Wpływ niedorozwoju aparatu artykulacyjnego Anglosasów i Francuzów na percepcję wkładu cywilizacyjnego narodów posługujących się językami intensywnie fleksyjnymi.
Kojarzymy Gandhiego? Na ogół. Wybitny Hindus: Gandhi to, Gandhi śmo. I wybitny szczęściarz, a my z nim. Z miliardowej populacji Hindusów o nazwiskach typu Radźariszi Dźanakanana tudzież Nandimandalan Venkatrama akurat najciekawsze rzeczy miał do powiedzenia taki o prostym nazwisku.
Tylko, że niekoniecznie musiało tak być. Może, a nawet likely jakiś Nandimandalan był błyskotliwszy i przystojniejszy (o to nietrudno) od Ghandiego, ale wieść o nim się nie rozniosła w świecie anglofońskim, bo jego nazwisko literalnie nie przeszło Anglosasom przez gardło.
Sytuacja jest tym bardziej przykra dla Polaków, którzy żyją uznaniem Zachodu a właściwie jego brakiem. Again, z powodu niewymawialności naszych przydługich nazwisk. Śmiejemy się z Brzęczyszczykiewicza, ale śmiejemy się przez łzy. Przykłady polskich karier: Lem, Conrad, Curie, Boniek.
Przykłady niespełnionych nadziei na sukces: Trzetrzelewska.
Czego nie da się opowiedzieć, nie istnieje.
Możliwe np., że obok Hitlera (oryginalnie: Schickelgrueber) i Stalina (oryginalnie: Dżugaszwili) funkcjonował jakiś polski tyran, który zdobył pół Europy, ale jako Brzęczyszczykiewicz został ze szczętem zapomniany, bo w porę nie przyjął chwytliwego nom-de-guerre.
Kto wie.
W zeszłym tygodniu stanąłem oko w oko z najdłużej panującą królową Francji, a ściślej z jej portretem, zajmującym całą ścianę Luwru. Nie znacie jej? Nikt nie zna. Miała na nazwisko Leszczyńska, urodziła Ludwikowi XV masę małych Francuzów i zniknęła w mrokach niepamięci.
Dzisiaj "istnieje" jako Smutna-Bezimienna-Królowa-Zdradzana-Przez-Swojego-Ludwika w hollywoodzkich filmach o paniach Pąpadur i DuBarry.
Na usprawiedliwienie Francuzów Maria Leszczyńska wygrała casting na królową własnie jako najmniej wymagająca kandydatka. Poślubienie Hiszpanki albo Austriaczki wikłałoby Francję w kłopotliwe sojusze i oczekiwania ze strony teścia, a o Polakach wiadomo nie od dzisiaj, że robią ludziom za dziękuję a nawet bez.
W rezultacie piętnastoletni Ludwik dostał do wyłącznego użytku zdrową, starszą o siedem lat blondynkę w topowej formie reprodukcyjnej, trudno mu nie pozazdrościć. A pannie, nominalnie młodej, ale w kategoriach epoki na skraju staropanieństwa - tym bardziej.
Maria Leszczyńska za swoje dziesięcioro dzieci dostała portret a i to podpisany: Leczinska, co w innym kraju kosztowałoby nieuważnego podpisywacza głowę. Z drugiej strony w Polsce portrety francuskiej żony Sobieskiego podpisujemy "Kazimiera", nie wiadomo, co gorsze.

Inne tematy w dziale Kultura