Pomysł, żeby odwiedzić 10 krajów w 10 dni (Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Czarnogóra, Albania, Macedonia, Chorwacja, Słowenia, Austria), pozwala po powrocie wypowiedzieć się o nich w sposób naoczny i autorytatywny, a wciąż niezakłócony żadną nudną wiedzą.
Albania, kraj znany z serii Uprowadzona, którego mieszkańcy zajmują się – cóż – uprowadzeniami. Chwilowo uprowadzają w Wielkiej Brytanii i okolicach, dlatego panie w Albanii są względnie bezpieczne. W kraju zostali za to policjanci, z ryja podobni do bandziorów, ale ograniczający się do wymuszeń rozbójniczych, jak to policjanci.
Marzeniem Albańczyka, który chwilowo nikogo nie uprowadza, jest posiadanie własnej stacji benzynowej i zdumiewająco wielu udało się je zrealizować. Jeszcze gęściej niż stacje benzynowe posadowione w Albanii są ronda. W przeciwieństwie do rond europejskich, których zadaniem jest wkurzanie kierowców i generowanie korków, ronda albańskie, a zwłaszcza ich zewnętrzne pasy są ośrodkami życia lokalnych społeczności, parkujących tamże na awaryjnych.
W odróżnieniu do swoich słowiańskich sąsiadów Albania posiada plaże, prawdopodobnie piaszczyste, co na sto procent okaże się po usunięciu z nich farfącli.
Fascynującą mnie postacią z historii Albani jest jej król, Zogu Pierwszy. Albańczycy długo szukali sobie króla, bo nikt nie chciał podjąć się tej wymagającej funkcji. Wpadli na niegłupi pomysł mianowania atrakcyjnej królowej i wydania jej za mąż z krajem w pakiecie. Sprytny plan zadziałał, połaszczył się jakiś Niemiec, który jednakowoż po skonsumowaniu małżeństwa wyjechał. Po nieudanym flircie z demokracją po koronę sięgnął ambitny miejscowy Zogu, który ogłosił się Zogu Pierwszym (uwaga, spojler: i ostatnim).
Tu właściwie powinienem przerwać, rozdać PT Czytelnikom kartki i poprosić ich o narysowanie z wyobraźni króla Zogu Pierwszego. Wskazówka: Zogu trafił do księgi Guinessa jako największy palacz świata, spalający przeciętnie 280 albańskich papierosów dziennie. Palenie lub handel kobietami, wybór należy do ciebie. Heroicznie powstrzymałem się od wyszukania jego podobizny w internecie, oczyma duszy widzę go jako perskiego czciciela ognia: gorejące oczy, krzaczaste brwi, kłęby dymu z elfich uszu.
Słabość do nikotyny zdaje się nie opuszczać albańskich oficjeli do dziś, celnik na granicy był uprzejmy kilkukrotnie wetknąć głowę do naszego samochodu, zapach tytoniu towarzyszył nam potem przez długie kilometry.
Specyficzna egzotyka Albanii wciąż wzbudza pewien respekt, spływający na podróżujących tamże, zwłaszcza jak uda im się wrócić. Nie dotyczy to niestety pań, w które okazały się widać nie dość atrakcyjne, by je uprowadzić.
Inne tematy w dziale Rozmaitości