Przekaz ludzkości - plakietka na pokładzie sond Pioneer 10 i 11. Źr. NASA/domena publiczna
Przekaz ludzkości - plakietka na pokładzie sond Pioneer 10 i 11. Źr. NASA/domena publiczna
LechGalicki LechGalicki
220
BLOG

P - jak Populacja /część I/ - felieton dr.n.med. Wojciecha Żebrowskiego

LechGalicki LechGalicki Kultura Obserwuj notkę 0
1/ Z powodu złożoności problemu populacji zdecydowałem ująć go w dwóch częściach.Ta dzisiejsza porusza głównie aspekt ilościowy. W następnej więcej o strukturze zbiorowości Populus Polonorum. 2/ Z faktu, że naturalne powołanie kobiety do bycia matką jest wyjątkowym przywilejem niedostępnym dla mężczyzn i będzie wiodącym w tekście oznacza, iż wszystkie pozostałe funkcje obu płci są równoprawne i wymienne wedle wolnej woli i obiektywnych potrzeb. W.Ż.

                                                                                                 image      

3 marca 1972 roku, z przylądka Canaveral na Florydzie w USA, na rakiecie Atlas Centaur, wystartowała najsłynniejsza sonda kosmiczna z serii Pioneer - sonda Pioneer 10. Na swoim pokładzie wyniosła w kosmos słynną płytkę Pioneera, na której umieszczono informacje dotyczące naszego Układu Słonecznego, naszej planety - kuli ziemskiej i nas samych - ludzi.Powstały dwie takie płytki  dla ewentualnych znalazców w kosmosie. powstały dwie takie płytki - aluminiowe i pokryte zlotem z wygrawerowanymi informacjami o naszej cywilizacji... dla ewentualnych znalazców w kosmosie.
Druga płytka została wyniesiona w kosmos nieco ponad rok później, w kwietniu 1973 roku, na pokładzie sondy Pioneer 11. Słynną płytkę zaprojektowali Frank Drake i Carl Sagan, a rysunek wykonała Linda Salzman Sagan. Rysunek był wyrazisty i mieścił się na dość niewielkiej powierzchni - jej wymiary wynosiły 15 x 23 centymetry.  Twórcy tego niecodziennego przekazu doszli do najistotniejszych wyborów przekazywanych informacji także z uwagi na klarowność obrazu. Oceniono, że wygrawerowany rysunek jest genialny, bogaty w treść i prosty w odczytaniu, a jego przekaz jest w stanie wskazać nasze miejsce i nas samych w przestrzeni kosmicznej wszechświata.


Kontury nagiego mężczyzny i nagiej kobiety pokazują mieszkańców Ziemi i są umieszczone w proporcjach 1:1 na konturach sondy Pioneer 10.  (NASA)

image

  Pomimo senioralnego wieku i życia w różnych klimatach politycznych ciągle nie mogę zrozumieć niedostatku społecznego uznania dla istoty i misji związku kobiety i mężczyzny - małżeństwa - naturalnego zalążka rodziny. Dlaczego ogniskuje się na niej agresywna wojna cywilizacyjna w kwestii dobrostanu, dzietności matek i świętości życia potomstwa? Laicyzacja, absurdalne forsowanie redefinicji płci - to pewnie  jedno. Ale brakuje chyba świadomości obywatelskiej, że wielkość populacji była i nadal jest jednym z najistotniejszych problemów społecznych. Liczebność obywateli żyjących w granicach terytorialnych państwa, rzadziej w rozproszeniu, była i pozostaje gwarantem bezpieczeństwa militarnego oraz warunkiem pomyślnego rozwoju gospodarczego i społecznego. Nie tyle brakuje w UE, w tym w Polsce, przykładów finansowego przeciwdziałania egzystencjalnemu kryzysowi rodzin, co systemowych i systematycznych wysiłków nad poprawą klimatu wokół rodziny skutkującego racjonalnym i duchowym przełomem, stabilizacją więzów małżeńskich, miłości małżonków do siebie i ojczyzny, wzrastaniem kreatywności populacyjnej i patriotycznej.

To wielkie zadanie czeka na rozumnych Polaków już dziś! Nasz kraj odnotowuje bowiem największy spadek populacji w UE. W tym roku urodzi się najmniej dzieci od II Wojny Światowej. Jeżeli obecna  dzietność  Polek -1,46 czyli poniżej progu zastępowalności pokoleń -2,1 utrzyma się w kolejnych dekadach, to wg. prognoz demografów w 2100 roku skurczymy się z obecnych 38,7 mil. do 19.43 mil.

   Dlaczego ów kryzys płodności i poszerzająca się jego skutkiem skala depopulacji są traktowane zdawkowo przez większość nas, z wyjątkiem nielicznych? Nie mają za to hamulców osoby skażone ideologią liberalno-lewicową i ruchy feministyczne, które ten problem zapisały w swojej agencie spraw pilnych i najpilniejszych. Tyle że ich propozycje prowadzą wprost do zwiększania zamiast zmniejszania depopulacji. Jest to działalność progresywna z nazwy ale wysoce regresywna, co do sedna sprawy. Ta grupa polityków i działaczy wraz ze swoimi wyborcami najpewniej nie dostrzega, że nasze oczy i uszy  bombardowane są na każdym kroku atrakcyjnymi komunikatami, głosowymi i wizualnymi, o brakach kadrowych. Ich nadawcy prześcigają się w bogactwie ofert dla kandydatów na wakujące miejsca pracy. Pustoszeją przedszkola i szkoły, reorganizowane są lub zamykane oddziały szpitalne, brakuje kandydatów i funkcjonariuszy służb mundurowych i fachowych pracowników w zawodach fizycznych, przede wszystkim mechaników, operatorów i cieśli, ślusarzy i spawaczy. Ubywa także białego personelu, jest deficyt specjalistów niektórych specjalności lekarskich, ubywa także "lekarzy dusz". W swoim czasie najbardziej doświadczonych fachowców "rządzący-krótkowzroczni" wypchnęli za granicę...Na zastąpieniu swoich rąk do pracy obcymi sparzyli się nawet najbogatsi. Niemcy już płacą dekoniunkturą i rozpadem lewicowego rządu W przyszłości - być może także rozpadem państwa i utratą swojej wolności. Pierwszy raz w historii Niemcy mogą stać się niewolnikami we własnym kraju a Polsce zafundować egzotycznego sąsiada. Przyczyną - "willkommen", dechrystianizacja i depopulacja.
         Jeżeli dzisiaj każde euro czy dolar słane przez kraje UE, USA czy Kanadę na Ukrainę w formie wyrzutni, karabinu, pocisku, drona czy nawet niemieckiego hełmu jest skrupulatnie liczone i traktowane, jako pożyczka do zwrotu lub zaliczka na powojenne inwestycje w tym kraju, to dlaczego nie zastosuje się podobnej miary do "wyeksportowanych" z Polski fachowców? Czemu nie zrobić, wzorem wniosku o reparacje wojenne od Niemiec, bilansu zysków kraju docelowego pobytu, w którym  nasi wiele lat zawodowo "grali"  i strat kraju ich urodzenia, wychowania i wyszkolenia? Czy nie umiemy dbać i cenić swojego osobowego bogactwa i bronić własnych, narodowych interesów? Umiemy ale tylko czasami, jedynie niektórzy. Przykładem owocne transakcje polskich sportowców do klubów zagranicznych i wypadki losowe, takie jak: wypadnięcie za burtę statku, motorówki, jachtu czy kajaka, zagubienie, porwanie czy jakiekolwiek zniknięcie osoby z jej miejsca pobytu. Zdarzenia te mobilizują władze państwowe i samorządowe. Na równe nogi stawiane są służby mundurowe. Wokół zrozpaczonej rodziny aktywizują się we wspólnocie sąsiedzi i krewni. Każda taka akcja podrywa solidarnie wielu ludzi dobrej woli do natychmiastowej pomocy. Mimo, że jest ryzykowna, trudna i bardzo kosztowna, to zawsze bywa przedsiębrana. Słusznie!    

       Pytam więc dlaczego dziecko, które "znika" z najbezpieczniejszego dla niego miejsca na świecie, jakim jest łono matki, jest traktowane inaczej? Jakim prawem? Bezprawnie! A nawet wbrew prawu - Bożemu, Konstytucji RP i Prawom Dziecka.   

    Środki militarne kosztują kasę państwa ogromne pieniądze. Obywatela wychowuje rodzina czerpiąc siłę z miłości, swoich zdolności biologicznych i możliwości finansowych, z pomocą państwa i Pana Boga. To Bóg uchronił Żydów od głodu i zguby podczas wędrówki przez pustynię. Państwa wtedy nie mieli. A dziś to malutkie państewko współrządzi światem! Nasza historia dowodzi, iż rodziny ubogie w środki ale bogate w miłość przekazywały społeczeństwu najwięcej nowych obywateli. Z takich ubogich rodzin rekrutują się zresztą bardzo często najwybitniejsze jednostki. Przykładem były premier Wincenty Witos, sympatyk S.O.S - prof.dr n. med.Józef Hałasa, wybitny polski sportowiec, trójskoczek Józef Szmidt, polska futbolistka i gwiazda Barcelony Ewa Pajor czy aktualny wiceprezydent-elekt USA J.D. Vance. Niezwykłe brzemienny w negatywne następstwa jest aspekt psychologiczny i zdrowotny matek, które lekkomyślnie dokonały aborcji. Wiedzą o tym psychologowie, psychiatrzy, rodziny i one same. Po aborcji, to niby wciąż te same ale nie takie same osoby!
        Dlatego uważam, że wszystkie projekty proaborcyjne polityków lewicowych słane do marszałka sejmu, to smutne, amoralne i żle rokujące fakty na przyszłość, to działalność wbrew racji stanu nie tylko państwa, także wbrew sobie i wszystkim żyjącym dzieciom - przyszłym obywatelom. Już obecnie na jednego emeryta przypada 1,8 pracownika, więc przyszłych emerytów w Polsce czeka nie lada problem... Dodatkowo na lekarzach respektujących Dekalog, Konstytucję RP i przysięgę Hipokratesa oraz ich współpracownikach posłowie opcji "13 grudnia" dokonują literalnie "zbiorowego gwałtu" w sejmie. Opornym lekarzom i ich współpracownikom grożą wdrożeniem restrykcyjnych przepisów, karami finansowymi z dyscyplinarnymi włącznie. Gdzie my żyjemy? Pustynia intelektualna!

         Przecież automatyzacja i komputeryzacja nie w każdym przypadku zastąpi człowieka. Każdy, kto namawia do depopulacji, działa z premedytacją na niekorzyść polskiej rodziny, swojego narodu i bezpieczeństwa państwa zasługuje - moim zdaniem - na miano dywersanta. Powinien być sądzony. Polska nie może być "Krajem Rdzy" w UE!  Ale skoro profilaktyka bywa lepsza od kary w pierwszej kolejności należałoby ustawowo zakazać promowania wolnej aborcji i eutanazji w mediach, również społecznościowych, zaś wyłamujących się karać, jak J. Palikota za promocję alkoholu w sieci.

Rodziców i potencjalnych małżonków zachęcać słowem, czynem i przykładem do rechrystianizacji i budowania liczebnych polskich rodzin. Rodziców z dziećmi, w szczególności z dwójką i więcej, otoczyć atencją, troską i systemową skuteczną pomocą władz samorządowych i państwowych. Tę troskę młodzi ludzie powinni stale widzieć, słyszeć i czuć - w domu, w szkole i w kościele.

Wojciech Żebrowski


              image

Dr n. med. Wojciech Żebrowski

Uznany lekarz - ortopeda, chirurg.Absolwent szczecińskiej Pomorskiej Akademii Medycznej.  Uczeń prof.Tomasza Żuka - twórcy szczecińskiej szkoły ortopedycznej. Wiedzę i doświadczenie zawodowe uzupełniał w wiodących klinikach uniwersyteckich Bolonii, Padwy, Florencji i Bresci /stypendysta rządu włoskiego/. Motto: ”Urbem, urbem, mi Rufe,cole et in ista luce vive! ".
   Założyciel i aktywny członek Stowarzyszenia "Senat Obywateli Szczecina" -  skrót:/S.O.S./ .
            

  Link:            https://senatobywateli.szczecin.pl/stowarzyszenie/


 Od lat Autor, to spiritus movens działań w sferze upowszechniania wysokiej kultury, historii Polski i wszystkiego co służy dobru oraz podwyższeniu intelektualnej jakości egzystencji, w polskich dniach powszednich i świętach narodowych, przede wszystkim  społeczności Szczecina.


















***

 Moje konto w Salonie24 z wielką radością udostępniam Osobom nietuzinkowym, które mają do przekazania w przestrzeni medialnej  informacje o sprawach istotnych.

(lg)                                                         
                                      

LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura