Adam był zawsze tym innym. Tak mówiono. Gdy w podstawówce dostał odznakę wzorowego ucznia, mama ucałowała go serdecznie i przyszyła do błyszczącego mundurka ucznia etykietkę prymusa. Upiekła nawet tort poziomkowy i powiedziała: „Jesteś naszą, moją i taty nadzieją”.
W szkole było inaczej.
– Ty lizusie, kujonie, pupilku – szeptały koleżanki, krzyczeli koledzy.
Nie odpowiadał wówczas nic. Z pasją i uczuciem pustki dookoła oderwał kawałek filcowego materiału z napisem i wyrzucił do kosza na śmieci. Mijały lata, a on wewnętrznie się nie zmieniał. Dostał list pochwalny. Bez egzaminów przyjęto go do najlepszego w mieście liceum. Chodził tylko na lekcje i natychmiast po ich zakończeniu wracał do domu. Rodzice mieli ogromny, wspaniały księgozbiór.
Czytał książkę za książką. Jego samotność martwiła matkę. Ojciec nie miał czasu na rozważania.
W trzeciej klasie zauważył Ewę.
Dopiero teraz coś się w nim obudziło. Była piękna jak Julia z dramatu Szekspira. Marzył o kosmyku jej włosów. Świetlistym niczym promienie słońca. Ucałować go. Chciał być jej rycerzem, jak to w średniowieczu bywało, głosić jej wielką urodę i walczyć z każdym, kto nie przyzna, że Ewa najpiękniejsza, najcudowniejsza na świecie jest.
Na dużej przerwie przemógł swój wstyd i podszedł do stojącej samotnie dziewczyny. Zapytał: Jak leci? Ona odpowiedziała hardo: Jak co miesiąc, kolego, jak co miesiąc… Stał tak przez chwilę i w myślach, i cały w sobie zapadał się pod ziemię. Julia, kosmyk jej włosów, jego pierwsza, wielka miłość, wszystko to stało się szare i w proch się obróciło… Tak, nic się ostało.
Zdał maturę i bez egzaminów wstępnych został przyjęty na uniwersytet. Wybrał polonistykę. Potem filologię angielską. Nad skryptami ślęczał po nocach. Egzaminy zdawał w terminie. Z najwyższymi ocenami. Jak precyzyjna maszyna. Już wtedy niektórzy spoglądali na niego podejrzliwie.
Ambitny, odmieniec, karierowicz… A może zboczeniec jakiś?
Wyjechał do Gdańska, aby studiować kolejny kierunek. Propozycji zostania na uczelni miał wiele. A on żądny wiedzy… W nieskończoność. Do zatracenia. I wtedy nastąpiła tragedia.
Telegram: rodzice zginęli w wypadku samochodowym. W jednej chwili coś w nim pękło, załamało się, zraniło do głębi duszy, zabiło wszelki sens… Upadł na ziemię bez przytomności. Przyjechała karetka. Adam leżąc na noszach kurczowo gniótł i ściskał papier z informacją, jakby chciał wycisnąć z niego gorzką treść. Teraz był zupełnie sam na tym świecie.
Po kilku miesiącach uciekł ze szpitala psychiatrycznego.
Ogromne mieszkanie rodzinne zamienił na kawalerkę. Chciał iść do pracy. A jednocześnie nie chciał. Bał się potwornie po prostu. Wszystkiego. Przerażenie blokowało każdy jego plan
Kiedyś sąsiadka zatrzymała go na klatce schodowej. Chciała nawiązać znajomość. Udawał, że jej słucha. Nagle podbiegł do drzwi swego mieszkania i szybko przekręcił wszystkie klucze w zamkach. A było ich wiele.
– Wariat, czy obłąkany? – głośno dziwiła się kobieta.
Nie chciał się leczyć. Po co? Jest zdrowy. Chce być tylko sam. Sam, sam, sam, sam … Rozumiecie, to jest moje prawo i nikt…nikt!… mi go nie zabierze. Tak jak moje życie.
Drzwi do mieszkania Adama są zamknięte, jak najbardziej przemyślnie skonstruowana zapora do twierdzy.Tylko wieczorami i nocą on przemyka jak kot parchaty przez podwórko. Nie może iść do pracy. Nie może między ludzmi takimi jacy są być. Zalepił okna gazetami. Szczelnie zaciągnął zasłony i zerwał kolorowe tapety ze ścian. Czyta mądre książki i w nich szuka miłości. Prawdziwej. Szekspirowi już nie wierzy. Odrzuca jego Julię.Innymi pogardza. Wybrał Małgorzatę. Tę od Mistrza. No, Michała Bułhakowa. Wierna ona i jemu jest. I z Wolandem, a czasem z hegemonem Piłatem dyskutuje o dobrych ludziach. On nie chce tego świata. Ci z tego łez padołu mówią, że Adam jest chory i samotny. On myśli zupełnie inaczej.
Wszystkie opisane zdarzenia miały miejsce w rzeczywistości.
„Osobowość – zespół stosunkowo stałych cech psychicznych człowieka, dzięki którym przystosowuje się on do warunków zycia i otoczenia. Osobowość człowieka kształtuje się od pierwszych dni jego życia pod wpływem oddziaływania najbliższego otoczenia, wychowania oraz własnej osobowości (…)”.
Leksykon – Wyrazy trudne, ważne i ciekawe. Warszawa 2003.
Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości