Życie jest teatrem, czy też teatr jest życiem? Wielki Reżyser odpowiada dzień po dniu, że cisza jest świadectwem Jego obecności. Czujemy się jak w małym pudełku sceny przesiąkniętej prozaicznością. Bez budki suflera. Teatr. Scena. Aktorzy.
Czas odprężyć się, od stanu presji stresów, intensywnego wysiłku intelektualnego, codziennego rozgardiaszu ulicznych wrzasków politycznych chuliganów, agentów pseudodemokracji. Chcę wejść całym sobą, kwintesencją mojego Ja w inną od realnej przestrzeń życia. Pragnę jak spragniony człowiek: wody życia, wiary, prawdy, ludzkiej solidarności w realiach sztuki scenicznej. Trzeba mi odpoczynku i zachwytu pięknem sztuki w scenicznych trzewiach. Oglądanych z pozycji widza. To jest element pewnego rodzaju boskości.
Idę do teatru. Jeszcze patrzę na pary zakochanych. Jak ptaki wolne od wyrafinowanej gry, szczere jak młodzieńcza miłość. Idę. Teatr. Romeo i Julia. Życie jest sceną a scenariusz nieustannie pisze autor. Cenzor udaje, iż zdrzemnął się na chwilę. Scenografia i choreografia zmieniają się z upływem czasu. Tylko tytuł znamy od początku. Jesteśmy .Widzowie. Ja, ty, on, ona... On w stanie ogólnego sprężenia jak kłusak przed gonitwą. Ona pachnąca fiołkami i wspomnieniami. To Roman i Joanna. Tak ich widzę. Ukrywają się za maskami póz, grymasów i zbywania gości Teatru. On nagle wychodzi wyszarpując z paczki papierosa, ona odwraca się do połyskującej złudą ściany, pomalowanej olejną farbą. Na jej palcu błyszczy zaręczynowy pierścionek. Czy w furii i kaprysie zdejmie go i wyrzuci przez okno. Nie wiem. Gesty wyjątkowo teatralne. Młodzi ludzie znerwicowani rozmawiają o życiu. Reszta to projekcja wszystkiego co zdarzyć się może.Samo życie, sen, brutalna rzeczywistość. Ach. kocham cię życie, wg. Edyty Geppert, piosenkarki.
Widownia zapełniona widzami.Ludzie wachlują się programami z kredowego papieru. Mało kto je czyta. Są jednak przydatne w sytuacji, gdy nie działa klimatyzacja. Zaduch. Kurtyna faluje jak morze. Z fałd kulis dobiega cichy śmiech. A może syk. Formuje się pochód, manifestacja, protest... Czy też szczęk to broni białej. Efekt akustycznego zjawiska. Ktoś puścił papierowy samolocik, który wzbił się ponad głowami i zniknął w białej mgle, która unosi się przy suficie jak dym siwy na polach chłopskich, gdy pali się kopce z wilgotną trawą. choć to tylko złuda. Nagle spadł jak kamień w wodę. Papierowy przecież. Lekki. Nie można zebrać jego szczątków. Spiskowa teoria. - Ha, ha – śmieją się bileterki. Teatr przecież. Kurtyna idzie w górę.
Julia i Romeo stoją na pierwszym planie. On na balkonie. Ona wspina się na palce delikatnie jak baletnica i szepcze po włosku namiętne słowa. On nie rozumie. Zna szczątkowo język angielski, który liznął zaledwie w trakcie pracy na czarno w Albionie. Uwaga, to wszystko nie jest prawdziwe, a postaci głównych bohaterów wycięte są papieru. Odpowiednio pomalowane i poddane grze różnokolorowych świateł. O teatrum, o mores… Utożsamienie się teatralnych postaci z kochankami z Werony tworzy atmosferę nieśmiertelnej miłości i stałej tragedii. Choć to wszystko złuda.
-Niech żyją artyści, niech żyją twórcy, kochajmy aktorów – powtarza mechaniczny mały człowiek stojący przy scenie, gdy tylko ktoś wstanie z miejsca i pogłaszcze go po sztucznej głowie lub plastikowym nosie, który unosi się i wydłuża do niebotycznych rozmiarów. To wirtualny rzecznik prasowy dyrekcji teatru.
Długa suknia Julii lśni złotem i brylant błyszczy na jej piersiach. Efekt zabiegów oświetleniowców. Migoczą płomienie świec.
W kącie stoi sługa wierny jak pies. Warczy na zawołanie. Jak trzeba szczeka sopranem. To prawda, to kłamstwo.W ramach lojalności zrobi wszystko. Nawet zabije. I udowodni, że to tylko na niby. Postaci pierwszoplanowe są szpiegowane przez widzów. Każdy ich ruch, chociaż to wszystko jednym wielkim spiskiem przeciwko zdrowemu rozsądkowi zdaje się być.
Teatr. Po prostu Teatr. Trucizna jest gorzka. Śmierć słodka. Potem garderoba i ci, którzy odeszli z tego świata wrócą do grona żywych.
Opada stalowa kurtyna. Burza braw. Istna sztuczka, bo z kwadrofonicznych głośników płynie. Widzowie śpią. Życie jest snem. Jak Teatr. Współczesny. Dawniej: Polski. Dom komediantów.
Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura