Leon Weber poszukuje brata (Leandro Weber - obywatel niemiecki) wywiezionego przez Jugendamt Düsseldorf do Polski.
Chłopcy byli w szkole narażeni na mobbing ze strony kolegów. Jako że nie pomogły interwencje matki i chłopcy nadal byli atakowani w szkole, coraz częściej ją opuszczali.
Szkoła nie poradziła sobie z problem i poszła na łatwą drogę włączając Jugendamt, który doprowadził do odebrania matce chłopców. A bracia – po umieszczeniu w różnych Heimach ciągle uciekali do matki. Wtedy Jugendamt – nasyłając na dzieci policję – postanowił dwa lata temu wywieźć małoletnich ponad 1000 km od domu matki, do Polski – na Kaszuby, w okolice Kościerzyny.
Matce sąd zabronił kontaktów z synami do czerwca 2020r.
Leon (lat 14,5) po nagłym powrocie z Polski do Niemiec do dziś nie chodzi do szkoły…
Już po paru dniach po powrocie do Niemiec został na ulicy pobity przez jednego ze współlokatorów tymczasowego Heimu – jego opiekun prawny nawet się z nim nie skontaktował, aby złożyć zawiadomienie na policję, gdyż uważa, że powinna to zrobić matka, dobrze wiedząc, że ma ona zakaz kontaktu z synem.
W Polsce trafił do rodziny zastępczej w Kościerzynie. Jego „rodzina zastępcza” nie zna j. niemieckiego – a na stronie internetowej AWO, organizatora pobytu w Polsce jest zapewnienie, że opiekunowie dzieci posługują sią j. niemieckim.
Pytanie oczywiście, komu wierzy polska policja, jeżeli taki opiekun źle potraktuje swojego niemieckiego podopiecznego.
https://www.awo-mannheim.de/auslandspaedagogisches-projekt-in-polen/
Wszystko wskazuje na to, że nauczyciele Leona powiązani są z Gdańskiem. Leon uczy się po niemiecku – ale oficjalnie ma na świadectwie tylko 5 przedmiotów oraz ocenę z zachowania - na niemieckim świadectwie widnieją polskie nazwiska dyrektora szkoły oraz wychowawczyni.
W praktyce jednak – jak opowiada Leon – cały dzień spędza w towarzystwie swoich niemieckich kolegów głównie zabijając czas na świeżym powietrzu lub ciężko pracując.
Dostaje trochę kieszonkowego – prawdopodobnie finansowane przez niemiecki Jugendamt.
Krótko przed Bożym Narodzeniem Leon zostaje pobity przez „ojca zastępczego” i wypędzony na ulicę. Znajduje schronienie u jednej z nauczycielek – po czym zostaje umieszczony w jakimś gospodarstwie w Smolnikach – osada licząca ok. 42 mieszkańców.
Czy o zajściu została powiadomiona policja – Leon nie wie. Z nim oczywiście nikt na ten nie rozmawiał, a sam nie znając polskiego też nic nie może zrobić.
Procedury wysyłania dzieci za granicę i izolowania ich od najbliższych – zakamuflowane pod nazwą PROJEKTU - są od pewnego czasu bardzo krytykowane w Niemczech, ze względu na ogromną rozbieżność między deklarowanymi celami a rzeczywistością.
W Polsce podejrzenie o nieprawidłowościach przy realizacji „projektu” mającego na celu okiełznać rzekomo trudną niemiecką młodzież i przekazać im „wartości moralne” pojawiły się wątpliwości już w roku 2006.
https://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/dwa-tysiace-za-niemca-oficjalna-strona-programu-uwaga-tvn,133672.html
Jednak lokalne władze zapewniły sobie odpowiednią prasę:
https://dziennikbaltycki.pl/dzien-pamieci-w-dobrogoszczu/ar/9050657
„AWO Mannheim – Auslandsprojekt prowadzi od kilkunastu lat specjalny projekt pedagogiczny na terenie województwa pomorskiego. Opiekę honorową nad projektem sprawuje Konsul Generalny Niemiec w Gdańsku. Celem projektu jest przywrócenie dzieciom i młodzieży z rodzin niepełnych i zaniedbanych straconych norm społecznych i wartości moralnych oraz umożliwienie ukończenia szkoły i zdobycia wykształcenia zawodowego.”
Jak widać opisywana powyżej idylla stoi w rażącej sprzeczności nie tylko w kwestii opisującej sprowadzoną do Polski „trudną” niemiecką młodzież, ale przede wszystkim co do sposobu traktowania tej młodzieży.
Leonowi udało się co prawda powrócić do rodzinnego miasta – ale tylko do miasta. Jugendamt nie pozwala mu kontaktować się z matką, która z nowym partnerem wychowuje młodsze rodzeństwo.
Leon już 3 miesiące żyje praktycznie na ulicy, nocuje w Heimie.
Tymczasem pojawiła się epidemia koronawirusa.
Leon bardzo martwi się o młodszego brata, 13,5-letniego Leandro, który – jak twierdzi Jugendamt Düsseldorf jest gdzieś w Polsce.
Nikt nie chce mu powiedzieć, dlaczego nie może mieć kontaktu z bratem.
Dlatego zwraca się do społeczeństwa polskiego o pomoc w odnalezieniu brata:
Jeżeli ktokolwiek wie coś o Leandro prosimy o kontakt na adres.
germanizacja.niemcy@gmail.com
Inne tematy w dziale Polityka