Kontrowersyjny tytuł? Dla wielu pewnie tak. Ale czy rzeczywiście? Czy naprawdę jesteśmy częścią Europy nie tylko geograficznie? Czy odgrywamy w niej rolę jaką chcielibyśmy odgrywać? Współdecydowania, siadania przy stole z uznawanymi europejskimi decydentami, oczywistości rozmów, dyskusji i przekonywania się naszych rządowych reprezentantów w ramach europejskich porozumień i uzgodnień? Przecież nasza nieobecność w gronie decydentów zawsze odbijała się nam czkawką i zawsze zmniejszała nam pole działania i ograniczała ambicje bycia partnerem z którym inni się liczą. Czy naprawdę możemy z ręką na sercu powiedzieć, że teraz wszystko odbywa się zgodnie z regułą: „nic o nas bez nas”?
Unia Europejska i stosunek do niej to podskórny strumień zapewniający rekordową frekwencję w październikowych wyborach. To on napędzał młodych i średnie pokolenia do stania w kolejkach i głosowania na partie opozycyjne. To on, poza oczywistymi czynnikami osiadłej na laurach władzy, jej powiększającą się butą i arogancją oraz przekonaniem, że Polska to MY a nie ONI, spowodował olbrzymią mobilizację głosowania nie tylko na Tuska, ale na wszystkich innych dających nadzieję na odrodzenie. Nie na zatęchłą i pozostającą w samouwielbieniu „dobrązmianę”, której społeczeństwo, jak to finezyjnie określił pan Kaczyński „nie potrafiło docenić”. I chociaż pozostał PiS partią największą, ale politycznie wyizolowaną i nie będącą w stanie porozumieć się z kimkolwiek. Na własną prośbę zresztą, realizując program oparty na buńczucznym NIE w stosunku do olbrzymiej części polskiego społeczeństwa oskarżanego o wszelkie bezeceństwa z narodową zdradą na czele.
Gorycz porażki, brak choćby doraźnej analizy wyniku i oczywista chęć pozostania na stołkach doprowadził do tragifarsy formowania rządu „polskich spraw”. Wyciągnięta ręka do „tych innych” po porażce uwidoczniła tylko jak głęboka była i jest hipokryzja jeszcze ciągle rządzących, kiedy widmo i rozliczeń za to co było i perspektywa zasiadania w oślich ławkach podmyła z hukiem propagandowe idee o walce z lewactwem reprezentowanym przez „totalną opozycję”. Pomysł Jarosława Kaczyńskiego o oddaniu stołka premiera partii, którą się z żelazną konsekwencją przez długie lata zwalczało był tak bzdurny, że przejdzie z pewnością do annałów politycznych absurdów
Prawo i Sprawiedliwość proponujące polskim wyborcom kontynuację totalnej antyeuropejskiej polityki przegrało. Oczywiście trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie znaczy to akceptację bez wyjątków tego wszystkiego co w Brukseli się dzieje. UE przeżywa mniejszy czy większy kryzys, tamtejsza biurokracja wymyśla ciągle sposoby obliczeń krzywizny banana, ale nie znaczy to o wołanie z przytupem: nie chcemy Unii bo MY wiemy lepiej. To MY to nie tylko 38 milionów Polaków lecz ok. 450 milionów mieszkańców należących do tej organizacji. I chociaż jest oczywistym, że polskie MY to to co jest dla nas najważniejsze i powinno stanowić naszą rację stanu, ale nie da się wymazać ze świadomości tych innych należących do tego samego związku i mających również własne interesy. Krótko mówiąc, takich racji stanu jest w UE 27 i warto o tym nie zapominać chcąc być częścią jakiejkolwiek organizacji czy społeczności.
Mądra polityka to maksymalizacja zysków i minimalizacja strat. Czy to polityka rządowa, biznesowa czy nawet rodzinna (jeżeli oczywiście Rodzina jest wartością nadrzędną a nie indywiduum). Warunkiem podstawowym jest jednak uświadomienie sobie wspólnych celów i sposoby realizacji własnych planów. Może być nim oczywiście również NIE, ale jeśli jest ono totalne i kategoryczne to sens pozostawania we wspólnym związku mija się z celem a rozwód jest, być może, jedyną formą uniknięcia wyniszczającej destrukcji. Ale czy można osiągnąć swoje cele nie godząc się i na rozmowę i na akceptowalne kompromisy?
Nowy rząd, prawdopodobnie od przyszłego tygodnia, przystępuje do działania. Uwolniony od PiS-owskiej idei fixe walki z Brukselą o model praworządności wymyślony od nowa nad Wisłą i nie liczący się z nikim i z niczym. Jest nieuniknione, że ten model musi zostać zmodyfikowany tak, aby mieścił się w demokratycznym porządku na który Polacy zdecydowali się wchodząc do Unii i spełniający nadzieje polskiego obywatela na usprawnienie ładu prawnego w coraz bardziej zdezorganizowanej polskiej prawnej rzeczywistości.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka