Szczytna idea odbudowy pałacu Saskiego w Warszawie (czy tylko ja nie wiedziałem, że było coś takiego?) od razu została zjechana po całości, a szkoda.
Może, jeżeli nie uda się w Stolicy, pan Prezydent odbuduje dużo bardzie saski pałac saski u mnie na wsi?
Tak się składa, że w moim pałacu w dawnym Sybillenort pod Wrocławiem rzeczywiście mieszkali królowie Saksonii, a w tym warszawskim – żaden.
Mało kto wie, że polscy Augustowie byli zaledwie książętami, awans na króla Saksonii dostały ich prawnuki dopiero od Napoleona.
I tak o. Mój pałac diabli wzięli w latach siedemdziesiątych, a był to kawał budynku kubaturą chyba nieodległy od warszawskiego, ogród na pewno większy, do niedawna malowniczo dziczał.
Niedawno – niestety – przycięty i odpicowany ściąga do wioski tłumy wrocławian. Lekko mnie to podłamuje, bo gdybym lubił wrocławian, to zostałbym we Wrocławiu, co nie?
Po co mi w takim razie odbudowa Śląskiego Windsoru, tak bowiem Wettyni nazwali byli swoje ranczo?
Najpierw słowo wyjaśnienia. Ubogi krewny Wettynów, nazwiskiem Koburg, z nędzy wyjechał do roboty w UK. Tam poznał laskę, która robiła w tamtejszej monarchii za królową, strzał życia. Nie mógł się z nią hajtnąć jako – pożal się boże – Koburg, to byłoby bardzo nie po angielsku. Anglicy dali mu więc nazwisko Windsor, z takimże pałacem.
Prawdziwych błękitno-krwistych Wettynów szlag lekko trafił i postawili sobie swój Windsor, na Śląsku, bo mogli.
Otóż moja chata w cieniu Śląskiego Windsoru byłaby warta ze dwie nieruchomości nad zalewem szczecińskim np. i łódkę na dokładkę. Boże dopomóż zatem panu Prezydentowi w jego wielkim dziele odbudowy saskich pałaców.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%82ac_Sybilli_w_Szczodrem#%C5%9Al%C4%85ski_Windsor
Inne tematy w dziale Kultura