Dobiegł końca pierwszy sezon "The Grand Tour" nowego programu Jeremiasza Clarksona, który uprzednio został wyrzucony z "Top Gear" za zdzielenie producenta piąchą.
Nigdy nie byłem stuprocentowym fanem topgira i niestety jego wady przeniosły się do GT. Mam na myśli głównie przeciągnięte ponad wszelką wytrzymałość skecze w terenie z udziałem zapatrzonych w siebie prowadzących.
Dwa odcinki rozgrywające się na Wybrzeżu Szkieletów były w całości relacją z idiotycznej wycieczki po tamtejszej plażopustyni w tzw beach buggies, którymi chłopaki krążyły w te i wefte przez cały chyba czas, ale nie wiem, bo drugiego odcinka nawet nie ściągnąłem.
Ponarzekawszy, trzeba oddać, że przez - ja wiem - 60% czasu emisji GT było jednak zabawne, zajmujące, a momentami nawet - jak entree w pierwszym odcinku - powalające. Po całości przynajmniej tak samo fajne/kiepskie jak topgir.
Zatem warto, szkoda że nie można, w każdym razie legalnie, bo GT emituje jakaś egzotyczna telewizja Amazona, przez co popularność zdobył głównie wśród piratów.
Tyle ogólników, teraz o żywo mnie interesujących autach VW, bo Clarkson zwieńczył sezon kupnem i testem das Auta. Wsiadł do golfa i wpadł w spazmy zachwytu nad kontrolą odstępu i asystentem pasa ruchu: patrz google, samoprowadzące auta już tu są.
Do pewnego stopnia to prawda, asystent pasa zwalnia z kręcenia kierownicą, kontroler odstępu wyhamuje do zera przed bramkami, jeśli zdarzyłoby mi się zasnąć... ale.
Jest jeszcze lokalna specyfika. Jakoś tak jest że sporo całkiem kierowców nie ustąpi z lewego pasa, jeśli nie wjedzie się im na zderzak niemal. Nie wiem o czym myślą tacy ludzie: gościu dognał mnie z tyłu, ale będę dalej jechał lewym pasem, może zhamuje z dwustu na sto dziesięć i już się będzie tak za mną wlókł?
No w każdym razie zbliżyć się do takiego muła na tyle, żeby cię był łaskaw zauważyć, nie da się z włączoną kontrolą odstępu, bo wiadomo - nie pozwoli, niebezpiecznie niby.
Czyli przy trochę większym ruchu, kiedy stężenie takich cymbałów wzrasta, odstęp idzie w odstawkę. Jeśli jednak stosować go konsekwentnie to urządzenie skonstruowane na potrzeby bezpiecznej jazdy potrafi nieźle podnieść adrenalinę.
Już wyjaśniam: lecisz, szybko, lecisz lewym pasem. Zgodnie z lokalną specyfiką tirowiec na prawym jadąc 105 zbiera się do wyprzedzania tirowca przed nim, który jedzie 104,5 . Manewr ten zajmie mu resztę lutego i pół marca, ale nie o tym teraz.
Normalnie zdejmowałbym nogę z gazu na widok kierunkowskazu tirowca przede mną, ale od czego kontrola odstępu? Automatyczna?
No więc jadę ile jadę, a tir centymetr po centymetrze zajeżdża na lewy. Tylko że radar kontroli odstępu wciąż go nie widzi! Włosy mi stają dęba, ale nie po to firma zapłaciła za kontrolę odstępu (automatyczną!) żebym nie korzystał, dlatego podkulam nogi pod brodę, żeby czasem nie depnąć na hamulec.
Na koniec wreszcie radar załapuje w czym rzecz, wciska hamulec, walę zbielałą twarzą w konsolę, dramat o włos od zderzaka tira, tętno dwieście, zimny pot na czole... Ale fajnie!
Inne tematy w dziale Technologie