Ludobójstwo – zbrodnia przeciwko ludzkości.
Wołyń 1943 – około 100. 000 ofiar cywilnych potwornych, przechodzących ludzkie wyobrażenia zbrodni na polskim Narodzie.
Staramy sobie wyobrazić co to oznacza. Nieporadnie próbujemy zrozumieć. Osiemdziesiąt lat po mordach. Na dzieciach, kobietach i ojcach rodzin. Żyjących z dala od frontowych wydarzeń, na terenach II Rzeczpospolitej. zagrabionych przez sowieckie państwo spod znaku czerwonej gwiazdy.
Ludność mordowana według przygotowanego planu, najeżdżane wioski, zagrody i chłopskie chałupy. Z narzędziami z obejścia codziennie używanymi. Nożami, widłami, kosami i siekierami. Systematycznie, przez wiele dni i tygodni. Sąsiedzi zabijaki swoich sąsiadów, znajomych zza płotu, spotykanych na targach i jarmarkach, chodzących tymi samymi drogami, nierzadko jakoś spowinowaconych.
Obchody rocznicowe mają upamiętnić to, co zaczęło powoli odchodzić w przeszłość a co ukraińska wojna przypomniała z całą wyrazistością. Bo przecież chociaż nie na tą samą skalę, ale jednak zbrodnie najeźdźcy w wielu wypadkach odświeżyły polską, tragiczną historię. Pokazały do czego zdolne jest zwierzę nazywane homo sapiens. A w zasadzie o niebo okrutniejsze niż lwy, tygrysy czy hieny. Zabijające bez powodu, kierujące się instynktami nieobecnymi w świecie zwierząt. Noszące w sobie NIENAWIŚĆ podsycaną przez ich współplemieńców. Widoczną w mordach na Wołyniu z całą okrutnością.
Rocznicowe obchody to słowa, słowa, słowa. Ale również prosty krzyż wbijany na roli, symboliczne świeczki, dziesiątki artykułów w mediach, ekumeniczne nabożeństwo. Ściskanie sobie rąk oficjeli, błogosławieństwa duchownych i wzniosłe słowa pozostałej politycznej braci. RODZIN POMORDOWANYCH nie uświadczysz a ich przedstawiciele są wypraszani z rocznicowych, uroczystych obrad Episkopatu. Przeszkadzają, dopominają się czegoś i chyba „brużdżą”. Musi ich „ewakuować” policja. Duchowieństwo i politycy chcą niezakłócenie obradować, planować dalsze obchody, pojednywać się i dyskutować. „Latanie z widłami”, jak to określił najwyższy polski urzędnik, nie powinno zakłócać pięknie zaplanowanych uroczystości i ściskania dłoni potomkom morderców do dzisiaj nie będących w stanie rozliczyć się ze zbrodni ojców.
Mnóstwo polityków sobie przypomniało o nierozliczonych zbrodniach. Trzeba pokazać społeczeństwu, że przecież myślimy, pamiętamy i staramy się. Wybory się zbliżają, a więc tym bardziej pokażmy ile to zrobiliśmy dla zachowania pamięci o naszych Rodakach w dziesiątkach nieoznaczonych miejsc, gdzie spoczywają ich kości. Nieoznaczonych krzyżami, nieznanych i zapomnianych, leżących w zbiorowych mogiłach zarastających badylami i chaszczami. Przecież MY PAMIĘTAMY!
Politycy.
Prezydent Rzeczpospolitej składający 8 lat temu obietnicę spotkania się z Rodzinami pomordowanych i zajęcia się sprawą ekshumacji i wszystkiego co jest związane z godnym, chrześcijańskim pochówkiem, do dzisiaj nie znalazł czasu, żeby przynajmniej uścisnąć im rękę nie mówiąc o jakiejkolwiek rozmowie. Premier polskiego rządu nie potrafiący od roku 2017 coś zrobić w sprawie zakazu prac ekshumacyjnych i badań nad miejscami uświęconymi polską krwią wprowadzonych przez naszego wschodniego sąsiada. Polski Episkopat nie będący w stanie dojść do jakiegoś porozumienia ze swoimi chrześcijańskim Braćmi zza Buga. Minister Czarnek odsłaniający dzisiaj pomnik i gardłujący o dziejowej sprawiedliwości nam się należącej. Ilu polityków dzisiaj i jutro będzie jeszcze tokować o tej czarnej karcie polskiego męczeństwa z kartek podstawionym im pod nos i myślących już o następnych politycznych wystąpieniach w wyborczym maratonie? To wszystko słowa, słowa, słowa. POLITYKÓW, którzy dzisiaj sobie coś przypomnieli, aby jutro znowu zapomnieć. Bo przecież polityka ma mało wspólnego z moralnym zadośćuczynieniem i moralnymi zobowiązaniami wobec własnego Narodu i Historii. A poza tym musimy przecież pomagać militarnie i finansowo, musimy zająć się milionami uchodźców w naszych granicach. I musimy myśleć przecież o dobrych, sąsiedzkich relacjach z naszym partnerem ze wschodu.
MY MUSIMY.
ONI NIE.
A politycy będą sobie ściskali dłonie i poklepywali się po plecach.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka