Downtown West Berlin flick (arch,)1988
Downtown West Berlin flick (arch,)1988
LechGalicki LechGalicki
611
BLOG

Kierunek Berlin ( Zachodni )

LechGalicki LechGalicki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Rok 1988

  Pociąg do Berlina Zachodniego rusza ze szczecińskiego Dworca Głównego punktualnie o godzinie 5.00 rano. Jest początek grudnia, sezon turystyczny minął już dawno, a pasażerów, o dziwo - wielu. Niektórzy śpią, inni rozmawiają, jak to w podróży. Jedni jadą na kontrakt do Niemieckiej Republiki Demokratycznej, pracować za marki, tyle, ze wschodnie, ale zawsze to nie złotówka - tak mówią. Właśnie ich jest  najwięcej i stanowią wyróżniająca się, i rozgadana gromadkę. Drogi pozostałych wiodą do Republiki Federalnej Niemiec. Wyjazdy służbowe, podróże turystyczne, odwiedziny, lub, co tu ukrywać - zarobkowe eskapady prace na czarno, jak dobrze pójdzie, chociaż pora to chyba nie najlepsza. Ale jadą ludziska i mówią: Panie, jedna marka warta teraz dwa tysiące złotych. Trza spróbować. Ano trza, jak kto może i lubi.

 Jadą za granice pasażerowie, jadą w wagonach PKP, które stanowią jakże marna wizytówkę rodzimej firmy przewozowej. Brudne szyby, wypełnione papierosowymi niedopałkami popielniczki, na korytarzu turlają się puste butelki po wódce, i przede wszystkim skandalicznie niechlujne, zdewastowane toalety - widma, które należałoby na dobra sprawę, ze wstydu, zamknąć na cztery spusty, skoro ktoś notorycznie zapomina, że normalny człowiek oprócz  potrzeb fizjologicznych posiada zmysł wzroku, powonienia i poczucie estetyki.

 Gumieńce. Punkt kontroli granicznej. Odprawa paszportowa przebiega sprawnie. Odprawa celna podobnie. Rutynowe pytania: Gdzie pan jedzie, co pan wiezie? Enerdowscy wopiści maszerują po korytarzu, niosą male drabinki, skrupulatnie przeszukują wagonowe zakamarki - potencjalne skrytki szmuglerów. Postój trwa tutaj z reguły godzinę, jazda pociągiem - dwie. Sygnał odjazdu, ruszamy, stacja Berlin Lichtenberg znajdująca się we wschodniej części podzielonego miasta.

  Z peronu trzeba przejść do S - Bahnu - kolejki miejskiej. To ostatni przystanek w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Tutaj znajduje się przejście graniczne pomiędzy Berlinem Wschodnim a Zachodnim. Polacy, którzy już na tej trasie zdarli podeszwy, zmierzają do odprawy celno-paszportowej z zamkniętymi oczami, zaś nowicjusze zagranicznych ekskursji słysząc ojczysty język, idą za nimi krok w krok.

  Pawilon odpraw. W środku tłum ludzi, przeważnie starych. Trzymają kurczowo paszporty z nadrukiem DDR  i karnie stoją w kolejce.  Boksów odprawy zagranicznej jest kilkanaście. Większość przeznaczono wyłącznie dla obywateli NRD. Trzy dla mieszkańców Berlina Zachodniego, Republiki Federalnej Niemiec, posiadaczy paszportów innych państw i osób przejeżdżających tranzytem. Do każdego boksu prowadza masywne drzwi. i gdy się już do nich dotrze, należy je pchnąć, wejść do środka, a one zatrzaskują się i...powrotu nie ma. Teraz trzeba się wykazać posiadaniem odpowiednich dokumentów i jeżeli wszystko jest w porządku, do paszportu zostaje wbita stosowna pieczątka przekroczenia granicy. Droga do Berlina Zachodniego stoi otworem.

  Jesteśmy po drugiej stronie berlińskiego muru. Na schodach przy wyjściu stoi z reguły tłum ludzi. Czekaja na krewnych z tamtej strony Berlina, z Polski, znajomych, przyjaciół...

  Potem wsiadamy do U - Bahnu ( niemieckie metro ) Linia  sześć - na Tegel albo w drugą stronę do Alt - Mariendorf i przesiadki zgodnie z mapką, która jest umieszczona w każdym  wagoniku metra. Czystość. Porównanie  wagonu berlińskiego U - Bahnu i naszego kolejowego wagonu - widma...Niebo i ziemia. A przecież Berlin Zachodni, to niezwykły tygiel rozmaitych nacji. Rozmaite kultury, rożne zwyczaje. A jednak...Oczywiście Niemcy, ale także przedstawiciele egzotycznych narodowości, osobnicy o rożnych kolorach skory, często ubrani są w narodowe stroje, chociaż ich dzieci zwykle rozmawiają po niemiecku. Dowiaduje się, że mieszka tutaj 249 tysięcy cudzoziemców, czyli 13,4 procent całej ludności miasta ( Berlin Zachodni liczy 1 milion 800 tysięcy mieszkańców). Najwięcej jest Turków - 175 tysięcy, Jugosłowian - 30 tysięcy i 28 tysięcy Polaków. Ktoś powiedział, ze jeżeli nadal utrzyma się tempo napływu gości z naszego kraju ( 1988 r,), to na początku 21. wieku przebywać tu będzie ponad 100 tysięcy obywateli polskiego pochodzenia.

Male polskie ( ?) miasto w niemieckim molochu.

  Polak, szczególnie ten, który pierwszy raz przyjechał do Berlin Zachodniego jest oszołomiony dosłownie wszystkim. Feerie świateł, reklamy, tłum przechodniów ubranych tradycyjnie lub  bardzo ekstrawagancko. Ci ostatni nie wzbudzają żadnej sensacji. Jego klipsy w uchu, nosie i licho wie jeszcze gdzie - to jego sprawa. Nikt się za nimi nie ogląda. A postaci krążą tu niezwykle - one i oni. Wielkie domy towarowe kusza bogatymi wystawami i jednocześnie odstraszają wielu rodaków wysokimi cenami. Berlin Zachodni. Wyspa dobrobytu Zachodu osiadłego wręcz symbolicznie w Niemieckiej Republice Demokratycznej, czyli w DDR.

  Dobrobyt szokujący. Ale..Turcy tu kradną,  Jugosłowianie kradną, Polacy kradną. I nie cieszy w tej sytuacji, bo niby dlaczego,  nawet taki drobiazg jak wyskrobany na jednej z ławek napis: Nazi raus.

  Polski turysta idzie ulicami Berlina Zachodniego, bo nie stać go już na bilet autobusowy,  ani na podróż  U- Bahnem i w końcu ma dosyć oglądania bajecznych wystaw i towarów, których po prostu nie może kupić. Na ulicach nie widać policjantów, ale gdy tylko zdarzy się nieszczęście, kraksa, lub ktoś zostanie okradziony - dosłownie w ciągu minuty pojawiają się biało - zielone samochody z napisem : Polizei.

  Przed powrotem do Polski kolega zaprosi rodaka na kawę lub kieliszek koniaku, obejrzą program telewizyjny. Na drugim programie ZDF dalszy ciąg znanego u nas - w PRL-u serialu : Klinika w Schwarzwaldzie i wiele rozmaitych atrakcji. Przy okazji zobaczą niezwykle popularny tutaj program, którego bohaterem jest dziwna istotka o imieniu Alf ( and. Alien Form Life - Obca Forma Życia), która w najgorszych sytuacjach , zdawałoby się bez wyjścia dla mieszkańca Ziemi, notorycznie zachowuje niezwykłą pogodę ducha i mówi : No problem.

 Niestety, polski turysta w Berlinie Zachodnim nie ma możliwości, aby tak powiedzieć. Jest przecież ziemianinem, mimo, że przybyszem z całkiem innego świata.


                                                                                                                  





LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura