Leszek. Leszek.
104
BLOG

Wolny, socjalistyczny rynek

Leszek. Leszek. Polityka Obserwuj notkę 1

Na czym polega wyższośc wolnego rynku nad rynkiem zniewolonym czyli takim, w którego funkcjownowanie ingerują państwo?
Pytanie zdawało by się banalne i odpowiedź jest oczywista - NA WSZYSTKIM!!!.
I to nie tylko w opinii tych oszołomów spod znaku (a tak - jest znak) WiP czy do niedawna UPR bo przecież zalety wolnego rynku głoszą nawet panie i panowie z SLD (nawiasem pisząc - potrafią być bardziej prorynkowi niź rozmaite liberalne z nazwy ugrupowania).
Na czym więc polega spór między takim powiedzmy JKM a panem premierem Tuskiem, Namiestnikiem K. czy choćby Waldusiem Pawlakiem - ekspertem od gospodarki?
Wszyscy przecież oni zgodnie głoszą wyższość wolnego rynku nad rynkiem niewolnym...
Albo więc istnieją różne "wolne rynki" albo któraś strona w tym sporze oszukuje.
Jako że założenie istnienia rozmaitych rodzajów wolnycch rynków jest absurdalne - musimy przyjąć, że ktoś nas (nas, czyli tzw. społeczeństwo) niecnie oszukuje licząc na lenistwo i niechęć dowiedzenia się jak sparwy wyglądają naprawdę a że nie jest dobrze pozwalać się oszukiwać w nieskończoność - warto ustalić jak sprawy mają się naprawdę.
Zacząć by wypadało od ustalenia co to takiego jest ten mityczny wolny rynek i czym powinien się charakteryzować żeby można było go nazywac wolnym.
Co prawda napisałem wyżej, że wolny rynek to taki w działanie którego nie ingeruje w żaden sposób państwo ale to uproszczenie.
O wolnym rynku można mówić jedyne wówczas, gdy państwo jest zaangażowane w jego działanie i to całym swoim autorytetem a ściśle mówiąc - kiedy całym swym autorytetem państwo strzeże dwóch prostych reguł: dowolności zawieranych umów i egzekwowania ich przestrzegania.
Każda inna ingerencja a nawet obeność państwa na rynku pociąga za sobą nakładanie na innych niż państwo jego uczestników takich czy innych ograniczeń a zatem - w ten właśnie sposób kończy się na rynku wolność.
Rzecz jasna - nie dla wszystkich tak jest; o końcu tej wolnosci wiedzą czy raczej mówią tylko nieliczni - reszta opowiada baśnie.
Politycy - zwłaszcza w cudnym ustroju jakim jest demokracja - służą do tego właśnie, żeby opowiadali baśnie ale tak się składa, że nie tylko dzięki tym bajędom zawsze znajdą jakiś sposób żeby coś tam na boku sobie ukręcić (o co mniejsza) ale też na skutek wiary w ich słowa przypadkowe społeczeństwo marnuje kwoty przy których budżet naszego pięknego kraju jest doprawdy drobiazgiem.
Pomijając oczywisty absurd pochłaniający krocie czyli wszelkiego rodzaju socjal będący zarazem znieczuleniem a raczej środkiem usypiającym dla otępiałych umysłów pochłaniaczy telewizyjnej papki informacyjnej - właśnie owo gigantyczne marnotrawstwo jest tym, co corazaz większego rozpędu nadaje Polsce w drodze ku przepaści.
I to nie tylko góry pieniędzy wydawanych po to, by sprostać tysiącom kretyńskich, nikomu do niczego niepotrzebnych biurokratycznych wymagań czy solidnie przepłacane lub zbędne państwowe inwestycje są złem największym - choć są to kwoty w skali kraju wręcz niewyobrazalne.
Policzcie dla przykładu: godzina "pracy" urzędnika zatrudnionego przy sprawozdawczości to średnio około pięćdziesięciu złotych (z podatkami i ubezpieczeniem).
Przemnóżcie te pięćdziesiąt złotych przez 280 godzin "pracy" w miesiącu i przez powiedzmy tylko 50 000 ludzi... a to tylko kropla wobec konieczności zatrudniania BHPowców, strażaków, i tysięcy innych, nie wykonujacych żadnej pożytecznej pracy ludzi.
To wszystko jest jednak niczym w porównaniu z tym, co zapewne ci ludzie zrobiliby, gdyby wykonywali jakąkolwiek pożyteczną, twóczą pracę - nawet najprostszą.
Wolny rynek propagowany przez "naszych" rodzimych leberałów i prawiEcowców to nie tylko gigantyczny, średnio około 80 procentowy ucisk fiskalny i nieustanny nadzór państwa nad coraz większym zakresem ludzkiej aktywności ale też już niemal 300 konceski, licencji i zazwoleń obowiazujacych w Posce co w porównaniu z centralnie sterowaną gospodarką PRL za pana Wilczka musi budzić podziw.
Szczególny podziw wzbudzać musi zdolność postrzegania rzeczywistości ludzi ze śmiertelną powagą mówiących i piszącyc nie tylko o wolnym rynku a wręcz o dzikim, rozpasanym kapitalizmie panującym w Polsce.
W "prymitywnie" pojmowanym wolnym rynku marnotrawstwa obojetnie jak pojmowanego po prostu nie ma - jest za to optymalne wykorzystanie tego co uczenie zwie się zasobami ludzkimi - ludzka energia, zdolności i ich praca.
No i jest korzystanie z jej owoców przez tych, którzy ją wykonują a nie przez tabuny darmozjadów.






 

Leszek.
O mnie Leszek.

Osobnicy o inteligencji niższej lub równej inteligencji owczarka niemieckiego, trolle a także gawędziarze nie potrafiący rozpoznać meritum notki na tym blogu banowani są niezwłocznie i z przyjemnością.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka