Wojna w Bośni i Hercegowinie tocząca się w latach 1992-1995 była najbardziej krwawym konfliktem w Europie od zakończenia drugiej wojny światowej. Ku przestrodze przypominamy wydarzenia sprzed 20 lat. Oddajemy hołd tym, którzy nieśli bohaterską pomoc mieszkańcom oblężonego Sarajewa.
Na zdjęciu: w studiu radiowym - Agata Foltyn, dziennikarka, opisująca Drogę do Sarajewa ...uczestniczka wydarzeń.
Obok, na archiwalnych fotografiach: m.in Jacek Kuroń, oraz Jarosław Kaczyński - wówczas - solidarni w wymagającym absolutnego męstwa proteście przeciwko wojnie,
Mówią, że wojna rodzi się w sercach ludzi. I nie mylą się. Mordowanie Sarajewa jest tego najlepszym przykładem. Rok 1993. Przyjechałam z wakacji i nagle otrzymałam niezwykłą wiadomość: mogę jechać do Sarajewa. Equilibre - Fundacja Humanitarna organizowała po raz piąty konwój z pomocą, wspólnie z organizacją pacyfistyczną MIR SADA - Pokój Teraz. Dlatego też, w ślad za dwudziestoma ciężarówkami z żywnością, które 30 lipca wyruszyły z Krakowa, 2 sierpnia wyjechały z Warszawy samochody osobowe z ludźmi pragnącymi spotkać się w Sarajewie i zaprotestować, urządzić manifestację przeciwko wojnie. A było to bardzo niebezpieczne.
Wypowiedzieć wojnę wojnie jechała grupa dziennikarzy, mieszkańcy wielu polskich miast, między innymi Wrocławia, Krakowa, Warszawy, a nawet Grajewa. "Uczestników prosimy o zabranie ze sobą trwałej żywności na czas podróży (najmniej piętnaście kilogramów żywności w paczce dla mieszkańców Sarajewa), podstawowego wyposażenia kempingowego (tzw. śpiwory), apteczki indywidualnej, pojemnika na wodę (w Sarajewie nie ma wody), ważnego prawa jazdy i kamizelki kuloodpornej". Nie wszyscy posiadali kamizelki kuloodporne.
Na miejscu mieli dołączyć politycy z całej Europy. Między innymi pani Mitterrand. Okazało się, że sytuacja w Sarajewie przybrała tak niebezpieczny obrót, iż tzw. wielcy tego świata wycofali swój akces. Konsekwentni byli tylko polscy politycy: Jacek Kuroń, Adam Michnik, Marek Edelman, Zbigniew Bujak, Henryk Wujec, Jarosław Kaczyński*... Co ciekawe, ten ostatni (Jarosław Kaczyński) jechał w konwoju samochodów osobowych, natomiast inni polecieli samolotami do Wiednia, a potem mikrobusem pojechali do Splitu, gdyż tam wyznaczono miejsce pierwszego spotkania "pielgrzymów" (protestujących przeciwko wojnie) z całej Europy i stamtąd miano wyruszyć razem do Sarajewa.
Pędziliśmy przez Europę jak szaleni. Jak pogotowie ratunkowe. A Stary Kontynent był jakby mocno uśpiony w swym dniu powszednim i nocy ciemnej. Kobiety z konwoju przywdziały szare stroje. Potem wyszło na jaw, że każdy z nas zrobił porządny rachunek sumienia z życia swego, poukładał w domu rzeczy osobiste... Coś kazało tak uczynić. Czekał na każdego z nas kraj wzburzony strasznym konfliktem i trudno w nim kulom się nie kłaniać, czy też prosto się nosić, bo nie wiadomo skąd rażą strzały lub serie ognia. Niektórzy skandowali nieśmiało: "Jedziemy na wojnę" i brzmiało to jak nerwowy śmiech.
O godzinie piętnastej przekroczyliśmy granicę w Cieszynie. Po czeskiej stronie chłopiec, gdy zobaczył plakaty na naszych pojazdach, umył nam szyby. Chcieliśmy mu zapłacić, ale on odpowiedział: "Nie, dziękuję, ja przecież wiem, że jedziecie do Sarajewa". Pierwszy serdeczny gest. W Cieszynie dogonił nas dominikanin, ojciec Paweł Kozacki. Jechał jedną z ciężarówek. Przystanek w Baden pod Wiedniem. Na parkingu. Było ciepło. Rozkładaliśmy materace, śpiwory na stołach, pod ławkami, na trawie. Byle gdzie. Przejechaliśmy przez Słowenię, spokojne i zasobne państwo byłej Jugosławii. Na granicy z Chorwacją i skrupulatnie nas rewidowano. Poczuliśmy się trochę urażeni. Przecież jechaliśmy z pomocą humanitarną. Cóż - szukano karabinów. Wojna. Pierwsze większe miasto: Karlovac. Dziury postrzałowe w budynkach. W wielu domach brak szyb. Tylko zawieszone folie. Nie było widać armat ani czołgów. Pytaliśmy o sytuację, a było to tym łatwiejsze, że pilotował nas pułkownik Wieslaw Kurzyca, który już wcześniej był tutaj na misji, znał język chorwacki i miejscowe warunki. Co chwilę telefonował i pytał: "Czy droga jest przejezdna?", "Czy zaczął się lub skończył ostrzał?", "Czy można jechać dalej?". Wtedy zaczęło rosnąć napięcie. Czuliśmy, że wjechaliśmy w strefę wojny. Most zniszczony. Trzeba jechać górami. Małe, biedne miasteczka. Stare kobiety w czerni. W budynkach zasłonięte okna. Tu niedawno miała miejsce krwawa potyczka.
Miejscowi opowiadają, że to straszna siła, gdy człowiek ma broń. Wszystko może wtedy. Załatwić każdą sprawę jest w stanie. Nie tylko polityczną, narodowościową, religijną, ale zwyczajnie - sąsiedzką.
Do Splitu, miejsca zjazdu ludzi dobrej woli z całej Europy, którzy chcieli potem manifestować w Sarajewie, dojechaliśmy zgodnie z planem czwartego sierpnia po południu. Wyszło na jaw, że przed południem 1000-osobowa grupa francusko-belgijsko-włoska nie poczekała na nas, tylko powędrowała natychmiast w kierunku na północ, przez Prozar do Sarajewa. I nie wiadomo co się z nimi stało. Przedstawiciele EquiLibre poinformowali nas, iż dalej nie pojedziemy, gdyż pod Sarajewem trwają intensywne walki w okolicach Prozaru. Hiszpanie przybyli do Splitu z gitarami, śpiewali piosenki o Sarajewie, organizowali korowody, tańczyli. Włosi byli poważni. Powiedziałam do jednego z nich: "Jedziesz do Sarajewa i możesz zginąć. Tak jak i ja". A on: "To jest wojna polityków. Wojna rządów. Chcemy zaprotestować i powiedzieć, że ludzie pragną normalnie żyć. Gdy zginę tam w imię ważnej sprawy, to lepsze to niż umrzeć w łóżku".
W Splicie rozmawialam z rodziną Chorwatów, którzy opowiadali, że w trakcie wymiany ognia groziła im utrata życia. Pokazywali - tu obok stał dom Serba. On wyjechał. Oni spalili ten dom. Twierdzili, że to był dobry sąsiad, ale jego dom spalili, aby tu już nigdy nie wrócił. Wieczorem przyszedł pułkownik Kurzyca i oświadczył nam, że obie organizacje EquiLibre i MIR SADA nie chcą nas już dalej pilotować. Jest zbyt niebezpiecznie. W nocy przyszedł Wiesław Kurzyca i mówi: "Proszę bardzo, mogą państwo wyruszyć. Na własną odpowiedzialność. Potrzebne będą identyfikatory: imię, nazwisko, grupa krwi. Jest siedem linii frontu, strzela każdy do każdego, nie wiadomo skąd może przyjść kula, nawet jeżeli uda się państwu dotrzeć do Sarajewa, nie ma żadnej gwarancji, że stamtąd wrócicie. Możecie być żywą tarczą, zakładnikami.” Nastała cisza. Wszyscy podjęli decyzję: idziemy.
J eszcze tego samego dnia wrócił z Prozaru Jarosław Kaczyński, który sam pojechał samochodem, dogonił grupę francusko-belgijsko-włoską. Otrzymała ona ultimatum, iż w ciągu 24 godzin musi opuścić Prozar, obojętnie w jakim kierunku. W stronę Sarajewa nie było to możliwe. Tam okropna bitwa. Pozostało wycofanie. Strach, zmęczenie, okropne ślady walki...
Wrócili szóstego sierpnia. Byli tak blisko Sarajewa. My postanowiliśmy jednak przekroczyć granicę Bośni. Pojechać tak daleko, jak się da. Aby zostawić nasze 15-kilogramowe pakunki. W końcu trafiły one do obozu uchodźców niedaleko Splitu. (ciąg dalszy - Następna strona)
W drogę powrotną wyruszyliśmy siódmego sierpnia. W tym dniu miał się odbyć ogólnoeuropejski miting w Sarajewie. Wielki przenikał nas żal, iż nie było nam dane tam dotrzeć. Zrobiliśmy wszystko co było można. Do Polski wracaliśmy różnymi drogami.
Jedyna w nas była nadzieja, że pokój, tak jak wojna, rodzi się w ludzkich sercach.
rozmawiał: Lech Galicki
Post Scriptum.
Pani Agacie Foltyn, dziennikarzowi radiowemu, człowiekowi pióra, autorce wielu reportaży prasowych ujętych w publikacjach książkowych, dziękuję za zgodę na przytoczenie fragmentów wywiadu udzielonego mi po powrocie z misji pokojowej do Sarajewa. Taki wyjazd to niewątpliwie trudna misja dziennikarska i obywatelska, wymagająca wielkiej odwagi i umiłowania prawdy. Tak jak sens dziennikarskiego zawodu.
* wyeksponowanie dokonane przez autora
Na video wybitny bard Jaromir Nohavica w kultowej piosence SARAJEVO
Czesław Miłosz - wiersz: Sarajewo
To teraz potrzebna byłaby rewolucja, ale zimni są, którzy
kiedyś byli gorący.
Kiedy zabijany i gwałcony kraj wzywa pomocy Europy,
w którą uwierzył, oni ziewają.
Kiedy ich mężowie stanu wybierają łajdactwo, nie odzywa
się głos, który by to nazwał po imieniu.
Kłamliwa była rewolta młodości porywającej się
na odnowę Ziemi i tamto pokolenie samo na siebie
wydaje teraz wyrok.
Przyjmując obojętnie wołanie ginących, bo są to ciemni
barbarzyńcy mordujący się wzajemnie.
I życie sytych jest więcej warte niż życie głodnych.
Teraz okazuje się, że ich Europa od początku była
wmówieniem, bo jej wiarą i fundamentem jest nicość.
Nicość, jak powtarzali prorocy, zrodzić może tylko nicość
i raz jeszcze będą jak bydło prowadzone na rzeź.
Oby zadrżeli i w ostatniej chwili spostrzegli, że odtąd słowo
Sarajewo znaczyć będzie zagładę ich synów i pohańbienie
ich córek.
Przygotowują to, zapewniając siebie: >>My przynajmniej
jesteśmy bezpieczni<<, a tymczasem co ich obali,
dojrzewa w nich samych.
( Berkeley, w sierpniu 1993 )
*Ważne informacje dodatkowe wyjaśniające rozmaite wątpliwości i pytania dotyczące stanu rzeczy przed 25 laty.
Sierpień 1993 roku. Wyprawa humanitarna do Bośni. Wiele osób jedzie, ale co istotne Jarosław Kaczyński w zacnym celu rusza na wojnę z Jackiem Kuroniem i Adamem Michnikiem.
Organizatorem konwoju jest Janina Ochojska, która kieruje polskim oddziałem francuskiego EquiLibre (Polska Akcja Humanitarna powstanie za rok) i wysyła pomoc dla ofiar wojny w byłej Jugosławii. Tym razem łączy się z akcją „Mir Sada", czyli „Pokój teraz", w której uczestniczą ludzie z całej Europy. Zaplanowany finał - wielkie spotkanie ma być ma się odbyć w oblężonym Sarajewie.
Polski początek daje apel podpisany przez Czesława Miłosza (autora wiersza „Sarajewo"), Andrzeja Wajdę i Tadeusza Mazowieckiego - nie każdy może jechać, ale wielu bardzo chce. Do apelu dołączono prośbę , aby stworzono ad hoc zgromadzenie jak największej liczby osób, nie tylko o znanych nazwiskach, które wypowiedzą wojnę wojnie i – narażając życie – przyjadą do Sarajewa, by po prostu usiąść na ulicach i przez samą swoją obecność ustanowić pokój.
„Wyobrażaliśmy sobie, że jeżeli w Sarajewie pojawi się nagle sto tysięcy osób z różnych krajów naszego kontynentu – w tym politycy, dziennikarze, wybitne jednostki – snajperzy będą musieli zaprzestać ostrzału i terroryzowania mieszkańców miasta" – napisała Janina Ochojska w swej książce „Niebo to inni".
Kontekst historyczny ( społeczno - polityczny) wydarzeń sprzed 25 lat:
Wojna w Bośni i Hercegowinie tocząca się w latach 1992-1995 była najbardziej krwawym konfliktem w Europie od zakończenia drugiej wojny światowej. Stronami konfliktu byli walczący o autonomię bośniaccy Serbowie oraz władze Bośni i Hercegowiny, na której terenie toczyły się główne walki, wraz ze skonfederowanymi z nimi od pewnego momentu Chorwatami. W wyniku działań wojennych, a przede wszystkim w wyniku czystek etnicznych, zginęło od 97 000 do 110 000 ludzi (niektóre źródła podają nawet do 200 000), a ponad 1,8 miliona zostało uchodźcami
W 1992 r. rozpoczęło się oblężenie Sarajewa, które trwało przez 3,5 roku. Najsłynniejszym miejscem w Sarajewie stała się “Aleja Snajperów” – jedna z głównych ulic miasta pozostająca przez cały czas pod ostrzałem snajperów. W całym Sarajewie z wszystkiego, z czego się dało, budowano osłony przed ich ogniem. Z opanowanych przez Serbów wzgórz otaczających Sarajewo tysiące pocisków spadały na miasto (w ciągu pierwszych 10 miesięcy oblężenia spadło na Sarajewo 800 000 pocisków, czyli ponad 2 500 dziennie).
Bilans wojny w Bośni nigdy nie został jednoznacznie ustalony. Niezależni obserwatorzy podają od 97 000 lub 110 000 do nawet 200 000 ofiar śmiertelnych (z czego 65% stanowili Bośniacy, 25% Serbowie, 8% Chorwaci, a 2% inni). W samym Sarajewie zginęło 10 000 ludzi, a 35 000 zostało rannych. Liczbę osób, które opuściły swoje domy w, szacuje się na 3,5 miliona (w tym 600 000 Serbów, którzy uciekli do Jugosławii). Co najmniej kilkadziesiąt tysięcy kobiet zostało zgwałconych.
Za: wikipedia
Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura