Berlin. 2.05.1991 - Panie Lechu, przeprowadzenie ze mną rozmowy jest naturalnie możliwe. Proszę o telefon w tej sprawie, w ten sposób będzie nam się łatwiej umówić. Załączam pozdrowienia. Izabela Trojanowska.
Już nie tak, jak kiedyś
Rozmowa z Izabelą Trojanowską, aktorką i piosenkarką
- Czy tęsknota jest dla Pani twórczym stanem ducha?
Izabela Trojanowska: - Tak, naturalnie. Pozostaje pytanie: tęsknota za kim, czy za czym?
I. T.: - Ta piosenka zawiera dużo tęsknoty, ale nie mojej. To pewien symbol, szczególnie ludzi mieszkających daleko od Polski. Nie należę do nich, gdyż zamieszkuję w Berlinie, a tutaj, nawet na ulicy, słychać ojczystą mowę. Nagrywając te płytę myślałam o Polonii amerykańskiej.
- W roku 1982 wyjechała Pani z Polski. Co ciekawe - w pełni sławy, a przecież dla aktorki, piosenkarki, artystki po prostu, długa nieobecność na scenie, to często zupełne zapomnienie.
I.T.: - Tak. Myślę jednak, że chciałam zejść z estrady tak, czy inaczej. Czas po wprowadzeniu stanu wojennego nie pozwalał w zaden sposób na rozwijanie osobowości artystycznej, realizowanie ambitnych planów. Tylko cenzura pracowała ambitnie, coraz bezwzględniej. Teksty piosenek odgrywały i nadal odgrywają dla mnie dużą rolę. Nie chciałam iść razem, nie chciałam iść przeciw - chciałam robić swoje. Miałam plany, których nie mogłam zrealizować. Byłam zmęczona walką o wydanie ostatniej płyty, nagranej z Tadeuszem Nalepą, z moimi pierwszymi tekstami. I pomyślałam sobie, że to, co zrobiłam, dostało i tak wystarczającą ilość braw. Zostałam doceniona, czy nawet przeceniona - nie wiem. Mój zawód dał mi wiele radości i nie opuszczała mnie refleksja, iz może wystarczy.
I.T.: Nasycenie pary? Nie. Byłam jednak bardzo zmęczona. Oscylowałam między planem filmowym, codzienną pracą w teatrze, nagrywaniem płyt, koncertami. Dochodziło także do tego, ze w domu nawet nie mogłam odpocząć godziny. Młodzież siedziała na klatce schodowej, śpiewała moje piosenki, a gdy nie otwierałam drzwi - walili w nie i kopali. Nie chciałam być tak do końca osoba publiczną, pragnęłam zachować trochę siebie - dla siebie, ale stało się to po prostu niemożliwe. Nie chciałam także rozczarować moich fanów, chociaż oni uważali, że powinnam oddać się im całkowicie. Czułam, iż zbliża się dobry moment, aby wyjechać.
I.T:- Otrzymałam wówczas tzw. szlaban polityczny. Rodzaj kary za wyjazd. Oprócz tego rozsyłano wiele nieprawdziwych plotek na mój temat. To było ewidentnie zaprogramowane. Ktoś w radiu powiedział, nie wiadomo kto...
- Wyjazd. I co potem?
I.T.: - Poprzez Holandię pojechaliśmy do Londynu. Tam w szkole doskonaliłam język angielski. Potem wyjazd do Niemiec. Na początku zatrzymaliśmy się w Kolonii. Nawiązałam wiele interesujących kontaktów zawodowych, czego wynikiem było kilka sesji nagraniowych. Nie byłam jednak z nich zadowolona. Myślałam, że rzucę śpiewanie. Aż do chwili, gdy nastąpiły zdarzenia, w które i tak nikt nie uwierzy. Pan mi ufa widzę...Byłam bardzo blisko szczęścia. I nagle: strajk autobusów przeszkodził w podpisaniu kontraktu, potem coś się odwlekło, ktoś ważny umarł... A szampany już czekały. Należało myśleć o innym kontrakcie.
I.T: - Byłam zaskoczona. Gdy jechałam do Sopotu myślałam, że już niewiele osób mnie pamięta. Przyjecie było zdumiewające, miłe i gorące. Pyta pan, czy wrócę na polski rynek muzyczny. Jeżeli, to na zasadzie gościa? Już nie tak, jak było kiedyś. Słyszałam, że nie ma w Kraju pojęcia* trasa koncertowa*, nie ma również sprzedaży płyt. Zalegają półki sklepów muzycznych? Wiem, że ich maksymalny nakład to 50 tysięcy, a w latach osiemdziesiątych nakłady płyt np. Perfectu, Kory, czy też moich, wynosiły miliony sztuk. A można ich było więcej, gdyby nie ograniczone moce wytwórni.
- Rozpoczęła Pani zdjęcia do serialu z udziałem Petera Fondy.
I.T.:- Był to film *Alaska Story*, kręcony według powieści Jacka Londona, na którego realizację przeznaczono 30 milionów dolarów. Szczęśliwie przeszłam zdjęcia próbne i otrzymałam dużą rolę. Grałam Amerykankę i mówiłam oczywiście po angielsku. Zrealizowano kilka dni zdjęciowych i nagle przyszła wspaniała wiadomość. Zostanę mamą! Tak więc szczęście, ktore mnie spotkało, zabrało mi trochę przyjemności zawodowej. Ale zaskoczę pana. Już w dwa tygodnie po porodzie stane przed kamera. W filmie w kooprodukcji niemiecko - rosyjskiej. Zagram właśnie rolę mamusi. Co ciekawe z własnym dzieckiem i dziesięcioletnim chłopcem, aktorem. Film będzie przeznaczony dla młodszej publiczności. Inne plany, to tajemnica.
(gal)
(Wywiad autoryzowany)
Notka na mankiecie żurnalisty:
Z Izabelą Trojanowska spotkałem się w w Jej berlińskim mieszkaniu w umówionym terminie, w towarzystwie fotografa Marka Pozniaka. Powitał nas pan Marek Trojanowski. Izabela Trojanowska była w ciąży ( na ten świat przyszła: córka Roxanna). Rozmowa przebiegała znakomicie. Wówczas od kilku lat mieszkałem w Berlinie ( Zachodnim, a potem już - nie ). 18 grudnia 1991 roku spotkaliśmy się ponownie i rozmawialiśmy szczerze, czego efektem był kolejny wywiad z Panią Izą, zatytułowany* Piękny zawód*. Zostanie niedługo opublikowany w Salonie 24, na moim Blogu.
Komentarze
Pokaż komentarze (7)