Że pandemia to ściema zrozumiałem dzisiaj na basenie. Elegancko odremontowany obiekt nie był jak zwykle pełen toksycznych dzieciarów, ale stał do dyspozycji mojej i jakiegoś innego typa. Po trzy tory na typa, znaczy. Po jakimś czasie weszła grupa, która zapełniła te puste. Sześć nieobciążonych rodzinami osób w sumie, które w milczeniu machnęły swoje kilometry w prawie nieśmierdzącej wodzie (again brak dzieciarów) i rozjechały się do domów.
Dzieci zamiast zanieczyszczać basen w maseczkach utrzymują "dystans społeczny" w szkołach. Sielanka. Chwilo trwaj.
Zmęczeni introwertyczni dorośli, łącznie z Naczelnym Dorosłym Kraju mogą nareszcie pomyśleć o sobie i swoich priorytetach jak np. głaskanie kota. Futrzaka miło pogłaskać, karp nie ma takiej właściwości, dlatego nie zanosi się na rychły zakaz hodowli tychże.
Wszyscy mają buzie pełne empatii i pozornie wyzwolenie futerkowych to no-brainer: życie przytulaśnych futrzaków kontra interesy spoconych grubasów w mercedesach.
Ja na próbę wzbudziłem sobie tę empatię i nie jestem już taki pewien. Po pierwsze zakaz nie poskutkuje wypuszczeniem srebrnych lisów na mazowieckie pola, oj nie. Obawiam się, że nikt ich też nie adoptuje, najpewniej skończą jak ich poprzednicy.
Po drugie, gdybym był norką, to naprawdę nie wiem, czy wolałbym to kiepskie, ale jakieś, bytowanie w klatce od nie bycia w ogóle. Temat stary jak Hamlet: może Dania jest więzieniem, ale wciąż - być albo nie być.
I po trzecie, ci hodowcy może rzeczywiście są odpychający, ale przecież norki nie są dla nich. Futra z norek, proszę wycieczki, otulą nagie ramionach kobiet pięknych i występnych.
Czcze fantazje, nieprawdaż, bo los norek, forsiastych grubasów i amoralnych kobiet jest już przesądzony. Zostali skazani na dożywocie na drugim planie filmów z Bondem, niestety.
Inne tematy w dziale Rozmaitości