Maria Kwaśniewska- wielka polska sportsmenka, lekkoatletka etc.. Olimpijka -Berlin1936. Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Maria Kwaśniewska- wielka polska sportsmenka, lekkoatletka etc.. Olimpijka -Berlin1936. Narodowe Archiwum Cyfrowe.
LechGalicki LechGalicki
299
BLOG

,,Mała Polka?" Wielka Polka! - artykuł dr. n. med. Wojciecha Żebrowskiego

LechGalicki LechGalicki Sport Obserwuj notkę 1
Za drzwiami do życia na ziemi pukała już bezwzględna II wojna światowa. I wszystko przestało mieć choćby ślad normalności.


  Ponieważ w dniu 1 września 2023 r. kolejny raz obchodzimy smutną rocznicę napaści Niemiec na Polskę i ludobójstwa jej obywateli, będącą równocześnie wstydliwą data kolejnej, tragicznej hańby Niemiec, ośmielam się podzielić tekstem otrzymanym od mojego przyjaciela z lat szkolnych. Być może jego treść jest komuś z Państwa znana, ale jeśli nawet, to warto ją po wielokroć czytać i popularyzować wśród najbliższych, w rodzinach i wśród znajomych, zwłaszcza w rocznicę wybuchu wojny. Opisany niżej, spektakularny sprzeciw polskiej mistrzyni Marii Kwaśniewskiej, to nie żaden gest autopromocji, to wielki heroizm, który ma także współczesnych naśladowców, o czym wspomnę na końcu.

   — Więcej zrobiłam, niż przypuszczałam, cieszę się strasznie z tego brązowego medalu. Przed zawodami bałam się tak strasznie, że nie mogłam utrzymać oszczepu w ręku. Żeby nie silny wiatr przeciwny, wyniki byłyby lepsze co najmniej o 3 metry – mówiła wysłannikowi "Przeglądu Sportowego".

   Parę minut później Tilly Fleischer i Luise Krüger, reprezentantki gospodarzy, oraz Kwaśniewska zostały poproszone o podejście do podium. Rozpoczęła się oficjalna ceremonia dekoracji. Po otrzymaniu medali Niemki podniosły wyprostowane prawe ręce do góry. Tym gestem pozdrowiły obecnego na w loży honorowej Führera. To samo zrobiły kobiety wręczające kwiaty, a także jeden z działaczy. Tylko Polka nie zareagowała. Stała na baczność, w ciemnoczerwonym dresie i przyglądała się całej sytuacji. Ta wymowna scena wiele o niej mówiła, nie była jednak ostatnim aktem odwagi, jaki zaprezentowała tamtego dnia.

                                                                                                           image

   Po części oficjalnej uradowany sukcesem Hitler zaprosił oszczepniczki do siebie. W loży towarzyszyli mu m.in. Göring i Goebbels. Wódz wyściskał dłonie swoich rodaczek, a w końcu podszedł do Marysi. Po wielu latach w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" brązowa medalistka olimpijska tak wspominała tamtą scenę: "Kiedy Hitler powiedział: »Gratuluję małej Polce«, ja mu na to: »Wcale nie czuję się mniejsza od pana«. Bo on miał 1,60 w czapce, a ja 1,66 wzrostu. Więc był ogólny śmiech".  

               Wysłannicy "Ilustrowanego Kuryera Codziennego" opisali całą sytuację. Hitler miał być zauroczony ładną i charakterną Polką, swoją drogą miss igrzysk. Poklepał ją po ramieniu, a nawet zezwolił na wspólne zdjęcie. To dzięki tej fotografii, już w czasie II wojny światowej, Kwaśniewska uratuje wiele ludzkich istnień.

Link: Igrzyska olimpijskie w Berlinie (1936) w filmie i na fotografii:

https://histmag.org/Igrzyska-olimpijskie-w-Berlinie-1936-w-filmie-i-na-fotografii-6919

   Po ceremonii i spotkaniu w loży honorowej lekkoatletka znalazła w końcu chwilę, by podzielić się swoimi wrażeniami. Znów zrobiła to bardzo racjonalnie:

            — Byłam bardzo zdenerwowana, dlatego nie stać mnie było na powtórzenie rezultatu, jaki miała w kraju przed tygodniem na zawodach w Czeladzi (44,19). W każdym razie nie zawiodłam i to mnie cieszy. Niemki są ode mnie w tej chwili lepsze, mają większą rutynę, bo częściej startują. Niemniej jednak medal olimpijski, choć brązowy przecież sprawia mi wielką satysfakcję. Mam dziś naprawdę piękny dzień, którego nigdy nie zapomnę.

                Ten dzień ukształtował jej życie, był puntem zwrotnym, chociaż wówczas nie mogła sobie z tego zdawać sprawy.

     Minęło kilka lat…

  Na barykadach stolicy toczyły się krwawe walki. Kule świszczały w powietrzu. Ginęli niewinni ludzie. Marysia zabrała zdjęcie z Adolfem Hitlerem i ruszyła w kierunku Pruszkowa, gdzie Niemcy założyli obóz dla wysiedlonych Warszawiaków, tak zwany Dulag 121. Najpierw weszła do środka i zabrała pierwszą osobę. Podeszła do strażnika. Wręczyła mu fotografię, a ten — gdy tylko zobaczył, kogo prezentuje — wyprostował się i zezwolił na wyjście. I tak za każdym razem. To zdjęcie skruszyło sporo przeszkód...      

  Za pomocą tej fotografii Maria Kwaśniewska miała uratować wiele osób w czasie II wojny światowej    Wspomniałem wcześniej o współczesnych odważnych i sławnych sportowcach z polskim DNA. Najbardziej porównywalnym pod względem wymowy ogólnej i treści wypowiedzi jest Iga Świątek, grająca ze znaczkiem w barwach Ukrainy na czapeczce. Oto, jak racjonalnie i bezpretensjonalnie, podobnie jak M. Kwaśniewska przed 87 laty, skomentowała swoją porażkę z Amerykanką Coco Gauff: "Dzisiaj walczyłam do samego końca. To jest coś, z czego muszę być dumna. Na pewno chciałabym, aby wynik był inny. Coco jest świetną zawodniczką i chyba bardziej na to zasługiwała. Grała więcej w środku, choć   ryzykowała z szybkością..."

  Odnosząc oba fakty do zachowań polityków nie tylko  polskich i nie tylko w okresie wyborów, można zakrzyknąć :

  1/ Uczcie się politycy od dziewczyn, od polskich sportowców, jak można i należy szlachetnie konkurować w najbardziej zaciętej walce o najwyższe cele i godnie przegrywać, nie deprecjonując przeciwnika.

  2/ Wspólne zdjęcie z żadnym liderem na świecie nie musi hańbić, o ile nie firmuje zła i nie jest egoistyczną autopromocją osoby, tylko służy wyższemu dobru, np. ratowaniu istnień ludzkich lub ojczyzny.

                                                        Maria Kwaśniewska ( pierwsza z lewej)image po zdobyciu brązowego medalu w rzucie oszczepem na Olimpiadzie w Berlinie 1936. razem z dwoma medalistkami - Niemkami przyjęta na trybunie przez Hitlera.To zdjęcie pozwoliło jej uratować ok 150 osób z obozu po powstaniu warszawskim. Pokazywała je strażnikom a ci wypuszczali więźniów , m.in Szelburg-Zarębinę, Dygata i innych.

 Warto dodać, że podczas olimpiady Berlin-1936 Maria Kwaśniewska otrzymała również tytuł Miss Olimpiady. Chciała zniszczyć zdjęcia jednak mimo wszystko je zachowała.  Karierę sportowa zawiesiła i powróciła do niej dopiero w 1939 r. Cóż, wybuch wojny  przerwał jej wszelkie plany.

 Po wojnie Maria Kwaśniewska pozbyła się wszelkich pamiątek  z berlińskiej olimpiady. Powiedziała: - „Po wojnie żadnej pamiątki z okresu tej olimpiady  nie zachowałam, a wszystkie fotografie podarłam, spaliłam, bo ta Idea olimpijska w roku 1940 sromotnie przegrała”.

 Cóż dodać? Może chociaż fragment zapisu sportowej (szlachetnej) walki w konkurencji: rzut oszczepem.

   Do życia na ziemi pukała już bezwzględna powojenna trauma i wszystko, choćby pojawił się największy atleta, aby pokonać smutek i beznadzieję, przestało mieć choćby ślad normalności. Pozostało oczekiwanie na zapomnienie.

                                                     

                                                  

ze sportowym pozdrowieniem

Wojciech Żebrowski

image


Dr n. med. Wojciech Żebrowski
Uznany lekarz - ortopeda, chirurg.
Absolwent szczecińskiej Pomorskiej Akademii Medycznej.  Uczeń prof.Tomasza Żuka -  twórcy szczecińskiej szkoły ortopedycznej. Wiedzę i doświadczenie zawodowe uzupełniał w wiodących klinikach uniwersyteckich Bolonii, Padwy, Florencji i Bresci /stypendysta rządu włoskiego/.
Motto: ”Urbem, urbem, mi Rufe,cole et in ista luce vive! ".
   Założyciel i aktywny członek Stowarzyszenia "Senat Obywateli Szczecina" -  skrót:/S.O.S./ .

                                               


Od lat Autor, to spiritus movens działań w sferze upowszechniania wysokiej kultury, historii Polski i wszystkiego co służy dobru oraz podwyższeniu intelektualnej jakości egzystencji, w polskich dniach powszednich i świętach narodowych, przede wszystkim  społeczności Szczecina.

   Link:             https://senatobywateli.szczecin.pl/stowarzyszenie/











******

 Moje konto w Salonie24 z wielką radością udostępniam Osobom nietuzinkowym, które mają do przekazania w przestrzeni medialnej  informacje o sprawach istotnych.

(lg)


LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Sport