Rocznica przyłączenia Zaolzia do Polski na ogół pomijana jest milczeniem. Głównie z tego powodu, że od kilkudziesięciu lat lansowana jest teza, która ma na celu wywołanie w Polakach poczucia winy za "krótkowzroczną politykę" władz II Rzplitej, które wraz z Hitlerem rozbioru ówczesnej Czechosłowacji. I narracja ta przynosi owoce, gdyż wielu polskich polityków, niezależnie od barw partyjnych i zajmowanego stanowisko powtarzało i nadal powtarza te same frazesy o "agresji" i bije się w piersi za rzekome grzechy marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza i ministra Józefa Becka.
Tymczasem na trzy dni przed rozpoczęciem konferencji monachijskiej, 26 września 1938 (w piśmie datowanym na 22) czechosłowacki prezydent Edvard Beneš zaproponował Ignacemu Mościckiemu rektyfikację granic. Rozpoczęto rozmowy. Jednakże przy wciąż pogarszającej się atmosferze międzynarodowej a także w związku z pojawianiem się w Niemczech koncepcji wcielenia do Rzeszy czeskiej części Śląska Cieszyńskiego - zamieszkałej w większości przez ludność polską - Warszawa wystawiła ultimatum i 2 października Wojsko Polskie przekroczyło wytyczone w lipcu 1920 roku przez Radę Ambasadorów granice.
Przyjęta w Spa przez niespecjalnie kompetentnych dyplomatów zachodnich decyzja odnośnie podziału Śląska Cieszyńskiego kłóciła się z stosowaną po wojnie zasadą samostanowienia narodów, gdyż odmawiała jego mieszkańcom prawa wypowiedzenia się w plebiscycie. Kolejna sprawa - postanowienie to miejsce podczas defensywy polskich wojsk na bolszewickim froncie; do tego dochodziły permanentne czechosłowackie blokady transportu broni kierowanej z Zachodu do Polski. A rok wcześniej, w styczniu 1919 doszło do czeskiej agresji legionistów płk. Josefa Šnejdárka i zajęcia przez nich Karwiny, Frysztatu, Trzyńca, Jabłonkowa, a nawet Cieszyna, Kończyc i Ustronia. Ten kontekst sprawiał, że nie pogodzono się z narzuconą granicą i nie uznawała jej za sprawiedliwą i ostateczną ani elita polityczna w Warszawie, ani ludność polska na Śląsku. Za Olzą zostało wówczas ok. 130 tys. Polaków. Część musiała wyemigrować ze względu na udział w polskich formacjach zbrojnych, w tworzeniu polskiej administracji w 1918 i ogólnie w angażowanie się w działalność niepodległościową. Rozpoczął się okres bohemizacji.
Niejednokrotnie było tak, że językiem urzędowym w danej gminie był język polski i po polski zapisywano na przykład protokoły posiedzeń radnych. Zakładane tam czeskie placówki oświatowe miały charakter - uwaga! - szkół mniejszościowych. Działały polskie partie, stowarzyszenia, kasy zapomogowe i oszczędnościowe. Wychodziła polska prasa, w tym jeden dziennik. Czechosłowacja w porównaniu do innych państw Europy Środkowej była najbardziej demokratycznym państwem regionu, tym niemniej, w przypadku mniejszości narodowych stosowano urzędniczą obstrukcję i grę na zwłokę. Szereg miast i wsi po 1920 roku było pod zarządem komisarycznym. W Karwinie burmistrz został wybrany dopiero w 1929. Uniemożliwiano i utrudniano zakładanie polskich szkół i przedszkoli. Po podpaleniu przez "nieznanych sprawców" schroniska polskiego na Ropiczce w 1918 roku nie zezwolono na jego odbudowę. Dopiero po jedenastu latach władze udzieliły zgody na postawienie schroniska na Kozubowej - które tym samym było jedynym schroniskiem polskim na terenie Czechosłowacji.
Kolejna sprawa, która miała już przede wszystkim charakter polityczno-propagandowy to zmiana nazwy zachodniej, zaolziańskiej części Cieszyna na "Czeski Cieszyn". Był to wbrew zasadom czeskiej toponimii, gdyż ten przedrostek występował dotychczas jedynie w nazwach miejscowości położonych w Czechach właściwych a nie na Morawach, czy - jak w tym wypadku - na Śląsku. Nowa nazwa miała świadczyć o przynależności miasta i regionu (w głównej mierze zamieszkiwanego przez przez Polaków i Niemców) do sukcesorki Korony św. Wacława - Republiki Czechosłowackiej.
Aby zmienić niekorzystne proporcje narodowe do pracy ściągano ludzi z najodleglejszych zakątków Czech i Moraw, szczególnie do kolejarzy, policjantów, górników a przede wszystkim nauczycieli. Choć po wsiach na palcach jednej ręki można było policzyć Niemców czy Czechów to nagle zaczęły powstawać szkoły czeskie, tzw. masarykówki (od nazwiska prezydenta Tomáša Garrigue’a Masaryka), które budowano za pieniądze państwowe. Te nowoczesne jak na owe czasy placówki świeciły jednakże pustkami, stąd na porządku dziennym było "kupowanie" dzieci. I tak gros uczniów pochodziło z ubogich polskich rodzin, które w ten sposób mogły liczyć na ciepły posiłek, a na święta nowe buty czy ubrania.
Akcja bohemizacyjna miała swoje apogeum miała w okresie kryzysu lat trzydziestych. Dawano do zrozumienia robotnikom, że kwestia dalszej pracy w trzynieckiej hucie czy karwińskich kopalniach zależna jest od zapisania bądź przepisania dziecka do szkoły czeskiej. Na Kolei Koszycko-Bogumińskiej rozpoczęto przeprowadzania Polaków tam zatrudnionych w głąb Republiki, co budziło oburzenie polskiej ludności. Bo następstwa tego zjawiska przejawiły się w zmianach w strukturze narodowościowej. W wielu gminach w ciągu zaledwie kilkunastu lat liczba osób deklarujących narodowość czeską wzrastała niemalże, albo dosłownie od zera by w 1930 roku osiągnąć jedną trzecią mieszkańców - i to wcale nie oznaczało, że w ciągu tych dziesięciu lat przybyło do wsi kilkuset Czechów z Krumlowa czy z Przybramia czy Przybora. Nie nie, to kilkuset miejscowych Polaków nagle stało się Czechami, tak było na przykład w Bystrzycy. Stąd niekiedy po wsiach pojawiały się niemal irredentystyczne napisy czy ulotki typu: "Niech żyją nasi wodzowie, a z nimi wyzwolony Śląsk spod jarzma czeskiego!!! Nasza granica Ostrawica, uciekaj za nią ty podły Czechu!"
Okres po 1920 był strasznym okresem dla tamtejszych Polaków pamiętających czasy austriackie, gdzie w wielonarodowej mozaice łatwiej było się przeciwstawić wszelakim zakusom władz. Stąd przesilenie, do którego doszło w październiku 1938 roku przez wielu mieszkańców Zaolzia było oczekiwane i polscy żołnierze byli witani entuzjastycznie. Oczywiście nikt nie mógł wtedy przewidzieć, że kiedy za niecały rok rozgoszczą się nad Olzą dziarscy chłopcy z Wehrmachtu, a po wojnie zachodnie połacie Śląska Cieszyńskiego ponownie znajdą się pod czechosłowacką administracją to okres rządów masarykowej I Republiki na Zaolziu będzie można wspominać z dużą dozą nostalgii.
Inne tematy w dziale Kultura