Obczaj akcję: siedzę na tarasie i jem obiad. Słonko świeci, ptaki drą dzioby. I nagle cisza. A po chwili znów jazgot, ale już inaczej. Ty byś nie zauważył różnicy, on by nie zauważył różnicy, ale ja tak - człowiek lasu, co nie. I czuję, że coś się dzieje, ktoś się czai. Sięgam po spluwę, bo to nie pierwszy raz, kucam i już go widzę. Mierzę, przestawiam na ogień ciągły i wywalam serię ostrzegawczą. Prosto w ten rudy ryj!
Powyższa relacja, to bynajmniej nie historia wizyty Donalda Tuska u - ja wiem - posła Tarczyńskiego, ale kolejny niewesoły epizod obrony ogródka w ogóle, a grządek w szczególe przed kotami sąsiadów. Póki obejścia pilnowała amstafka problem nie istniał, odkąd wyprowadziła się do miasta, pozostał mi tylko colt 1911.
Jakim cudem przestawiłem colta na ogień ciągły? Wersja na plastikowe kulki ma taką opcję. Gdybym mieszkał w Teksasie nie miałbym tej opcji, ale miałbym podziurawioną ołowiem skórę kota nad kominkiem. A tak...
Lubię koty. Co więcej, wolę koty od pomidorów, nawet własnych. Nawiasem - nie do końca rozumiem różnicę, jak zapłacę za pomidory w owadzie, to już jest mój własny, czyż nie?
Anyway gdyby koty przychodziły wyjadać warzywa nie byłoby problemu. Ale one przysiadają w marchewce w zupełnie innym celu. Na takie zachowania nie ma naszej zgody, nieprawdaż.
Nieprzekonanych zapraszam na fora ptasie, gdzie ptasiarze zbierają podpisy za wprowadzeniem kary śmierci dla właścicieli kotów i odłowem oraz deportacją kotów jako takich.
Ech, nowy świat wegańskich ekologów będzie równie skonfliktowany co świat mięsożernych wikingów.
Inne tematy w dziale Rozmaitości