próby werbunku
1 marca 1948 r. WUBP w Katowicach przesłał naczelnikowi Wydziału Śledczego tegoż WUBP akta sprawy ks. Norka „podejrzanego o szerzenie propagandy antyrządowej i kwestionowanie obecnych granic Polski” . Także z dniem 1 marca 1948 r. ks. Norek został „przekazany do dyspozycji Wydziału Śledczego WUBP w Katowicach” . Także 1 marca starszy referent Mieczysław Rąb przeprowadził rewizję osobistą ks. Norka, podczas której zakwestionowano: zegarek srebrny „International Patek”, okulary w futerale, 8 „książek do modlitwy”, krzyż, szaty liturgiczne, zapałki, notatki…
3 marca 1948 r. wojskowy prokurator rejonowy w Katowicach „biorąc pod uwagę, że przeciwko [księdzu] Norkowi Michałowi […] w pierwiastkowym dochodzeniu zebrano poważne poszlaki wskazujące na popełnienie przez niego przestępstw przewidzianych w art. 87 w zw. z art. 86 Kodeksu Karnego Wojska Polskiego (KKWP), a mianowicie: ks. Norek Michał na terenie pow. Kluczbork w okresie od początku 1945 r. do dnia aresztowania tj. do dnia 24 lutego 1948 r. w zamyśle usunięcia rządu Rzeczypospolitej Polskiej i zmiany ustroju demokratycznego nawoływał miejscową ludność do wrogiego ustosunkowania się względem partii politycznych i obecnej rzeczywistości” – postanowił zastosować wobec ks. Norka środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego. W dokumencie tym nie oznaczono jednak, do kiedy areszt ma obowiązywać – stosowna rubryka pozostaje pusta! Pod tekstem znajduje się odręczne oświadczenie ks. Norka: „Żadnego takiego zamysłu nie miałem i nie mam, a mianowicie jakie mi przeczytano. Przez podpis stwierdzam tylko to, że mi przeczytano to postanowienie o tymczasowym aresztowaniu” . Ksiądz miał być osadzony w więzieniu karno – śledczym w Katowicach. Samo postanowienie o tymczasowym aresztowaniu skonstruowane było nader „beztrosko”, bowiem oprócz wskazanego wyżej braku, wadliwie wpisano datę zatrzymania księdza, określając ją dodatkowo jako „aresztowanie”, nie zaś zatrzymanie. Ponadto w dokumencie mowa o tym, ze ks. Norek dopuścić się miał przestępstw w okresie „od początku 1945 r.”, podczas gdy z dokumentów UB jasno wynika, że przybył do Krzywizny (Szywałdu) dopiero 7 lipca tego roku .
Jednym słowem ks. Norkowi zarzucano „zbrodnię stanu”, tzn. przygotowywanie się do pozbawienie Polski niepodległości, godzenie w jej integralność terytorialną, dążenie do dokonania zamachu stanu, które to przestępstwa były zagrożone karą śmierci. Oczywiście zarzuty te pozbawione były jakiegokolwiek sensu, jednak w okresie stalinowskim podobnie postępowano z wieloma duchownymi w Polsce .
5 kwietnia 1948 r. ze sprawy ks. Norka wyłączono sprawę przeciwko niejakiej Annie Rudanieckiej. Chodzi prawdopodobnie o osobę, która uruchomiła dzwony kościelne podczas wydarzeń w Krzywiźnie .
8 kwietnia 1948 r. Jan Kieres, oficer śledczy WUBP w Katowicach zaznajomił ks. Norka z materiałami śledztwa . Tego samego dnia tenże oficer zadecydował o pociągnięciu podejrzanego Norka do odpowiedzialności karnej . Nazajutrz, 9 kwietnia 1948 r., zamknięto śledztwo .
9 kwietnia 1948 r. sporządzono akt oskarżenia przeciwko ks. Norkowi . W tym interesującym dokumencie czytam m. in., że oskarżony „rozpoczął działalność antypaństwową, chcąc wszelkimi siłami przeciwstawić się wszystkiemu co jest demokratyczne” . Osadnicy z Centralnej Polski, przeważnie członkowie Polskiej Partii Robotniczej (PPR) byli przez oskarżonego Norka napiętnowani, zaklinani i z kościoła wypędzani”. Ponadto ks. Norek jakoby zabronił osadnikom przyjmowania koni pochodzących z pomocy międzynarodowej (UNRRA) mówiąc, „że kto przyjmie, będzie tym samym zmuszony wstąpić do PPR i odsprzeda duszę diabłu”. Ostrzegał także ludzi przed „parszywymi lisami zarażającymi całą wioską”, co zdaniem oskarżających było atakiem na ludzi „idących z postępem i poświęceniem dla dobra ogółu i Państwa. Ks. Norek „prawie na każdym kazaniu” zalecał modlitwy za sprawujących władzę w Polsce twierdząc, ż są to komuniści i Żydzi, prowadzący kraj do zguby. Dążenie do zmiany ustroju Państwa Polskiego miało polegać na „stwarzaniu antagonizmów i nienawiści pomiędzy repatriantami i osadnikami”. Zabraniał ponoć także czytania gazet „Rolnik” i „Chłopska Droga”, występował przeciwko nauce tańców ludowych w miejscowej szkole, zabraniał posyłania dzieci do tej szkoły, oglądania filmów kinowych mówiących o rozwoju gospodarczym kraju, stawiał opór przy „aresztowaniu” . Nie wiadomo jednak, w jaki sposób ten wiejski proboszcz chciał zagarnąć władzę w kraju i dla kogo. W jaki sposób i po co miałby chcieć oderwać Ziemie Zachodnie od Polski i przekazać je Niemcom, a także w jaki sposób pracował na rzecz obcej agentury.
Ostatecznie ks. Norka oskarżono o to, że:
1. „W czasie od 1945 r. do dnia aresztowania, tj. 27 lutego 1948 r. […] czynił przygotowania do usunięcia przemocą zwierzchniej władzy narodu i zmiany demokratycznego ustroju Państwa Polskiego przez to, że będąc księdzem […] podczas kazań z ambony głosił, iż Państwem Polskim rządzą komuniści i żydzi, prowadzą swoją polityką kraj do zguby, a wszystko to, co głoszą, jest zakłamaną propagandą. Nawoływał ludność, aby nie zajmowała się pracą, gdyż wkrótce wybuchnie wojna i wszyscy wrócą na tereny wschodnie za Bugiem. Na skutek tego ludność nie wykonywała poszczególnych zarządzeń Państwa i zaniedbywała pracę w swoich gospodarstwach rolnych” . Według Jana Kieresa, oficera śledczego WUBP w Katowicach, który podpisany jest pod aktem oskarżenia, tak określone działania ks. Norka wyczerpywały znamiona czynów opisanych w art. 87 w zw. z art. 86§ 1 i 2 KKWP .
2. „W dniu 26 lutego 1948 r. w godzinach nocnych w swym mieszkaniu we wsi Krzywizna […] nawoływał ludność do dokonania gwałtownego zamach na funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego podczas i z powodu pełnienia przez nich obowiązków służbowych przez to, że: wiedząc, iż będzie aresztowany, polecił przy pomocy dzwonów kościelnych wywołać alarm, poczem zwołanej w ten sposób ludności kazał, aby bronili go przed funkcjonariuszami UBP. Ludność polecenia Norka zamierzała wykonać grożąc funkcjonariuszom, wobec czego musieli oni użyć broni palnej” . Ten opór zakwalifikowano jako przestępstwo z art. 27 KKWP w zw. z art. 1 § 2 dekretu z dnia 13 czerwca 1946 r .
Nasz proboszcz oskarżony był zatem m. in. o zbrodnię stanu zagrożoną karą główną!
Na „zasadzie” art. 51 dekretu z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa sprawę ks. Norka winien rozpatrzyć Wojskowy Sąd Rejonowy w Katowicach . Dekret o którym mowa znany był powszechnie jako tzw. „mały kodeks karny”. Sprawy z rozdziału I („przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu publicznemu”) podlegały właściwości sądów wojskowych także w odniesieniu do osób cywilnych .
Częścią aktu oskarżenia był wykaz osób „podlegających wezwaniu na rozprawę sądową” . Oprócz podejrzanego Norka, który przebywał w więzieniu karno – śledczym w Katowicach od 3 marca 1948 r., wezwano w charakterze świadków 26 mieszkańców Krzywizny, miejscowości okolicznych, a nawet z Zabrza. Wśród świadków znalazł się np. Karol Klus, pastor ewangelicki z Kluczborka .
W uwagach podano, że oskarżony został „aresztowany” 27 lutego 1948 r., śledztwo rozpoczęto 30 marca tego roku, a zakończono 6 kwietnia. Szczególnie dyskusyjna jest ta pierwsza data, gdyż według innych dokumentów zatrzymanie ks. Norka nastąpiło 26 lutego. Może mieć to związek z tym, że działania miały miejsce w porze nocnej, zaczęły się wieczorem 26 lutego i trwały jeszcze 27 lutego.
Akt oskarżenia został przesłany przez Wojskową Prokuraturę Rejonową do Wojskowego Sądu Rejonowego tamże 5 czerwca 1948 r. Sam oskarżony nadal przebywał w więzieniu w Katowicach .
W dostępnych mi aktach danych na temat procesu ks. Norka brak. Wiadomo, że został skazany. Tekst na zachowanym w archiwum wycinku z nieznanej gazety kończy się stwierdzeniem: „[…] Zeznania świadków udowodniły całkowicie winę oskarżonego. Rejonowy Sąd Wojskowy [w Katowicach] biorąc pod uwagę, że oskarżony jako człowiek inteligentny zdawał sobie doskonale sprawę z tego, co robił i do czego zmierzał oraz ujemne skutki, jakie działalność oskarżonego mogła wywołać u miejscowego społeczeństwa, skazał byłego proboszcza w Krzywiźnie na 4 lata więzienia” . Ks. Norek został zwolniony z więzienia 27 lutego 1952 r., równo 4 lata po zatrzymaniu. Przez Dział Specjalny (?) więzienia we Wronkach został wytypowany jako kandydat na informatora. W związku z tym WUBP w Poznaniu, któremu „podlegało” więzienie we Wronkach prosiło WUBP w Opolu o „wydelegowanie pracownika celem przygotowania prac związanych z werbunkiem” . W odręcznym piśmie z 18 lutego 1952 r. Stanisław Foks, „referent V wydziału sekcji V” WUBP w Opolu prosił o „zatwierdzenie wytypowanego kandydata na werbunek w charakterze informatora”. Wskazując na wszystkie „grzechy” ks. Norka zaznaczał, że ten przed aresztowaniem „prowadził się moralnie”, posiadał szerokie znajomości wśród księży diecezji i cieszył się ich zaufaniem” . Wskazywał, że tenże musiał cieszyć się poparciem ks. Emila Kobierzyckiego, ordynariusza opolskiego, ponieważ ten „żałował go bardzo” po aresztowaniu. Ks. Norek jako agent miał służyć do rozpracowania środowiska „księży lwowskich”, których opolskie UB na swoim terenie miało 66. Jako ksiądz, który odsiedział wyrok polityczny, miał mieć „wszystkie drzwi otwarte”. „Po zawerbowaniu i wyjściu z więzienia powinien pozostać na terenie woj. opolskiego i zamieszkać w Nysie, Głubczycach ewentualnie w Opolu. Dlatego powinien zająć stanowisko jako wikary w tych miastach, gdyż posiadamy tam największe nasilenie księży tego środowiska i grupy te nie są odpowiednio rozpracowane” . Werbunek miał się odbyć 19 lub 20 lutego 1952 r. w więzieniu we Wronkach. Miał on być uzależniony od informacji, które ks. Norek miał przekazać UB niejako na rozpoczęcie działalności. Kapłan miał być „załamany i szukać poparcia”, dlatego postrzegany był jako dobry kandydat na współpracownika. Po przekazaniu tych informacji na piśmie miała nastąpić propozycja współpracy. UB uważało, że zostanie przyjęta. Po tygodniu od wyjścia z więzienia planowane było kontrolne spotkanie w Opolu. Ks. Norek miał także otrzymać 500 zł, które miały być wysłane na poste restante. Na dokumencie znajduje się odręczna akredytacja szefa WUBP w Opolu, dokonana zielonym ołówkiem: „Rozmowę przeprowadzić według uzgodnionego pytajnika. Werbunek całkowicie uzależniony od otrzymania od „N” materiałów” . Także 18 lutego 1952 r. referent Foks został oficjalnie delegowany do Wronek celem zwerbowania ks. Norka .
V. Uwolnienie i dalsze prześladowania ks. Norka. Pobyt w zakładzie psychiatrycznym i domu pomocy społecznej. Wykluczenie. Śmierć
Dwa dni po wyjściu na wolność, 29 lutego 1952 r. ks. Norek zgłosił się w PUBP w Kluczborku z prośbą o zwrot cennego zegarka (prawdopodobnie marki Patek), którego nie zwrócono mu podczas zwolnienia z więzienia we Wronkach . Zegarek, nabyty w 1938 r. został odebrany właścicielowi podczas rewizji osobistej w WUBP w Katowicach w 1948 r. i nie został przekazany do depozytu we Wronkach, dlatego szanse na jego odzyskanie po czterech latach były praktycznie bliskie zeru.
Nie wiadomo, jaki obrót przyjęły sprawy werbunku kapłana. Brak na ten temat dokumentów archiwalnych. W swoim życiorysie, napisanym 31 października 1953 r. informował on, że po opuszczeniu więzienia i zakończeniu urlopu zdrowotnego został przez władzę kościelną oddelegowany na stanowisko duszpasterza w Zawiszycach, niedaleko Lisięcic w powiecie głubczyckim. Parafię tę objął w końcu listopada 1952 r.
Nie oznaczało to jednak końca prześladowań. Na ks. Norka wysyłano kolejne donosy. Najprawdopodobniej chodziło o stworzenie wrażenia, że jest on chory psychicznie i wymaga specjalistycznego leczenia w izolowanym zakładzie. Wydaje się, że owo planowane i przygotowywane zesłanie do „psychuszki” mogło być zemstą UB za odmowę agenturalnej współpracy. Oto 7 stycznia 1954 r. Jan Głuszek kierownik referatu ds. wyznań z Głubczyc meldował, że ks. Norek wkrótce po przybyciu do Zawiszyc z nieznanych przyczyn chciał wieźć dzieci szkolne na badania lekarskie do Opola, czemu skutecznie sprzeciwiły się lokalne władze oświatowe. Ponadto „w ostatnią niedzielę z ambony obrugał te panienki, które chodzą w nylonowych bluzkach, bo i cycki (sic!) widać” . Wskutek tego „panny nie chodzą obecnie do kościoła”, wydawał się ubolewać wyznaniowiec. Wobec tego stwierdzono, że ks. Norek „dostaje ataków, na które jest konieczne skierowanie do zakładu dla psychicznie chorych, ponieważ robi szereg innych głupstw, które mogą być szkodliwe” . Uruchomiono także agenturę, zaczęły nadchodzić meldunki „z terenu”. I tak, informator „Paweł” donosił 14 września 1953 r., że ks. Norek jest to „szalony opozycjonista”, na którego więzienie nie oddziałało. „Wymieniony miał się na zjeździe duszpasterskim księży na Górze św. Anny mocno popisywać, zabierając głos w dyskusji” . Informator „Jankowski” w donosie z tego samego dnia podawał: „Norek zabierając głos cytował dokładnie znaną mu książkę „Naśladowanie Chrystusa” […], że to co wykładowca powiedział, zawarte jest w tej książce. Po jego przemówieniu dało się zauważyć, że księża nie biorą go za rozumnego – nastąpił ogólny śmiech i nawet było słychać, że któryś z księży przedrzeźniał mu trąbką od motocykla” . Wykryto także, że ks. Norek „utrzymuje kontakty korespondencyjne na stopniu towarzyskim z ob. Franciszkiewicz K.”, zamieszkałym w Stanach Zjednoczonych. Poza tym żadnych kontaktów korespondencyjnych nie stwierdzono .
30 lipca 1955 r. Powiatowa Delegatura ds. Bezpieczeństwa Publicznego (PD ds. BP) w Głubczycach w piśmie do naczelnika Wydziału X WU ds. BP w Opolu zawarła „dodatkowe informacje” na temat ks. Norka. Napisano, że był on rozpracowywany przez PD ds. BP w Głubczycach, że sprawę zlikwidowano 30 lipca 1955 r. a jej bohatera „zarejestrowano w Wydziale X WU ds. BP w Opolu jako skazanego na 4 lata za wrogą działalność p-ko PRL w 1948 r.” Materiały sprawy przesłano do Wydziału X celem złożenia w archiwum . 31 lipca 1955 r. ks. Norek został zarejestrowany w ewidencji ogólno – operacyjnej Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego . 18 stycznia 1957 r. materiały dotyczące tej sprawy zostały przekazane do Naczelnika Wydziału Ewidencyjno – Operacyjnego ds. Bezpieczeństwa Wojewódzkiej Komendy Milicji Obywatelskiej w Opolu „celem zarejestrowania w kartotece ogólno – informacyjnej” .
Co jednak działo się z ks. Norkiem po objęciu przez niego placówki w Zawiszycach, czyli od końca listopada 1952 r. Dostępne archiwa milczą na ten temat, jesteśmy zdani na wspomnienia nielicznych świadków. Ci zaś mówią, że nasz bohater po opuszczeniu więzienia, gdzie był poddawany torturom i po krótkim duszpasterzowaniu w Zawiszycach został skierowany na terapię do szpitala dla psychicznie chorych w Branicach, czy też do placówki opiekuńczej, która przy tym szpitalu funkcjonowała. Po powstaniu domu pomocy społecznej w Klisinie został do niego skierowany. Tam odnalazł go klisiński proboszcz, ks. Walenty Kozioł, który zapraszał go na obiady i zabierał na konferencje, utrzymując w obiegu życia kapłańskiego. Wiele łączyło ks. Norka z ks. bpem Antonim Adamiukiem – obaj urodzili się w USA, razem studiowali w seminarium duchownym, byli kolegami kursowymi . Biskup wspierał księdza wiele lat. Ks. Norek zmarł 25 grudnia 1981 r., niespełna dwa tygodnie po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego. Dzień śmierci jest znakiem. Ks. Michał zwalczał komunizm przez całe swe kapłańskie życie. Był przewodnikiem, pasterzem, wyznaczał kierunki. Ktoś powie, że być może był zbyt radykalny, może trzeba było działać „z większym wyczuciem”? Stawianie Panu Bogu świeczki, a diabłu ogarka jest obecnie bardzo modne, także w Kościele…Ks. Norek był jednak sobą, był bardzo odważny . Zapłacił wielką cenę, ale nigdy się nie poddał. Po latach cierpień odszedł nieugięty, tak jak żył.
VI. Podsumowanie
Jak pisze H. Dominiczak: „Od niemal pierwszych chwil powstania resortu bezpieczeństwa publicznego masowe aresztowani ludzi stały się podstawą działania wszystkich komórek operacyjnych tych organów. Liczba aresztowanych osób, obok ilości założonych spraw i liczby zwerbowanych agentów, stanowiły podstawę oceny każdego funkcjonariusza […]. Aresztowań dokonywano w wielu przypadkach bez sankcji prokuratorskich, często bez żadnych podstaw. […] W te same tryby aparatu bezpieczeństwa wpadali duchowni, dla których funkcjonariusze UB nie mieli żadnych ulg – wróg był tylko wrogiem […]” .
Na lata 1948 – 1955 przypadał okres najbrutalniejszych ataków na Kościół, które miały „zmiękczyć” go i skłonić go do zaakceptowania warunków tzw. porozumienia z 14 kwietnia 1950 r. Na Śląsku Opolskim w lutym 1948 r. aresztowany został m. in. ks. Nowak z Kluczborka , ks. Miller z Zawadzkiego, a także ks. Norek z Krzywizny.
Uzyskane materiały archiwalne dot. sprawy ks. Norka są niekompletne, zatem i cała opowieść ma wiele luk. W miarę spójnie udało się odtworzyć działania UBP do momentu sporządzenia aktu oskarżenia. Akt oskarżenia sprawia wrażenie wyssanego z palce, zarzuty postawione proboszczowi z Krzywizny są fantastyczne, nijak mają się do rzeczywistości, o której mówią chociażby relacje z „nasłuchu agentury” w Krzywiźnie. Ale tak postępowano z wieloma kapłanami w początkach lat 50 – tych XX w. UBP zatuszował sprawę zabójstwa młodej nauczycielki przedszkola, dokonanego przy próbie zatrzymania ks. Norka. Nie mam żadnych dokumentów z procesu i z odbywania kary więzienia. Ludzie znający sprawę ks. Norka twierdzą, że podczas odbywania kary był traktowany w sposób bestialski. Prawdopodobnie dokumenty o tym mówiące zostały wybrakowane przy pierwszej okazji, ukazywały bowiem jasno całe bezprawie stosowane przez komunistyczny aparat terroru. Wiadomo, że ks. Norek był wytypowany do pozyskania jako agent mający działać po uwolnieniu w środowiskach księży „lwowskich” na Opolszczyźnie. O efektach tych działań znów nic nie wiadomo, prawdopodobnie zakończyły się fiaskiem, zatem nie było się czym chwalić i dokumenty zniknęły z archiwów. Jednak advocatus diaboli zapytałby tutaj zapewne - a może wręcz przeciwnie?
Nie wiadomo, jak odwołano naszego bohatera z placówki w Zawiszycach. Czy władze kościelne ugięły się wobec nalegań strony państwowej? Na jakim oddziale przebywał w Branicach? Jak długo? Czy był leczony (na co?), czy tylko izolowany? Żadne archiwa nie przechowują już tego rodzaju dokumentacji medycznej z lat 50 – tych XX w… Jak trafił do domu opieki w Klisinie, gdzie przebywał ponad 20 lat? Jak wyglądało tam jego bytowanie? Z pomocą przychodzą osoby znające ks. Norka z tych czasów, jednak ich relacje są bardzo ogólnikowe i czasem sprzeczne.
Śmierć młodej (19 – letniej?) przedszkolanki Mirosławy Zarzyckiej była raczej nieszczęśliwym wypadkiem. Spanikowany ubowiec strzelał na oślep, „w powietrze”, aby zastraszyć napierający tłum. Bardzo lekkomyślnie obszedł się z bronią, spowodował śmierć niewinnej osoby, jednak zabić raczej na pewno nie chciał. Oczywiście, to zabójstwo zostało przez Urząd Bezpieczeństwa zupełnie zmarginalizowane i potraktowane rzeczywiście jako „wypadek przy pracy” (być może jako forma obrony koniecznej lub niezbędnych działań mających za cel zapanowanie nad tłumem?). Raczej nikt za nie nie odpowiedział.
Mamy zatem w naszej historii chyba więcej pytań niż odpowiedzi. W nauce często tak bywa. Być może w przyszłości uda się wypełnić dotkliwe luki w naszej wiedzy o tym Bohaterze. I lepiej przedstawić jedną kroplę w oceanie Wieczności. Ludzkie życie….
VII. Aneks
Zeznania dotyczące działalności ks. Norka sprzed jego zatrzymania przez UB.
„Materiały na ks. Norka” były gromadzone przez kluczborski PUBP co najmniej od lata (wiosny?) 1947 r. (streszczenia niektórych raportów zaprezentowano wyżej). Wydaje się być interesujące, jak wyglądały zeznania niektórych mieszkańców Krzywizny w tej sprawie. Były one pozyskiwane „wobec konieczności ustalenia śladów przestępstwa” w oparciu o niezidentyfikowaną podstawę prawną. Należy pamiętać, że najprawdopodobniej większość świadków była zastraszana tak, aby zeznania wypadły po myśli PUBP.
1. Zeznania Józefa Osełki z 8 sierpnia 1947 r.
„W sprawie niniejszej wiadomo mi, co następuje: W dniu 29. VI. 1947 r. będąc na odpuście Piotra i Pawła w gromadzie Rożnów byłem na kazaniu, na którym ks. Norek Michał miał okolicznościowe kazanie (sic!), na którym w pewnym momencie poruszał sprawy niemające nic wspólnego z uroczystością w tym dniu. W trakcie wygłaszania kazania oświadczył: >>Chrześcijanie, nie słuchajcie tych ludzi, którzy przychodzą do was do mieszkań i namawiają do innej wiary, nie wierzcie im, gdyż wiara katolicka jest najprawdziwsza. Nie słuchajcie tych, którzy namawiają was na zło, nie patrzcie się na tych, co są na wysokich urzędach, mają kieszenie pełne pieniędzy, a nawołują was do złego, i módlcie się za tych, co nie wierzą w Boga<<. Wychodząc z kościoła w towarzystwie ob. Romaskiego (Romańskiego?) oświadczyłem mu, że kazanie to i słowa, które używał w/w ksiądz na kazaniu nie powinny mieć miejsca w kościele, gdyż znajdowały się tam dzieci i młodzież niepełnoletnia. […]” .
2. Zeznania Jana Gawlika z 4 sierpnia 1947 r.
„Oświadczam w sprawie księdza Norka Michała z Szywałdu pow. Kluczbork w sprawie zajścia na obiedzie wydanym przez parafię w Szywałdzie w czasie odpustu w 1946 r. Wobec około 60-ciu osób, między innymi ówczesnego starosty powiatowego Przybylskiego Witolda, Vicestarosty Lisa Bronisława, burmistrza Jarasza Wilhelma, inspektora szkolnego Gawlika Jana, księdza doktora Thüle Kazimierza, kilku księży z sąsiedniej parafii oraz kilkudziesięciu obywateli gromady Szywałd, ks. Norek Michał jako gospodarz przyjmujący […] wygłosił powitalne zagajenie podczas obiadu. W toku przemówienia […] użył pewnych antyrządowych określeń przeciw osobom niewierzącym a zasiadającym w Rządzie czy na stanowiskach państwowych. Poruszone słowa wywołały odruch zebranych (!), który wyraził się pewnym zamieszaniem, poruszeniem i niezadowoleniem. Między innymi ksiądz doktor Thüle, jakkolwiek sam skądinąd znany jako przeciwnik obecnego ustroju lecz jako polityk zdający sobie sprawę z wystąpienia ks. Norka kręcił się niespokojnie na krześle i półgłosem odezwał się do siedzącego obok inspektora Gawlika: >>Ten nam narobi nieprzyjemności i kłopotu<<. Vicestarosta Lis zareagował bezpośrednio i ostro przeciw wynurzeniom ks. Norka tak, że ks. Norek dalej nie przemawiał. Starosta powiatowy […] odpowiedział niby w całości na poruszone zagadnienia, jednak jego argumenty jako starosty i przedstawiciela Rządu nie wypadły zbyt mocno może dlatego, iż był się bał czy krępował, a może dlatego, że nie był dość mocnym mówcą” .
3. Zeznania Bronisława Romańskiego z 7 sierpnia 1947r.
„W dniu 29 czerwca 1947 r., będąc w gromadzie Rożnów na odpuście i wyświęceniu kościoła Piotra i Pawła, ksiądz Norek Michał z Szywałdu w czasie […] kazania nawoływał zgromadzonych w kościele” „Chrześcijanie nie porzucajcie wiary […], nie słuchajcie tych, co was nawołują na zło, nie patrzcie się na tych, co są na wysokich urzędach i mają pełne kieszenie pieniędzy, a nawołują was do złego i módlcie się za tych, co nie wierzą w Boga itp. Po wyjściu z kościoła ludność miejscowa była oburzona […]”.
4. Zeznania Piotra Grabusa z 29 sierpnia 1947 r.
„Księdza Norka Michała znam od 1945 r., kiedy to w czerwcu przybył do naszej wioski […] i objął parafię. W kazaniach swych […] zawsze krytykuje tych ludzi, którzy nie wierzą w Boga i tych, którzy biorą srebrniki mówiąc, aby się za nich modlić, gdyż opętał ich szatan. W jednym [ze] swoich kazań wyraził się, aby modlić się za PPR-owców, socjalistów, komunistów i żydów, ponieważ nie wiedzą, co czynią. W związku z zabójstwem, jakie miało miejsce na zabawie na początku tego miesiąca ksiądz na cmentarzu wygłosił okolicznościowe kazanie piętnując wszystkich ludzi, którzy brali udział w zabawie, mówiąc, że wszyscy są współmordercami, którzy brali w niej udział i [ją] organizowali. Moim zdaniem ksiądz Norek Michał przez swoje kazania […] robi ferment i niezadowolenie wśród miejscowych mieszkańców, którzy byliby zadowoleni, gdyby księdza Norka Michała przeniesiono do innej parafii”.
5. Zeznania Józefy Gincz z 29 sierpnia 1947 r.
„księdza Norka Michała poznałam we wrześniu 1946 r. […] kiedy chodził po wsi po kolędzie. Od samego początku zauważyłam, że ksiądz Norek Michał na kazaniach […] krytykuje kobiety, że usta sobie malują, krótkie sukienki noszą lub też są nieodpowiednio uczesane. Na jednym ze swych kazań wyraził się, że kto będzie na zabawie tańczył tango, przy spowiedzi nie da [mu] rozgrzeszenia. W ogóle księdza tego interesują rzeczy prywatne, jak na przykład, ile kto zarabia, a czy jestem ślubną żoną itp. rzeczy. Moim zdaniem ksiądz Norek Michał musi być pomylony, gdyż na swoich kazaniach takich głupstw by nie wypowiadał, czym wywołuje śmiech młodzieży miejscowej” .
6. Zeznanie Stanisława Smalińskiego z 29 sierpnia 1947 r.
„W 1945 r. zostałem skierowany przez Inspektorat miejscowy na kierownika szkoły powszechnej w miejscowości Szywałd. Od samego początku […] zauważyłem, że miejscowy ksiądz Norek Michał na kazaniach swych prześladuje ludzi, którzy nie mają ślubnych żon, którzy nie chodzą do kościoła, a tak samo krytykuje kobiety, które się krótko ubierają. W dniu 17 VIII 1947 r. na kazaniu swym dał przykład ludziom, że będąc w Opolu zapytał się na ulicy pewnej panienki o wskazanie mu drogi do lekarza. >>W trakcie […] rozmowy zapytałem się jej, czy należy do harcerstwa, odpowiedziała, że nie, a należy do ZWM [Związek Walki Młodych – A.S.], ja na to dałem jej zapytanie, z kim ty walczysz panienko, i nie otrzymałem odpowiedzi<<. W dalszym […] kazaniu nadmienił, że nazwa miejscowości Szywałd została zmieniona na Krzywiznę, nikt się nas o zdanie nie pytał, a przecież jesteśmy ludźmi dojrzałymi, podatki płacimy dając przykład, że mogłaby się wieś nazywać Kościuszkowo, a Kościuszko też był uważany za demokratę. Nadmieniam, że moim zdaniem ksiądz Norek Michał jest fanatykiem religijnym” .
7. Zeznania Jana Guzika z 9 września 1947 r.
„Ja […] znam księdza z Szywałdu od ubiegłego roku, lecz nazwiska jego nie znam. Ksiądz ten na kazaniach swych wypowiada się przeciwko Rządowi J. N. (Jedności Narodowej – AS), Partii i członkom PPR różniąc osadników między repatriantami, a to wykorzystuje dla swoich celów . Raz gdy Śliwiński nie pojechał z księdzem na podwodę, to zaraz na kazaniu wypowiedział się tak, że „będę się modlił za to, żeby konie zabiły mu druciki od prądu”. W ogóle ksiądz ten nie zajmuje się bardzo religią, a tylko wydaje jakieś broszury przez swoich zaufanych ludzi. Na tym kończę swoje zeznanie, ponieważ ja nie interesuję się zbytnio księdzem i nie chodzę często na kazania”.
8. Zeznania Mieczysława Kury z 4 października 1947 r.
„Dnia 7 września 1946 r. będąc w kościele w Szmardach na kazaniu słyszałem, jak ksiądz z Szywałdu […] mówił, że PPR-owcy nie chodzą do kościoła, że oszukują ludność bezpartyjną, że wszyscy nie żenią się, tylko siedzą na wiarę. Oprócz tego ksiądz ten przemówił do zebranej ludności, ażeby modliła się za PPR-owców. Na tym kończę swoje zeznanie, bo nie słyszałem całego kazania księdza”.
9. Zeznania Henryka Bzdona (Bzdonia?) z 4 października 1947 r.
„Dnia 7 września 1946 r. będąc w kościele w Szmardach Dolnych słyszałem, jak ksiądz z Szywałdu na swoim kazaniu wyrażał się ujemnie na Rząd Jedności Narodowej i Partię PPR. Wyrażał się w ten sposób: „PPR-owcy nie chodzą do kościoła tylko chodzą na swoje zebrania”. Wobec wszystkich ludzi wyrażał się „aby ludzie modlili się za PPR-owców, za socjalistów, za komunistów i za żydów, ponieważ ludzie ci nie wiedzą, co czynią”. Nadmienił także, że Polska nie powinna mieć żadnych opiekunów nad sobą i wiele innych t.p. rzeczy, których ja już sobie nie przypominam”.
10. Zeznania Piotra Płonki z 10 października 1947 r.
„W dniu 28 września 1947 r. o godz. 11 – tej byłem w kościele we wsi Krzywizna […], gdzie w tym dniu kazanie miał ksiądz Norek Michał. W przemowie swojej podczas kazania kategorycznie zabraniał ludności czytać gazety jak: Trybuna Robotnicza, Dziennik Zachodni i Dziennik Ludowy nadmieniając przy tym, że to, co w gazetach piszą, to jest wszystko kłamstwem, a chcą tylko zwalczyć religię katolicką, że Rząd obecny nie dopuszcza księży do szkół zawodowych tylko dlatego, aby dzieci, które są przyszłym pokoleniem narodu wychować bez Boga. Następnie wypowiadał [się], że wszystko wisi na włosku i wkrótce będzie wojna, że ludność na tych ziemiach i tak nie pozostanie, że ziemie te musimy jeszcze opuścić, bo prawdziwa nasza ziemia jest na wschodzie, która została przepojona krwią polskich żołnierzy, że ludzie nie powinni wstępować do żadnych partii demokratycznych i organizacji, ponieważ oni zwalczają wiarę katolicką i przez to naród polski prowadzą do zguby. Następnie w miesiącu czerwcu 1947 r. ksiądz Norek Michał powiedział na kazaniu, że nadciąga czarna chmura i wkrótce się zmieni, że my wszyscy pójdziemy na ziemie swoje ojczyste, które mamy na wschodzie. Nadmieniał również z naciskiem, żeby ludzie dużo się pracą nie przejmowali, a więcej uczęszczali do kościoła, bo bez Boga ludzie daleko nie zajdą. Nadmieniam, że ksiądz Norek Michał jest wrogiem demokracji ludowej, gdzie często dał temu dowód na swoich kazaniach”. Na dokumencie odręcznym pismem zaznaczono, że P. Płonka jest członkiem PPR .
11. Zeznania Marii Pietrowicz z 10 października 1947 r.
„W dniu 28 września 1947 r. o godz. 11-tej byłam w kościele w Szywałdzie […], gdzie w tym dniu kazanie miał ksiądz Norek Michał. Podczas kazania […] kategorycznie zabraniał ludziom brać gazety (trybunę Robotniczą, Dziennika Zachodniego i Dziennika Ludowego) nadmieniając przy tym, ze to wszystko jest kłamstwem, co w gazetach piszą, że to wszystko to tylko zwalczanie religii katolickiej, że rząd nie dopuszcza obecnie księży do szkół zawodowych po to, aby dzieci […] wychowywać bez Boga. Następnie powiedział, że wkrótce będzie wojna i już wszystko wisi na włosku, że ludność i tak na tych ziemiach nie pozostanie, że ziemie te muszą opuścić, bo prawdziwa nasza ziemia jest na wschodzie, gdzie została przepojona krwią polskich żołnierzy, że ludzie nie powinni wstępować do żadnych partii demokratycznych i do żadnych organizacji, ponieważ oni zwalczają wiarę katolicką i przez to naród polski doprowadzą do zguby. Nadmieniam, że będąc raz w zimie w kościele w Szywałdzie ten sam ksiądz powiedział na kazaniu, żeby PPR-owcy i inni partyjni powychodzili z kościoła, bo ich wszystkich wskaże palcem i narobi im wstydu. Nadmieniam, że ludność katolicka nie jest zadowolona, gdyż ksiądz Norek Michał zamiast przemawiać o religii, to prowadzi politykę w kościele, przez co większa część ludności naszej gromady nie chce chodzić do kościoła”.
W ostatnich dwóch zeznaniach podejrzenia budzą pewne, praktycznie identyczne wypowiedzi przesłuchiwanych. Może to oznaczać, że treść zeznań była przesłuchującym co najmniej sugerowana.
12. Zeznania Mikołaja Misiewicza z 10 października 1947 r.
„Znam księdza Norka Michała od czasu przybycia do wsi Krzywizna […]. Daty nie pamiętam, kiedy ksiądz Norek […] na kazaniu wypowiadał się, że będzie wojna, bo jeszcze nie jest skończona, że ludzie więcej powinni się modlić, bo kto wie, co jeszcze z nami może być. Następnie często wypowiada się, żeby ludzie w niedziele nie pracowali na roli tylko przychodzili do kościoła, bo bez Boga nic nie będzie, a to, co gazety piszą, to jest nieprawda.
Nadmieniam, że jak któryś z gospodarzy odmówi pomocy w pracy księdza, to zaraz ksiądz takiego człowieka obgaduje na kazaniu i życzy mu, aby mu konie zdechły itp., poprzez co ludność jest bardzo oburzona”.
13. Zeznania Antoniego Maliniaka z 10 października 1947 r.
„Znam księdza Norka Michała od 1945 r. z częstego uczęszczania do kościoła. Ksiądz norek na kazaniach często wypowiada, że będzie jeszcze wojna, żeby nie poświęcać dużo czasu pracy, a więcej dla Boga, bo jeszcze nie wiadomo, co będzie, że może jeszcze będziemy musieli te ziemie opuścić, w ten sposób wypowiadał się mniej więcej w marcu 1947 r. […] Ksiądz Norek Michał zamiast na kazaniach mówić o religii, to porusza politykę i sprawy prywatne rolników, przez co ludność się oburza i nie chce uczęszczać do kościoła”.
14. Zeznania Piotra Grabusa z 10 października 1947 r.
„Ks. Norka znam jedynie z tego względu, że chodzę do kościoła. Mogę o nim powiedzieć, że kazania, które […] wygłasza są o zabarwieniu politycznym. Jako przykład podam, że dnia 28 września 1947 r. byłem w kościele w Szywałdzie i słyszałem, jak ks. Norek na kazaniu mówił z naciskiem, żeby ludzie […] nie czytali Trybuny Robotniczej, Dziennika Wschodniego [!] i Rolnik Polski, że to nie jest katolickie i szkodzi wierze katolickiej, a jak ktoś chce jakąś gazetę prenumerować, niech przyjdzie do niego. Następnie do zebranych ludzi w kościele powiedział: „Wy i tak tu nie będziecie. Czarna chmura wisi nad nami”.
15. Zeznania Danuty Śliwińskiej z 11 października 1947 r.
„[…] kiedy była w kościele dnia 28 września 1947 r. słyszałam, jak ks. Norek krzyczał z ambony i zabraniał kategorycznie czytania gazet Trybuny Robotniczej, Dziennika Zachodniego i Rolnika Polskiego. Następnie słyszałam, jak ks. Norek mówił do zebranych ludzi w kościele: „Wy na tych ziemiach i tak nie pozostaniecie, te ziemie jeszcze musimy opuścić, a wrócimy na nasze ziemie wschodnie”. […] Z naciskiem powiedział, żeby ludność nie przejmowała się pracą, ażeby więcej do kościoła chodziła”.
16. Zeznania kolejnego świadka, Konstantego Szara z 11 października 1947 r. później także Danuty Szar i Jana Guzika z tego samego dnia są niezwykle podobne do wyżej przedstawionych zeznań Śliwińskiej, Grabusa, Misiewicza, Pietrowicz i Płonki. Moim zdaniem były one w dużej mierze dyktowane im przez funkcjonariuszy UB. Dotyczy to zasadniczo wszystkich zeznań z 10 i 11 października 1947 r. Przesłuchującymi byli w tych dniach Stefan Orlik z V Referatu WUBP w Kluczborku i Wiktor Kocoń z V Wydziału WUBP w Katowicach. Stałymi elementami wspominanymi przez świadków są rzekomy zakaz czytania i prenumerowania prasy komunistycznej, zniechęcanie osadników do pracy w nowych gospodarstwach i możliwy powrót na Wschód, nakłanianie PPR-owców do pokuty i nawrócenia. Są w tych zeznaniach oczywiście pewne „wariacje”, jednak te elementy są stałe. Często przesłuchiwani wspominają o uczestnictwie we Mszy św. 28 września 1947 r. i to jedno zdarzenie stanowi oś całego zeznania.
17. Zeznania Jana Płonki z 9 września 1946 r.
„Księdza tutejszego znam […]. Od półrocza już jest jak jawnie propaguje przeciwko Rządowi Jedności Narodowej i Partii PPR. Na swych kazaniach i układaniem piosenek antypaństwowych. Ksiądz ten wraz z księdzem ze Szmard sieje wrogą propagandę przeciwko Rządowi […]. Wyżej wymieniony ksiądz z Szywałdu (Norek – AS) sam układa pieśni, jak na przykład Rotę (chodzi raczej o przeróbkę tekstu Roty – AS) i pacierze i każe się tego uczyć dzieciom w szkole, a gdy narzeczeństwo chce się pobrać, tak samo musi się nauczyć tego pacierza, gdyż w przeciwnym razie nie udzieli im ślubu. W ubiegłym miesiącu na kazaniu w Szywałdzie ksiądz wypowiedział się tak, że człowiek, który należy do Partii PPR sprzedał duszę diabłu, a tak samo ten, który dostanie konia z UNRRA , że jest on już PPR – owcem. Kazania te trwają już prawie od pół roku, lecz nie na każdym kazaniu wypowiada się przeciwko Rządowi […] i Demokracji a to z tego powodu, gdy zauważy obce twarze w kościele”.
18. Zeznania Jana Kleszcza z 9 września 1946 r.
„Ja Kleszcz Jan znam księdza z Szywałdu od ubiegłego [roku], od czasu, gdy przyjechał na te ziemie. Ksiądz ten na wszystkich swoich kazaniach występuje przeciwko Rządowi […] i Partii PPR oraz stara się poróżnić między repatriantami […] i wypowiedział się raz jadąc ze mną, widząc prowadzone konie z UNRRA, że już trzy dusze zostały sprzedane. […] Innym razem ksiądz wypowiedział się, że będzie się modlił, aby wszyscy, co pobili sołtysa tej wsi, a poszli do wojska, żeby ich wszystkich pozabijało, a na tym miejscu, gdzie krew sołtysa się polała, chce wystawić figurę. Wiem o tym, że ksiądz ten rozdaje jakieś gazety i broszury, a tak samo [mówił], żeby nie zapisywać się do PPR, gdyż sprzedaje się dusze diabłu”.
19. Zeznania ks. Michała Norka z 5 grudnia 1947 r.
„W odpowiedzi na postawione pytanie wyjaśniam, że w moim mieszkaniu nie była przeprowadzona żadna rewizja, w której to zabrana była pieśń religijna „nie rzucim Chryste świątyń twych” na melodię Roty […]. W sprawie pieśni religijnej […] wyjaśniam, że została ona przeze mnie powielona na powielaczu w ilości około 500 sztuk w sierpniu 1946 r. na odpust Matki Boskiej Częstochowskiej w dniu 26 sierpnia. Powielone egzemplarze rozdałem między wiernych, pozostało mi jeszcze od 40 do 50 sztuk, które to znajdują się w moim mieszkaniu. Pieśń, którą odbiłem na powielaczu, pochodzi ze Wschodu, która w ostatnich latach przed wojną często była śpiewana […]. Obecnie pieśń ta została wydana w książeczce pt. „Adoracja Chrystusa Króla” w roku 1947 nakładem kurii diecezjalnej w Katowicach, którą to książeczkę dołączam do protokołu. Odnośnie rozbieżności w tekście przebitej pieśni przeze mnie i oryginału w broszurce nie mogę udzielić konkretnych wyjaśnień, zaznaczam, że wzór tej pieśni miałem jeszcze ze Wschodu […]. Powielacz do powielenia tego tekstu jest własnością Braci Gajek, którzy w Kluczborku posiadają sklep materiałów piśmiennych, a którzy to na moją prośbę pieśń tę powielili. W 15 – tym wierszu w protokole zostały zakreślone dwa wyrazy […]”.
Zeznania świadków po zatrzymaniu ks. Norka i po śmierci Mirosławy Zarzyckiej
1. Zeznania Jana Guzika z 26 lutego 1948 r.
„Wieczorem dnia 26 lutego 1948 r. położyłem się wcześnie spać nic nie wiedząc […] o niczym, jedynie syn mój mówił, że o piątej po południu przyjechało Bezpieczeństwo aresztować księdza. Gdy już spałem późnym wieczorem, usłyszałem raptem dzwony kościelne i trąbienie na wiosce. Nie wiedząc, co się dzieje wstałem z łóżka, ubrałem się i wyszedłem na ulicę. Na ulicy zauważyłem jak ludzie całym szeregiem, jeden za drugim gonili w stronę kościoła. Podszedłem pod dom Szostaka i wówczas zastałem tam jego i spytałem, co się dzieje, na co Szostak oświadczył, że po księdza przyjechało bezpieczeństwo chcąc go aresztować, a durni ludzie biegną, by go bronić. Przy tym […] jak wyszedłem na drogę widziałem, jak chłopak lat około 16, syn Wyszyńskiego, biegł przez wioskę trąbiąc bez przerwy i wywołując ludzi z mieszkań. Gdy się od Szostaka o tym dowiedziałem, nie poszedłem już pod kościół ale skierowałem swoje kroki do domu i poszedłem spać. Spałem do rana. Nazajutrz po wiosce nie chodziłem i nie dowiadywałem się, ponieważ nie są przychylni nam osadnikom repatrianci i nie powiedzieliby i tak nic, więc nie interesowałem się tą sprawą […]”.
2. Zeznania Jana Sierowca, funkcjonariusza PUBP w Kluczborku z 28 lutego 1948 r.
„W dniu 26 lutego 1948 r. z polecenia szefa Urzędu kpt. Burzyńskiego udałem się samochodem ok. 23.00 wraz z szefem i funkc. WUBP w Katowicach ob. Rąpem Mieczysławem do wsi Krzywizna. Zajeżdżając do wsi szef wraz z ob. Rąpem weszli do plebanii, ja zaś zostałem na posterunku przed plebanią. Po upływie ok. 10 minut usłyszałem, że ktoś trąbi w trąbkę we wsi, a ponieważ wiadomo mi było, że ludność wsi Krzywizna już raz w tym dniu stawiała władzy opór, nie dopuszczając do zatrzymania ks. Norka, pobiegłem w kierunku usłyszanej trąbki i około 20 m od plebanii zatrzymałem mężczyznę, który krzyczał „Janek, trąb głośniej, bo księdza zabierają”. Mężczyźnie odebrałem portfel ze zdjęciem i oddałem je szefowi. Za chwilę usłyszałem głos drugiej trąbki na drugiej stronie wsi. Później widziałem, jak z plebanii wyszedł szef, kpt. Burzyński, udając się po milicję, do mnie doszedł ob. Rąp Mieczysław oraz nadszedł również szofer Sołtysik z automatem. Stojąc tak usłyszałem bicie dzwonu w kościele, wobec czego powiedziałem do Sołtysika, by stał przy drzwiach plebanii i nie wypuszczał nikogo, sam zaś pobiegłem do księdza chcąc sprawdzić, kto dzwonił i stwierdziłem, że drzwi do kościoła były pozamykane, a dzwon w dalszym ciągu dzwonił i dzwonił około półtorej godziny. Gdy tylko dzwon się rozległ słyszałem, że dużo ludzi zbiega się z ulicy w kierunku kościoła. Wówczas wróciłem do Sołtysika i Rąpa z zamiarem obstawienia plebanii i niedopuszczenia tłumu, gdyby ten usiłował wtargnąć. Obejmując swoje posterunki kobiety i mężczyźni poczęli krzyczeć „banderowcy, banderowcy” i usłyszałem łamanie płotu. Ja odezwałem się do zbliżających [się] ludzi, by wstrzymali się i rozeszli, i nie robili zbiegowiska, gdyż w przeciwnym razie będę zmuszony użyć broni. Odbezpieczyłam automat […] gotowy do strzału. Ludzie nie usłuchali mego wezwania i słyszałem, jak wołano „przegonimy ich” i wciąż zbliżali się w kierunku naszym od strony kościoła. Gdy ludzie podeszli tak blisko mnie, że prawi zaszli mnie już z dwóch stron, krzyknąłem „cofnąć się, bo będę strzelać”, co nie poskutkowało, a widząc, że ludzie chcą mi wydrzeć broń, usiłowałem wystrzelić, gdy nagle rozległ się za mną strzał i pocisk przeszedł tuż nad moją głową. Później dowiedziałem się, że wystrzelił ob. Rąp Mieczysław. Gdy padł strzał ponownie ostrzegłem nacierających ludzi, by się rozeszli, bo będę strzelał w tłum, co poniekąd poskutkowało, gdyż część wycofała się, lecz kilka kobiet krzyczało „nie ruszymy się, strzelajcie, za księdza naszego życie oddamy”. Gdy ludzie się wycofali nadszedł funkcjonariusz Orlik i Szlachcic oświadczając mi, że kobieta została zastrzelona. Ja, Rąp i Orlik, Szlachcic i Sołtysik udaliśmy się w kierunku, gdzie stał nasz samochód. W pewnym momencie podszedł do nas ob. Omelański Dominik, mieszkaniec wsi Krzywizna i zwrócił się do nas słowami, że może postrzelona jeszcze żyje i można by ją odwieźć samochodem do szpitala. Ja natychmiast udałem się z Omelańskim do domu, gdzie leżała postrzelona, chcąc wejść do środka. Ludzie wokół zebrani poczęli krzyczeć „wy komuniści, banderowcy”. Ja odezwałem się, że przyszedłem zobaczyć postrzeloną, gdyż jest samochód i można by ją odwieźć do szpitala. Wówczas mężczyźni mnie obstąpili i odgrażali się krzycząc „chłopy, złapcie za widły, przegonimy komunistów”. Wobec takiego stanu rzeczy wycofałem się i udałem się do samochodu” .
3. Zeznania Mieczysława Szlachcica, funkcjonariusza PUBP w Katowicach z 28 lutego 1948 r.
„W dniu 26 lutego 1948 r. około godziny 16 – tej z polecenia szefa PUBP w Kluczborku udałem się samochodem do wsi Krzywizna wraz z funkcjonariuszem WUBP w Katowicach ob. Rąpem Mieczysławem celem przeprowadzenia rewizji u ks. Norka oraz zatrzymania jego. Zajeżdżając do Krzywizny nie zastaliśmy w domu ks. Norka, więc zaczekaliśmy. Około 16.30 przyjechał ks. Norek pociągiem z Byczyny i szedł od stacji z jedną kobietą. Około 100 m przed kościołem zetknąłem się z ks. Norkiem, a ponieważ on mnie zna, przywitaliśmy się. Ks. Norek poprosił mnie do kościoła oświadczając, że po każdej podróży musi się pomodlić na co się zgodziłem i na jego prośbę też udałem się do kościoła nie ujawniając mu zadania, z jakim przyszedłem. W kościele była również siostra księdza. W trakcie modłów ks. Norek użył […] zwrotu „módlmy się za komunistów i Żydów”. Po skończeniu modłów przez ks. Norka udałem się z nim do jego mieszkania wraz z ob. Rąpem […]. Ob. Rąp przedstawił ks. Norkowi nakaz przeprowadzenia rewizji. Ks. Norek podniesionym głosem odezwał się „szatani mnie prześladują” i nie zgodził się na przeprowadzenie rewizji, gdyż na nakazie nie ma pieczątki […]. Wówczas ob. Rąp przedstawił księdzu legitymację służbową i kazał zawezwać świadków do rewizji. Ks. Norek wysłał swego ojca po świadków z rady kościelnej, przyszli w ilości 4-ch. Ob. Rąp oświadczył, że wystarczająca jest ilość dwóch świadków, wobec czego świadkowie ustalili pomiędzy sobą, że zostaną Ryś Paweł i Omelański, pozostali zaś wyszli. Ja i ob. Rąp przystąpiliśmy do przeprowadzania rewizji w pokojach księdza, w czasie której znaleźliśmy kilka dowodów rzeczowych w formie ulotek […] o treści wrogiej obecnemu ustrojowi. Po przeprowadzeniu rewizji sporządzony protokół podpisali obecni świadkowie, a ksiądz Norek odmówił podpisu. W trakcie przeprowadzonej rewizji ksiądz Norek wyraził się, że rząd, który wprowadził śluby cywilne i rozwody, odziedziczył to po Hitlerze i jest to metoda hitlerowska. Po przeprowadzonej rewizji ob. Rąp wysłał mnie po samochód, który stał na szosie i wracając zauważyłem, ze ksiądz Norek stał w swoim pokoju z krzyżem i jakąś figurą świętą i krzyczał, że nie pójdzie. Na korytarzu zaś stało kilka osób cywilnych. W pewnej chwili nagromadziło się około 30 osób w tym mężczyźni, kobiety i dzieci […]. Ludzie ci zaczęli płakać „nie damy ojca”, więc i ja zwróciłem się do nich, by się rozeszli, na co ksiądz Norek zawołał „wyjść” i wówczas ile tylko ludzi było wpadli do mieszkania […] z okrzykiem „nie damy księdza”. Ksiądz Norek zwrócił się do ob. Rapa ze słowami „wyjdź pan, bo panu się co złego stanie”. Ksiądz Norek klęknął z krzyżem w ręku i począł śpiewać „Pod Twoją obronę…”, na co zebrani ludzie również uklękli i poczęli wspólnie śpiewać. Ponieważ zorientowaliśmy się, że zachowanie księdza Norka może doprowadzić […] do napaści na nas […], wyszedłem wraz z ob. Rąpem, pozostawiając księdza Norka wraz z zebranymi ludźmi. Przyjechaliśmy do Kluczborka, gdzie złożyłem o całym zajściu raport szefowi Urzędu. Dodać mogę, że ksiądz Norek jest wrogo usposobiony do obecnego ustroju władz bezpieczeństwa. Więcej w tej sprawie nic nie wiem” .
4. Zeznania Dominika Omelańskiego z 28 lutego 1948 r.
„26 lutego 1948 r. do mojego mieszkania przyszedł ktoś, nie pamiętam kto mówić, żebym stawił się w mieszkaniu księdza na plebanii. Ja udałem się do księdza do mieszkania, gdzie zastałem dwóch obcych ludzi [oraz] Ryszarda Pawła, Omelańskiego Kazimierza i Gajewskiego. Jeden z tych obcych powiedział, że czterech ludzi nie potrzeba, wystarczy dwóch, więc myśmy z Gajewskim wyszli z mieszkania i czekaliśmy w kuchni i na progu. Panowie ci zrobili tam u księdza rewizję mieszkaniową. Gdy myśmy czekali w kuchni i na progu, przed plebanią zaczął się gromadzić tłum kobiet, które […] zaczęły prosić, płakać i krzyczeć, żeby księdza nie zabierali. Co ksiądz krzyczał, nie słyszałem, gdyż był szum i krzyki poszczególnych kobiet. Widziałem, jak ksiądz wziął do ręki krzyż i zaczął śpiewać „Pod Twoją obronę…”. W trakcie śpiewu goście ci opuścili plebanię i odjechali. Ksiądz zebrał wówczas wszystkich obecnych i poszliśmy na nieszpory, ja też tam poszedłem. Po nieszporach razem z księdzem udaliśmy się na plebanię, gdzie ksiądz poświęcił dom. Ja byłem obecny przy poświęceniu. Gdyśmy tak siedzieli na plebanii u księdza i modliliśmy się, przyjechała drugi raz milicja, […] znów zabrać księdza. Ksiądz w dalszym ciągu jednak modlił się, a już na ulicy i przed kościołem zaczęli gromadzić się ludzie. W trakcie tego zaczęły bić dzwony. Kto dzwonił, nie wiem, trąby nie słyszałem. Ja wyszedłem na podwórko […], słyszałem krzyki ludzkie, że zabity itp. Ludzie zaczęli się rozbiegać. Potem ja odszedłem od plebanii i wyszedłem na ulicę, gdzie dowiedziałem się od ludzi, że zabita jest […] Zarzycka Mirosława. Strzału jednak nie słyszałem. Nie pamiętam dokładnie, co dalej było. […] Księdza nie poszedłem bronić, jedynie prosiłem, by nam zostawili go. Kto podburzał ludzi i wywołał ten ferment nie jest mi wiadomo” .
5. Zeznania Tadeusza Szewczuka z 28 lutego 1948 r.
„Dnia 26 lutego 1948 r. usłyszałem bicie dzwonów i byłem ciekawy, co jest. Włożyłem na siebie kożuch i wyszedłem zobaczyć. Będąc na progu usłyszałem wołanie „gwałt, gwałt, gwałt”. Wyszedłem na ulicę i spotkałem Kędziorę, imienia nie pamiętam, który oświadczył mi, ze biegnie do telefonu, aby zawiadomić Czerwony Krzyż w Kluczborku, że w Krzywiźnie jest jedna ranna i poleciał dalej nic do mnie nie mówiąc. Idąc kilka kroków w kierunku dawniejszego sołtysa spotkałem Marciniszyna Pawła […], oświadczył mi, że „Bezpieczeństwo z Kluczborka zabiera księdza, po tych słowach po tych słowach poszedł do domu. Spotkałem […] Dyngitala Jana, Maciborka Mikołaja z żoną, pytających się mnie, co ja tu robię. Odpowiedziałem, że słyszałem dzwony i wyszedłem zobaczyć, co jest. W/w na moje słowa powiedział „nie nasza to sprawa, najlepiej pójdziemy do domu i będziemy mieć spokój”. Więc poszliśmy razem do domu. Nadmieniam, że około godziny 20-tej przyleciał do mnie Prokopowicz Bolesław i Wyszyński Michał oświadczając przy Kubie Ralcie, że komendant straży pożarnej mówił, aby dać trąbkę, zapytałem się, do czego im ta trąbka jest potrzebna. Odpowiedzieli, że będą robić ćwiczenia. Ja dałem trąbkę, lecz przedtem zatrąbiłem […] i Wyszyński Michał też zatrąbił, a później sobie poszli. Dnia 26 lutego br. nie byłem w kościele na nieszporach, ani też nie byłem na plebanii.
Dnia 27 lutego 1948 r. tzn. wczoraj żona moja dowiedziała się od Julii Ralt, że ks. Norka zabrali do Kluczborka samochodem, lecz kto zabrał, to nie mówiła. Wczoraj byłem tylko w sklepie i spotkałem znajomego milicjanta ze Smard oraz dwóch po cywilnemu […], którzy razem z nim szli. Wypytywali mnie, czy chodzę do kościoła, czy księdza nie widziałem. Odpowiedziałem im, ze do kościoła często nie chodzę, ponieważ jestem wrogo usposobiony do niego dlatego, że robiąc pewnego razu zabawę, to [ksiądz] przeklinał mnie z ambony, a co do księdza to odpowiedziałem, że jego nie widziałem. […] Kto dzwonił w kościele lub trąbił nie jest mi wiadomo […]” .
6. Zeznania Józefa Antoniuka z 28 lutego 1948 r.
„W dniu 26 b. m. o godz. 18.30 wyszedłem z domu udając się do kościoła na nieszpory. Ks. Norek po odprawieniu mszy zwrócił się do zebranej ludności, aby nikt się nie rozchodził, gdyż pójdzie z ludźmi poświęcić plebanię. Przy poświęceniu plebanii wewnątrz nie byłem, stojąc na dworze. Po poświęceniu plebanii ksiądz kazał się wszystkim rozejść, ja jednak, organista, Gajewski, Czarny, Omelański i dwóch innych gospodarzy […] pozostaliśmy w kuchni plebanii, gdzie organista zapytał księdza, o co chodzi, na co ksiądz wyjął książeczkę z której przeczytał w głos o św. [Wincentym] a Paulo, po czym odezwał się, że o to właśnie mnie czepiają się. Więcej u księdza nie pozostawałem, tylko wyszedłem, a ze mną organista […]. W jakiś czas po moim przyjściu do domu, około godz. 21,30 usłyszałem bicie dzwonu kościelnego. Zainteresowany wyszedłem wraz z całą swoją rodziną przed dom […] ja natomiast udałem się pod kościół. […] Pod kościołem zastałem zebranych około 60 mieszkańców wioski. Cały ten tłum krzyczał, by iść na plebanię, gdyż do księdza ktoś przyjechał. Gdy zaszliśmy pod plebanię, zastaliśmy dwóch funkcjonariuszy BP [Bezpieczeństwa Publicznego – AS], którzy kazali nam wszystkim rozejść się. Ja natychmiast wróciłem z powrotem i w minutę potem usłyszałem strzał i jęk kobiety, która stała w ogródku na dość wysokim wzniesieniu. Wzniesienie to mogło być w odległości 25 m od plebanii. Widziałem, jak natychmiast podbiegli do niej jej szwagier i siostra, ja natomiast nie zatrzymywałem się, tylko przeszedłem przez ogródek Mazurka i doszedłem do drogi, na której za mostem zatrzymałem się. W tym czasie podszedł do mnie jakiś zupełnie nieznany mi człowiek, który zapytał, co się tam robi. Objaśniłem, że przed plebanią jest Bezpieczeństwo, po czym odszedł w kierunku plebanii. W chwilę potem podeszło do mnie dwóch innych cywili, którzy prawdopodobnie byli z Bezpieczeństwa, gdyż kazali mi się zaprowadzić do mieszkania, gdzie leżała postrzelona. Na miejscu polecili mi natychmiast dostarczyć koni, aby ranną przewieźć do szpitala. Zanim ja zaszedłem do domu po konie, mój sąsiad Tomasz Czarnelecki już zaprzągł swoje konie, którymi pojechał na miejsce, a ja z nim, lecz zaraz wróciliśmy z powrotem do domu, gdyż konie już nie były potrzebne […]”.
7. Zeznania Aleksandry Czarnej z 28 lutego 1948 r.
„Dnia 26 bm. o godzinie 18.30 udałam się do kościoła na nieszpory. Na nieszporach obecni odśpiewali „Anioł Pański”, mówiliśmy różaniec i suplikacje. Przypominam sobie, że w kościele była Swobodowa […], służąca młodsza księdza. Omelański […] i inni ludzie […]. Przed zakończeniem nieszporów ksiądz mówił, aby wszyscy poszli do plebanii, gdyż będzie poświecenie. Po zakończeniu poświęcenia plebanii odśpiewaliśmy „Anioł Pański”. […] Na plebanii mogło być ok. 50 ludzi […] Po tym wszystkim poszłam do domu. Około godziny 21.00 tego samego dnia usłyszałam dzwony i natychmiast wyszłam na ulicę zobaczyć, co się robi. Spotkałam młodego Mika, którego zapytałam, co jest. On oświadczył, […] że Zarzycka Mira została zraniona. Więc ja się udałam do niej, gdzie zastałam ją nieżywą, leżącą na podłodze. Obecni byli ojciec jej, siostra, siostry mąż, męża brat. Prokopowicz Franciszek i inni, których nazwisk nie znam. Z powrotem do domu szłam z Głaszczakówną, pracuje w spółdzielni w Krzywiźnie, i jej córką Janiną. Do domu wróciłam o godz. 22-giej. Około 23-ej przyszło do nas do domu dwóch milicjantów, lecz skąd oni byli, to nie jest mi wiadomo i ich nie znam. Patrzeli do pokoju i kuchni i sobie poszli dalej nic nie mówiąc. Co ksiądz mówił o godzinie 17-tej to nie jest mi wiadome […]” .
8. Zeznania Pawła Wyszyńskiego z 28 lutego 1948 r.
„W dniu 26 lutego br. o godz. 20.00 […] przyjechałem do domu z Łowkowic, dokąd pojechałem kupić krowę. W jakiś czas po moim powrocie około godziny 21.00 usłyszałem bicie dzwonów kościelnych. Z ciekawości […] wybiegłem przed dom i widziałem biegnących mieszkańców wsi, którzy biegli w kierunku kościoła, a których zbiegło się około 100 osób […]. Z chwilą, gdy ja doszedłem do kościoła usłyszałem strzał, wobec czego natychmiast wróciłem do domu. Po jakimś czasie, około godziny 23.30 przynieśli do domu moją siostrę zemdloną, przy której już pozostałem i w ogóle nie wychodziłem. Przed tym zanim jeszcze przynieśli siostrę do domu, poszedłem jeszcze raz na miejsce, gdzie została postrzelona Zarzycka, gdzie zastałem Czarnowieckiego Tomasza, który przyjechał z końmi, aby postrzeloną odwieźć do lekarza oraz dwie kobiety, których nazwisk nie znam. Do lekarza jednak nie odwieźliśmy jej, a natomiast poszliśmy z Czarnowieckim w kierunku plebanii celem sprowadzenia do postrzelonej księdza […]. Ja […] zostałem przytrzymany w kuchni plebanii przez funkcjonariusza milicji, a w której byli także ojciec księdza, Gajewski i siostra księdza Gajewska. Z plebanii wyszedłem dopiero po dłuższym czasie z funkcjonariuszami MO. O tym, kto polecił dzwonić i kto dzwonił alarmując mieszkańców wsi nie jest mi wiadomo, jak również nie słyszałem, aby trąbiono we wsi. Nadmieniam, że postrzelona znajdowała się w tym czasie około 6 metrów ode mnie, jednak jej nie widziałem, gdyż była duża mgła, jak również nie widziałem, kto oddał strzał” .
9. Zeznania Antoniego Małyniaka z 28 lutego 1948 r.
„Dnia 26 lutego br. byłem w Kluczborku. Nie byłem na nieszporach, ani też nie byłem na poświęceniu plebanii. Bardzo mało chodzę do kościoła. Po uprzątnięciu bydła położyłem się do łóżka już przed ósmą godziną i nigdzie później nie wychodziłem. Nie słyszałem także dzwonów kościelnych ani trąbienia. […] Dnia 27 lutego br. będąc w Kluczborku […] spotkałem przy poczcie Piotra Płonkę. Zapytałem go, co słychać, na co odpowiedział mi, że wczoraj, tj. 26 bm. Antoniak, imienia nie pamiętam i Wyszyński, imienia także nie przypominam sobie, otrzymali od milicji wezwanie, aby ręce podnieść w górę, tylko jeden ręce podniósł do góry, tj. Wyszyński, a drugi, tj. Antoniak, nie podniósł rąk do góry i w tym czasie padł strzał, a kula trafiła Zarzycką […]” .
10. Zeznania Konstantego Szara z 28 lutego 1948 r.
„W sprawie, jakie miało miejsce w Krzywiźnie 26 lutego 1948 r. nic konkretnego nie jest mi wiadomo, ponieważ nie byłem świadkiem, gdyż z domu nie wychodziłem. Żadnego z mojej rodziny z mieszkania nie wypuściłem, wszyscy byliśmy w domu. Dopiero wieczorem po zajściu […] wyszedłem na drogę w wiosce i przechodząc widziałem, jak stali grupkami ludzie i rozmawiali, ze księdza nie damy wziąć. Słowa powyższe […] słyszałem od grupki ludzi rozmawiających na podwórku u Omelańskiego. O przebiegu całego zajścia słyszałem […] później z ust pośrednich. Przypadkowo dowiedziałem się, że trąbił na trąbce Szewczuk, lat około 40-tu. O tym […] powiedział mi Uszczyński (?) Stanisław, który był świadkiem tego” .
11. Zeznania Piotra Płonki z 28 lutego 1948 r.
„Dnia 26 lutego będąc w spółdzielni w Krzywiźnie po gazetę około godziny 14 – tej widziałem, jak na plebanię zajechało auto i od razu się domyśliłem, że księdza przyjechali aresztować, ponieważ poprzednio na niego składałem zeznania. Bliżej nie zainteresowałem się tą sprawą, poszedłem do domu i spałem. W nocy czy wieczorem nie słyszałem ani dzwonów, ani trąb, ani żadnego strzału. Dopiero nazajutrz, gdy przechodziłem przez wioskę, słyszałem od ludzi, że Antoniak z Sadowskim Pawłem pchali się wieczorem […] na funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa, który stał z automatem. A gdy funkcjonariusz krzyknął „ręce do góry!”, to nawet nie podnieśli. Nic konkretnego w powyższej sprawie nie wiem, gdyż nie interesuję się i nie chcę słuchać, co między sobą mówią ludzie” .
12. Zeznania Pawła Sadowskiego z 1 marca 1948 r.
„W sprawie zajścia, jakie miało miejsce w Krzywiźnie […] dnia 26 lutego 1948 r. wyjaśniam, co następuje. Gdzieś około godz. 17 – tej biegły dzieciaki przez drogę i słyszałem, jak krzyczały, że księdza zabierają. Wspólnie z Łukomskim Pawłem […] poszedłem zauważyć, co się dzieje i podszedłszy do plebanii usłyszałem, że [tam] śpiewają ludzie. Kto śpiewał nie wiem, gdyż na plebanii nie byłem. Stało tam na ulicy kilku miejscowych mieszkańców, do których się zwróciłem, by nie mieszać się do tego, gdyż nas to nie powinno obchodzić. Kobiety mogą iść i krzyczeć, a mężczyźni niech się do tego nie mieszają. Pamiętam, że stał tam Płonka Piotr, innych osób nie pamiętam. Po tym fakcie udałem się do sklepu, a następnie ze sklepu do domu. Dopiero późnym wieczorem będąc na podwórzu usłyszałem dzwon kościelny i […] jakieś krzyki i płacz. Ja wyszedłem na ulicę dowiedzieć się, co się dzieje, gdzie spotkałem Żyłę Ignacego, […] otrzymałem wyjaśnienie, że przyjechała władza a ludzie napad na nich robią. Ja wróciłem do domu i nigdzie już z domu nie wychodziłem” .
13. Zeznania Weroniki Skrzypek z 1 marca 1948 r.
„Dnia 26 lutego 1948 r. w godzinach popołudniowych udałam się do kościoła na nieszpory. Podeszłam pod kościół ale nieszporów nie było, jedynie słyszałam śpiew na plebanii. Wstąpiłam do sieni, gdzie było trochę ludzi i dzieci. Śpiewali „Pod Twoją obronę”. Ponieważ dostałam kaszlu, było mi zimno, więc udałam się do domu. W domu byłam przez cały czas, aż do chwili usłyszenia dzwonów. Gdy tylko dzwony na kościele zaczęły dzwonić, ja wybiegłam z mieszkania i udałam się do kościoła. Przed kościołem zauważyłam sporo ludzi, którzy pchali się w stronę kościoła i plebanii. Ja także razem z ludźmi szłam. Nie słyszałam żadnych krzyków, ktoś krzyknął „stój!” […] i zaraz też padł strzał. Po strzale usłyszałam okrzyki „zabili!” i zauważyłam, ze Zarzycka Mirosława chwyciła się za twarz i upadła. Zaraz ktoś z tłumu wziął ją na ręce i ponieśli w kierunku domu, a ja udałam się za tą ranną. Przyniesiono ranną do mieszkania dawać wody, ale już przytomności nie odzyskała i zaraz zmarła. Zaraz po jej śmierci udałam się do domu. Więcej w powyższej sprawie nic nie wiem…” .
14. Zeznania Danuty Szypułki z 1 marca 1948 r.
„Dnia 26 lutego 1948 r. idąc ze stacji Krzywizna w stronę domu około godz. 18 – tej zauważyłam, że przy spółdzielni jest dość wielka grupa ludzi, którą zainteresowałam się. Dochodząc na miejsce zapytałam się, co jest, lecz nikt nie odpowiedział na moje pytanie. Z widzenia znam tych ludzi lecz z nazwiska to nie. Udałam się później do plebanii i zapytałam się służącej księdza, co jest. Odpowiedziała mi, ze po księdza przyjechali, lecz kto i skąd, to nie mówiła. Słyszałam też […] śpiew „Pod Twoją obronę” i ludzie, którzy to śpiewali […] płakali. Do końca nie czekałam […] tylko odeszłam do domu. Nie jest mi wiadomo, kto był na tym śpiewie, ponieważ w środku nie byłam, tylko stałam na progu […]. Później odeszłam do domu i uczyłam się. Gdy dzwony biły, to ja już byłam w łóżku i nie wiem nic, co się później robiło […]” .
15. Zeznania Zofii Gonszczakowej z 1 marca 1948 r.
„Dnia 26 lutego 1948 r. gdy sprzedawałam w spółdzielni przyszli do sklepu funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa pytając o plebanię, więc od razu przypuszczałam, że przyjechali po księdza. Gdy córka przyszła do sklepu by mnie zastąpić, ja wyszłam na ulicę i usłyszałam na plebanii u księdza śpiew, więc tam poszłam, jednak do mieszkania nie wchodziłam, jedynie postałam na podwórku. Słyszałam […], że jacyś mężczyźni, których nazwisk nie znam, mówili między sobą, ze w nocy nie dadzą księdza wziąć, niech przyjadą jutro rano i zabiorą. Było tam około 30 ludzi. Postałam chwilkę tam i po odśpiewaniu ludzie poszli do kościoła, a ja wróciłam […] do spółdzielni. Po pracy udałam się do domu i dopiero późnym wieczorem usłyszałam dzwony kościelne […]. Jednak ja wieczorem już nie wychodziłam” .
16. Zeznania Zofii Czekańskiej z 1 marca 1948 r.
„Dnia 26 lutego 1948 r. o godzinie 19 – tej udałam się na nieszpory do kościoła w Krzywiźnie. Dokładnie nie mogę określić, ile ludzi było w kościele na nieszporach. Po zakończeniu nieszporów wszyscy udaliśmy się do plebanii na poświęcenie jej. Przy tym poświęceniu był śpiewany „Anioł Pański” i nie czekałam do końca tylko odeszłam do domu z bratową, ponieważ miałam dużo pracy. Przypominam sobie, że przy poświęceniu plebanii byli obecni: Czekańska Aniela, Prokopowiczowa matka, Gajewski ojciec i inni ludzie, których sobie nie przypominam dzisiaj. Około godziny 20.30 byłam już w domu i przygotowywałam wieczerzę. Po pewnym czasie usłyszałam bicie dzwonów w kościele i wyszłam do sąsiadki Banderowskiej Zofii dowiedzieć się, co się stało we wsi. Wówczas zdecydowałyśmy iść w stronę kościoła i zobaczyć co jest, że dzwony biły. Dochodząc do kościoła było dużo ludzi zgrupowanych, Banderowska odeszła ode mnie, lecz gdzie poszła, nie jest mi wiadomo. Widziałam później, że ludzie idą w kierunku plebanii, co ja też uczyniłam i szłam za nimi. Będąc jeszcze na kościelnym placu usłyszałam strzał i zaraz głos: „Mirka, Mirka raniona”, lecz kto to krzyczał to ja nie wiem, gdyż byłam oddalona. Zaraz udałam się w stronę, skąd słyszałam krzyk i widziałam, jak Maziarska Antonina i jej mąż Stanisław nieśli ranioną Zarzycką Mirę. Szłam za w/w i po pewnej chwili usłyszałam głos Maziarskiej Antoniny, która mówiła; „Weźcie, weźcie, bo ja już nie mogę nieść”. Wówczas ja wyręczałam ją i poniosłam przez cztery czy pięć kroków, i puściłam. Kto ze mną ją poniósł to nie jest mi wiadome. Widziałam później jak ta raniona leżała na podłodze w domu i zaraz opuściłam ten dom, ponieważ nie mogłam patrzeć. Poszłam sobie sama do domu i położyłam się spać do łóżka. Kto dzwonił w kościele nie jest mi wiadomo i nie wiem także, kto trąbił” .
17. Zeznania Franciszka Prokopowicza z 1 marca 1948 r.
„Dnia 26 lutego 1948 r. około godziny 18 – tej przyszedł do mego mieszkania Stafij Franciszek z żoną i synem. Po upływie pewnego czasu usłyszeliśmy dzwony w kościele, które biły, lecz kto, to nie wiem. Wówczas ja wyszedłem na ulicę, aby zobaczyć, co właściwie się zrobiło, że tak późno dzwony biją. W tym właśnie […] momencie usłyszałem trąbkę, więc przyszedłem do mieszkania i oświadczyłem wszystkim obecnym, że coś musi być, skoro dzwony biją i słychać trąbkę. Ja mówię: „Idźcie do mieszkania, a ja pójdę zobaczyć, co jest”. Idąc drogą usłyszałem krzyki: „Zabili Mirkę!” i zaraz udałem się do tej właśnie Mirki, którą znałem. Przychodząc do jej mieszkania Mira Zarzycka była już w łóżku, tylko widziałem krew na podłodze. Obecni tam byli sołtys wsi Misiewicz, Maziarski Stanisław i jego brat, jakaś kobieta też tam była lecz sobie nie przypominam, która to była. Po pewnej chwili weszło do mieszkania dwóch cywilów i zapytali się o dowody, a którym odpowiedziałem, że nie posiadam przy sobie. Owi cywile zapisali moje nazwisko i natychmiast wyszli z mieszkania. Za kilka minut ci dwaj cywile i trzech milicjantów razem z ojcem księdza przyszli do mieszkania tej zabitej i zapytali się, gdzie jest ksiądz, na co ja nie mogłem odpowiedzieć, gdzie on jest, ponieważ nie wiedziałem. Następnie pytają się, gdzie mieszka Czarnolecki, odpowiedziałem, że wiem, gdzie mieszka i wtedy mówili, żebym ich zaprowadził. Dochodząc […] spotkaliśmy rodzinę Stafija, która wracała z mego domu i cywil, który szedł pierwszy zawołał: „Ręce do góry!”, na co Stafij z żoną i synem podnieśli […]. Cywil zaraz zrobił rewizję, jednak nic nie znalazł, zabrał Stafijów wraz ze mną do Czarnoleckiego. Tam badali dokumenty i przeprowadzili u gospodarza rewizję domową, w wyniku czego nic nie znaleźli. Kiedy odchodzili zapytałem ich czy można iść do domu, lecz ci panowie nic nie odpowiedzieli. My wówczas baliśmy się iść do swoich domów, więc nocowaliśmy u Czarnoleckiego aż do godziny 6 – tej z rana, 27 lutego br.”
18. Zeznania Marcina Czyrnego z 2 marca 1948 r.
„Dnia 26 lutego 1948 r. o godz. 17 – tej udałem się do spółdzielni po papierosy. Widziałem też w tym czasie kilka kobiet stojących obok plebanii, lecz nie zdawałem sobie sprawy z tego, co może być i wróciłem do domu. O godzinie 18 – tej tego samego dnia udałem się na nieszpory […]. Na nieszporach był śpiewany „Anioł Pański” i inne pieśni kościelne. Przed zakończeniem nieszporów ksiądz oświadczył wszystkim obecnym, że po nieszporach będzie poświęcenie plebanii […]. Obecni na nieszporach udali się więc na plebanię i było poświecenie. […] Przy poświęceniu plebanii byłem obecny do samego końca. Gdy wszystko się skończyło zapaliłem papierosa w kuchni. W pewnej chwili usłyszałem jakieś krzyki, lecz strzału sobie nie przypominam, był czy nie był. Zaraz potem biły dzwony. Obecni wówczas na plebanii byli […] Gajewski Jan i Franciszek, ojciec księdza i inne osoby, lecz nie mogę sobie dzisiaj przypomnieć kto. Jakaś dziewczyna przyleciała powiedzieć na plebanii, że Zarzycka Mira jest zabita i mówiła księdzu, że w/w jeszcze chce się wyspowiadać. Odpowiedzi księdza nie słyszałem, ponieważ poszedłem do domu […]. Nadmieniam, że przed wyjściem do domu przyszło dwóch ludzi, którzy mnie się zapytali, co robię, na co oświadczyłem, że było poświęcenie i teraz jesteśmy tutaj. Jeden z tych cywilów poprosił o dokumenty, lecz ich nie miałem, tylko zapisał moje nazwisko […] innych ludzi już nie zdążył zapisać, ponieważ oddalili się, gdyż jeden z tych cywilów oświadczył, ze maszyna przyjedzie i wszystkich zabierze do Kluczborka. Zaznaczam, że wówczas, gdy tych dwóch cywili weszło na plebanię i pytali się o nazwiska, to ksiądz wówczas odmówił modlitwę „Pod Twoją obronę” trzymając w rękach krzyż. Byłem tak zdenerwowany, że po zapisaniu mego nazwiska i innych poszedłem do domu z którego nigdzie nie wychodziłem” .
Bibliografia
Źródła archiwalne
Archiwum IPN
Materiały kontrolne dotyczące Norka Michała […] duchownego rzymskokatolickiego karanego sądownie za wrogą działalność wobec Polski Ludowej, tj. rozpowszechnianie fałszywych wiadomości w trakcie kazań, IPN Wr 011/1337;
Akta śledztwa w sprawie siania zamętu i podważania autorytetu państwa w czasie wygłaszania kazań w kościele w Szywałdzie /obecnie Bojków – część Gliwic/ w okresie od 1945 do lutego 1948 oraz […], IPN Ka 03/1357
Źródła drukowane
Dominiczak H., Organy bezpieczeństwa PRL w walce z Kościołem katolickim 1944 – 1990 w świetle dokumentów MSW, Warszawa 2000;
Dudek A., Polityka władz Polski ludowej wobec Kościoła katolickiego – trwanie i zmiana, [w:]
Grześkowiak A., (red.), Represje wobec osób duchownych i konsekrowanych w latach 1944 – 1989;
Kallas M., Lityński A., Historia ustroju i prawa polski Ludowej, Warszawa 2000;
Kopiec J., Schematyzmy diecezji opolskiej z lat 1947 – 1974, Lublin 1992;
Lityński A., O sądach wojskowych dla osób cywilnych w Polsce (1946), „Studia Iuridica Lublinensia” 3 (2016);
Osękowski Cz., Referendum 30 czerwca 1946 roku w Polsce, Warszawa 2000;
Szymański A., Sprawa ks. Alfonsa Millera. Oskarżenie – śledztwo – wyrok – uwolnienie, [w:] A. Szymański, Szkice historyczno – prawne, Opole 2020;
Żaryn J., Kościół a władza w Polsce (1949 – 1950), Warszawa 1997.
Publikacje internetowe
Chwalba A., Referendum ludowe (klęska i sukces komunistów), http://www.kedyw.info/wiki/Andrzej_Chwalba,_Referendum_ludowe_%28kl%C4%99ska_i_sukces_komunist%C3%B3w%29;
Historia Zakładu Karnego we Wronkach - Służba Więzienna (sw.gov.pl);
Kersten K., Referendum (30 VI 1946), http://www.kedyw.info/wiki/Krystyna_Kersten,_Referendum_%2830_VI_1946%29;
Paczkowski A., Referendum z 30 czerwca 1946 r. Próba wstępnego bilansu, http://www.kedyw.info/wiki/Andrzej_Paczkowski,_Referendum_z_30_czerwca_1946_r._Pr%C3%B3ba_wst%C4%99pnego_bilansu;
Romanowska E., Wojskowe Prokuratury Rejonowe (1944 – 1955), https://www.witrynahistoryczna.pl/artykuly/wojskowe-prokuratury-rejonowe-1946-1955/;
Szwagrzyk K. (red.), Aparat bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza, t. I 1944 - 1956, s. 170, https://ipn.gov.pl/ftp/pdf/Aparat_kadra_kier_tom%20I.pdf;
Akty prawne
Dekret Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 23 września 1944 r. - Kodeks Karny Wojska Polskiego (Dz. U. 1944 nr 6 poz. 27);
Dekret Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) z 30 września 1944 r. O ochronie Państwa (Dz. U. 1944 nr 10 poz. 50);
Dekret z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa (Dz. U. 1946 nr 30 poz. 192).
Resume
Historia ta opowiada o prawie zupełnie obecnie zapomnianym kapłanie niezłomnym z ziemi opolskiej, zatrzymanym przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w swej parafii w Krzywiźnie koło Kluczborka w lutym 1948 r. Ksiądz Norek, urodzony w USA, był ostrym krytykiem powojennych porządków przyniesionych ze wschodu na sowieckich bagnetach. W swych zdecydowanych wypowiedział piętnował nie tylko komunizm, ale także wady moralne swoich parafian spowodowane wojenną demoralizacją. Podczas zatrzymania księdza UB zastrzeliło jedną z protestujących kobiet. Po sfingowanym procesie ks. Norek odbył 4-letni wyrok, po zwolnieniu był dalej prześladowany, umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, potem w domu pomocy społecznej. Zmarł 25 grudnia 1981 r. Był jednym z najodważniejszych ludzi, o jakich miałem zaszczyt pisać.
Słowa – klucze: ksiądz, stalinizm, represje, zabójstwo, Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, zapomnienie
Resume
This story tells about an almost completely forgotten but unbroken priest from the Opole region, detained by the Public Security Office in his parish in Krzywizna near Kluczbork in February 1948. Father Norek, born in the USA, was a sharp critic of the post-war orders brought from the East on Soviet bayonets. In his decisive statements, he denounced not only communism, but also the moral defects of his parishioners caused by the demoralization of the war. During the arrest of the priest, the Public Security Office shot one of the protesting women. After the bogus trial, Fr. Norek served a 4-year sentence, after his release he was further persecuted, placed in a psychiatric hospital, then in a social welfare home. He died on December 25, 1981. He was one of the bravest people I had the privilege of writing about.
Key words: priest, Stalinism, repressions, murder, Public Security Office, oblivion
Inne tematy w dziale Kultura