Przeczytalem ciekawą notkę u Mony i zainspirowany sięgnąłem do linku (http://www.leki-informacje.pl/lek/epar/393,ellaone.html). Znajdziemy tam informację:
„Preparat ellaOne okazał się skutecznym środkiem antykoncepcyjnym, zmniejszającym liczbę niechcianych ciąż. Wśród kobiet, które ukończyły główne badanie, 2,1% (26 z 1241) zaszło w ciążę. Jest to mniej w porównaniu z 5,5% kobiet, które prawdopodobnie zaszłyby w ciążę, gdyby nie zastosowały żadnego leku antykoncepcyjnego. Zatem preparat ellaOne zapobiegł około trzem piątym spodziewanych ciąż.[wytłuszczenie moje]”
Raczej w kraju niewiele jest rodzin mających 10 dzieci i więcej, czyli praktycznie każda para (wg feministek każda kobieta) w jakimś stopniu kontroluje poczęcia, nie mnie wnikać i nie o tym chcę pisać. Niech każdy zainteresowany odpowie sobie, czy przy jego podejściu do antykoncepcji rozważa tak wysokie ryzyko wpadki?
Ten szum bardzo nagłaśnia istnienie dostępnej bez recepty tabletki. A gdzieś mi mignęło przed oczami, że firma szacuje rynek na setki tysięcy egzemplarzy. Czyli zaistniała darmowa reklama doprowadzi do niezłej sprzedaży. A 2% z kobiet po zażyciu tego „leku” zajdzie w ciążę. Wiele z nich po prostu zaufa tak popularnej metodzie, zamiast chociażby użyć o wiele wydajniejszej prezerwatywy.
Czy uzasadnione jest pytanie po co o tak miernym medykamencie tyle się mówi?
W języku polskim dorosłe osoby nieznajome zwracają się do siebie Pan/Pani. Przynajmniej na moim blogu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo