Żyjemy od kilku tygodni w czasach, kiedy budząc się rano nie wiemy jeszcze czy noc nie zmieniła historii świata, nazwy geograficznej Bałtyku, Kanady nie uczyniła 51-ym „state of America”, czy nie przeniosła 2 milionów osób na pustynię a Oświęcim-Birkenau nie zamieniła na eksterytorialną część administrowaną przez naszych starszych braci w wierze. A może rano już trzeba kupować pastylki z jodem po „zaatakowaniu” Czernobylskich” resztek elektrowni atomowej? Czyż ostatnie dni nie zamieniły Putina ze zbrodniarza wojennego w światowego lidera miłującego dialog i przynoszącego nam w gołębim dziubku długo oczekiwany pokój. Google już wprowadził zmiany w swoich mapach i nie potrzebował ołówka tak jak Stalin w Poczdamie kreślącego swoją zachodnią granicę. Ołówek szedł też w ruch w 1938 w Monachium, przypadkowo w miejscu, gdzie dzisiaj rozpoczęła się Konferencja Bezpieczeństwa.
Plany uformowania czy to świata, czy to naszej części Europy są ogłaszane przez prezydenta Trumpa z szybkością za którą nadążyć nie sposób. Nakładane cła, plany kupna czy przejęcia terytoriów innych państwa, zamrożone fundusze amerykańskich agencji działających na całym świecie, ułaskawienie ok. 1600 osób skazanych przez amerykańskie sądy za przestępstwa w czasie szturmu na Kapitol. Podpisał nawet rozporządzenie o promowaniu „pięknej federalnej architektury obywatelskiej „ (cokolwiek by to miało znaczyć) i „prawie do ziemi” o nadawaniu obywatelstwa. Rządzi dekretami jak inny Donald a federalni sędziowie już uchylają część jego dekretów czy rozporządzeń. Czyli skąd my to znamy?
Donald Trump rozmawia telefonicznie z Putinem i planuje już z nim osobiste spotkanie w Arabii Saudyjskiej. Czy to będzie na molo to się jeszcze oczywiście okaże, ale plany kupczenia terenami innego państwa już są oczywiście prowadzone. Ukraina zostanie powiadomiona w swoim czasie, a my jeśli chodzi o nasz wojskowy wysiłek, logistykę i hub przeładunkowy w okolicach Rzeszowa może tak, a może nie. W końcu zamiary nowej amerykańskiej administracji nie muszą być omawiane z pomagierami stojącymi prawie na pierwszej linii frontu. Może później trzeba będzie wysłać wojsko do obrony strefy zdemilitaryzowanej, ale raczej nie amerykańskie. Niech Europa się tymi sprawami zajmuje, bo przecież nowa administracja ma pełne ręce roboty z robieniem biznesów. Na projektowanej Rivierze w Gazie dla „społeczności międzynarodowej”. A jak dobrze pójdzie to i taka powstanie na Ukrainie w okolicach Buczy, to i nam coś z tego kapnie.
Alarmująca wiadomość:
„Sekretarz obrony USA Pete Hegseth nie chciał w Warszawie wykluczyć, że częścią porozumienia z Władimirem Putinem może być ograniczenie liczebności wojsk natowskich i amerykańskich na flance wschodniej NATO.”
To już nie przelewki! Ameryka Trumpa, jak dobrze zapłacimy, to broń nam sprzeda, ale za Polskę, a może nawet za Europę amerykańscy żołnierze umierać nie będą. I przypominają się tylko oklaski w Sejmie posłów PiS’u i Konfederacji po inauguracji Trumpa. Wygląda to teraz na radość karpi w związku ze świętami Bożego Narodzenia. A to przecież dopiero początek ubijania interesów przez miliardera i wprowadzania w czyn „MAGA”. Bo przecież w tym sloganie nie ma miejsca na kogokolwiek innego niż szeryf zza Wielkiej Wody ze swoimi, i swojego kraju interesami.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka