Lech Galicki
Podczas jednego z procesów sądowych, oskarżony, młody człowiek – morderca kilkunastolatka powiedział w swym ostatnim słowie, że nie żałuje popełnionego czynu i gdyby miał tylko taką możliwość, zabiłby jeszcze raz. Potem w okrutny sposób ponownie zakpił z rodziny ofiary. Musiała interweniować policja, bo doszło by do linczu mordercy przez zdesperowaną publiczność.
Przy okazji – prawo linczu, to rodzaj samosądu, stracenie przez tłum osoby posądzonej o dokonanie zbrodni – wywodzi się od samosądu dokonanego w 18. wieku przez białych na Murzynie w USA ( przepraszam – się mówi poprawnie Afroamerykaninie) i maczającego w tej sprawie ręce sędziego i plantatora ze stanu Wirginia, Charlesa Lyncha.
CIEKAWOSTKI HISTORYCZNE
Czarne i Białe – morderca i ofiara.
Jeden z najstarszych na świecie Kodeks Hammurabiego, wydany przez króla Babilonii, wymieniał kary mające charakter odwetowo symboliczny – „oko za oko, lub ucięcie ręki za uderzenie ojca”.
W cywilizowanym świecie powoływanie się na prawo do zemsty i wyrównywania krzywd, a takie ma zasadę „oko za oko”, nie jest pożądaną normą.
* „Moment jest niesympatyczny. Z punktu widzenia historycznego jest jednak błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu pięciu-sześciu tygodni pokonamy ich. Ale wtedy Warszawa – stolica, głowa, inteligencja tego niegdyś szesnasto-, siedemnastomilionowego narodu Polaków, będzie starta. Tego narodu, który od siedmiuset lat blokuje nam Wschód i od pierwszej bitwy pod Tannenbergiem (Grunwaldem – W.K.) ciągle nam staje na drodze” – powiedział do Adolfa Hitlera w Berlinie po wybuchu powstania warszawskiego Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler...).* Ten sam, który w jednym z późniejszych rozkazów zwrócił uwagę na konieczność przekształcenia polskiej stolicy w „punkt przeładunkowy dla transportu Wehrmachtu”. „Nie powinien pozostać kamień na kamieniu. Wszystkie budynki należy zburzyć aż do fundamentów. Pozostaną tylko urządzenia techniczne i budynki kolei żelaznej” – mówił Himmler już po kapitulacji powstania.*
1 sierpnia 1994 roku w Warszawie, Roman Herzog, prezydent Niemiec, powiedział: „pochylam głowę przed bojownikami Powstania Warszawskiego, jak też przed wszystkimi ofiarami wojny. Proszę o przebaczenie za to, co im wszystkim zostało wyrządzone przez Niemców”.
FOCUS
22 sierpnia 1939 r. Hitler wygłosił przemówienie do wyższych dowódców Wehrmachtu na Obersalzbergu, zapowiadając w nim otwarcie użycie paramilitarnych oddziałów mających za zadanie dokonywanie mordów na polskiej ludności: „Przygotowałem więc, na razie tylko na Wschodzie, oddziały Totenkopf i rozkazałem im zabijać bez litości i pardonu mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia i polskiej mowy. Tylko w ten sposób zdobędziemy przestrzeń życiową, której potrzebujemy”. Swoim generałom Führer rozkazał natomiast: „Zamknąć serca na współczucie (…) 80 milionów (nadludzi) musi otrzymać to, co im się prawnie należy. Trzeba zabezpieczyć ich egzystencję. [Należy postępować] z największą brutalnością”.
4 listopada 1995 roku polscy i niemieccy biskupi stwierdzili „w 50. rocznicę zakończenia wojny wypowiadamy wspólnie przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Dodam, że zgoda w tej kwestii, ale miłosierne serce boli. Jestem katolikiem.
„Gdybym o każdych siedmiu rozstrzelanych Polakach chciał rozwieszać plakaty, to w Polsce nie starczyłoby lasów na wyprodukowanie papieru na takie plakaty” – Hans Frank wywiad generalnego gubernatora dla gazety *Völkischer Beobachter*, 6 lutego 1940.(...).*Obozy niemieckie w Polsce, których liczba wynosiła ogółem ok. 3 tys., służyły realizacji planu biologicznego wyniszczenia narodu polskiego drogą terroru i eksterminacji. Heinrich Himmler w przemówieniu w dniu 15 lutego 1940, wygłoszonym do komendantów obozów koncentracyjnych, stwierdził, iż do realizacji programu całkowitej eksterminacji Polaków trzeba dokonać następujących działań: Należy ustalić i wyszukać przywódców Polaków w celu ich unieszkodliwienia. Należy szybko i w ustalonych etapach wytępić Polaków.
Naród niemiecki powinien uznać za swoje główne zadanie zniszczenie wszystkich Polaków.
Napiszę uczciwie obserwując pilnie losy starszych moich krewnych - Polacy – więźniowie obozów koncentracyjnych, męczennicy XX wieku byli od zawsze oszukiwani. Kiedyś w Kacetach byli tylko numerami. Teraz podobnie – ich kartoteki i podania o odszkodowanie noszą nie wzbudzający niczyjego współczucia numer. Kpią z nich wymigując
się na wszelki sposób od wypłacenia rekompensaty za wyrządzony ból – przedstawiciele narodu, z którego wywodzili się ich oprawcy. Targują się o kwoty, detale, szczegóły, szczególiki. Jakie reparacje – zgroza. Tak do końca świata. Traktują ofiary jak żebraków. Czas ucieka, Wieczność czeka. To ich gra.
Żołnierze Wehrmachtu brali aktywny udział w zbrodniach popełnianych na ludności polskiej i żydowskiej[22], jak również stanowili osłonę dla innych masowych mordów dokonywanych przez bojówki niemieckiego Selbstschutzu (złożone z przedstawicieli mniejszości niemieckiej) oraz przede wszystkim przez formacje SS oraz grupy operacyjne SD (osławione Einsatzgruppen), przydzielane jeszcze przed agresją na Polskę do każdej armii Wehrmachtu.
Byli więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych – niewielu już Was – gdy myślę o zgotowanym wam, począwszy od oprawców przez tyle pokoleń podłym losie, pęka mi moje chrześcijańskie serce. Absolutnie nie wierzę w wypowiadane przez niemieckich, nie hitlerowskich ( bo kto kto?) polityków prośby o przebaczenie. Ich pochylone głowy – to teatralne gesty. To nie styl wykreowanego zgodnie z głębokim germańskim przekonaniem z dziada na ojca i dalej na syna - przeznaczeniem bycia narodem nadludzi panów.
Oni nie żałują tego co się stało. Oni stosują wobec nas socjotechniczne manewry i prawo linczu. Za popełnione przez manekiny odziane w czarne esesmańskie mundury na niedopuszczalnej ideowo przez wybrane przez Niemców władze biało-czerwonej polskości zbrodnie, których porządni, uczciwi Niemcy nie widzieli.
CIEKAWOSTKI Historyczne
Bo ich nie było? Tych Niemców... bez pamięci i na nią chęci. Pochłonęło ich piekło? Innych pochłonie. To tylko domysły.
To co napisałem - to tylko sygnalne informacje w oceanie niemieckich, a potem bolszewickich aktów niszczenia Polski i Polaków. Totalnego zniszczenia.
Cytaty-Wikipedia.
Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura