Wyślij mi pita jedenastego, zatelegrafowała Leniuchowa, z którą się wciąż wspólnie rozliczam. Przetrząsnąłem dosłownie każdą teczkę, obejrzałem każdy z miliona papierów w gabinecie i żaden z nich nie przypominał pita z pracy, który do tej pory niezawodnie musiał był już nadejść, jak to było rok, pięć i dziesięć lat temu.
Zanim udałem się z kilofem i latarką do archiwum w kotłowni, sprawdziłem w skrzynkę służbową i bingo – w tym roku pitów nie wysyłają. W tym roku wyliczą i udostępnią nam je znakomici polscy programiści z firmy Teta. Do Tety trafia się chyba z CDProjektu, jak narobisz za dużo usterek w kodzie, bo ściągnięcie pita mnie przerosło.
I tutaj – błysk geniuszu – postanowiłem sprawdzić w jaskini lwa, czyli w Urzędzie Skarbowym. I co powiecie pit już tam był, niczym mercedes starego Niemca w Polsce, zanim ten wpadł na pomysł, żeby się do Polski wybrać.
Sto lat po wynalezieniu internetu Państwo wpadło na pomysł, żeby przekazywać tego świcha elektronicznie, hosanna. Moment nieunikniony, ale tak długo oczekiwany, że utracono wiarę w jego nadejście, niczym kiedyś w śmierć Leonida Breżniewa.
Zaprawdę powiadam wam, jedzcie zdrowo, żyjcie długo, a doczekacie niemożliwego.
Inne tematy w dziale Technologie