Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
514
BLOG

W poszukiwaniu cieszyńskiej tożsamości

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Kultura Obserwuj notkę 0

Na przekór współczesnej kulturze - której ambasadorami jawi się niezbyt wykwintna angielszczyzna, gąbczasty hamburger i hollywoodzki celuloid - coraz częściej dostrzegalny jest wzrost zainteresowania peryferiami, regionalizmem, sui generis "korzennością". Stąd obecny renesans genealogii, który idzie w parze z odkrywaniem małych ojczyzn, niekiedy tak małych, że ich rozmiar określa linia horyzontu. I podczas tej eksploracji niejednokrotnie pada pytanie o tożsamość - kim my właściwie jesteśmy?

- My też siebie szukamy - zwierzają się Andrzej Drobik, Dawid Legierski i Justyna Szczepańska, autorzy wydanych w tym roku "Rozmów o Śląsku Cieszyńskim". Trójka ustroniaków postanowiła zaprosić na swe poszukiwania dwadzieścia znaczących postaci dla regionu i również im zadać pytanie o Śląsk, o cieszyńskość, o tożsamość. I mierzy się z tymi kwestiami między innymi czeski pieśniarz Jaromír Nohavica, który swoją twórczością przyczynił się do spopularyzowania Cieszyna nie tylko nad Wełtawą, ale także i w Polsce (sic!), tłumaczka jego piosenek Renata Putzlacher, promotorka disignu Ewa Gołębiowska, stojąca na czele Zamku Cieszyn, Jolanta Dygoś - inicjatorka festiwalu filmowego "Kino na Granicy", poeta Jerzy Kronhold - jeden z założycieli Solidarności Polsko-Czecho-Słowackiej i były konsulaRzplitej w Ostrawie, Krystian Legierski z Koniakowa, radny miasta stołecznego Warszawy, a także działacz środowisk homoseksualnych, aktor Bogusław Słupczyński - założyciel Cieszyńskiego Studia Teatralnego, tłumacz i felietonista Darek Jedzok z Zaolzia czy wreszcie Józef Szymeczek - prezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej.

Jedni rozmówcy są jak najbardziej "(tu)stela" czyli córy i synowie cieszyńskiej ziemi, inni to przyjezdni, którzy dopiero w tej krainie odnaleźli swoje miejsce. Każdy opowiada, każdy próbuje uchwycić tę śląsko-cieszyńską specyfikę i mentalność. Bo ciekawy to region, jeden z bardziej zajmujących na terenach obecnej Rzplitej. Zhołdowany królom czeskim w pierwszej połowie XIV stulecia w granice państwa polskiego wrócił (choć jedynie w jednej trzeciej swego terytorium, bo reszta ostała się pod administracją czeskiego sąsiada) dopiero - uwaga! - w 1920 roku. I mimo że od momentu "powrotu do Macierzy" minął prawie wiek, to do dziś ziemia ta zachowuje swój własny charakter i odrębność, którą silnie akcentuje zarówno wobec kultury polskiej, jak i czeskiej lub niemieckiej, wobec Moraw, Małopolski a także "pruskiego" Górnego Śląska czy to pod względem historycznym, geograficznym, czy - a może zwłaszcza - mentalnym.

Podczas lektury (choć można odnieść wrażenie, że tak naprawdę tych rozmów się nie czyta, tylko mniej lub bardziej przypadkowo podsłuchuje w jednej z miejscowych kawiarni) wyłania się obraz Śląska Cieszyńskiego. Może niekiedy nieco chaotyczny, może trochę mglisty i może zbyt zniuansowany jak dla czytelnika, którego pierwsze rendez-vous z tą nadolziańsko-nadwiślańską krainą odbywa się dzięki książce Drobika i jego przyjaciół, ale w związku z tym, że wypowiedzi rozmówców często się zazębiają, powtarzają, opisują te same zjawiska, choć niekiedy pod różnym kątem. I obraz powoli się krystalizuje. I coraz wyraźniej widać co jest ważne dla Cieszynioków i na czym ma polegać wyjątkowość ich i regionu, w którym mieszkają.

Przez 260 stronic toczą się rozmowy o wielokulturowości, o przeplataniu się rozmaitych wpływów, prądów, wartości i idei - bo na tak małym terenie o rozmiarach nieco ponad pięciu tysięcy kilometrów kwadratowych (włączając w to ziemie po obu stronach polsko-czeskiej granicy) mieszkają i górale, i dolanie, katolicy i ewangelicy, Polacy i Czesi, choć i Niemców czy osób deklarujących śląskość można się doszukać, są Zaolziacy i szkopyrtocy, są miejscowi i przyjezdni. I Cieszyniocy dumni są z tej mieszanki, a zachwyca też ona i przybyszów, że tak tu otwarcie, tak tolerancyjnie, tak ekumenicznie, tak harmonijnie... Lecz tą idyllę burzy jedna z rozmówczyń Drobika
- Cieszyńskie rodziny miewają w swoich szafach trupy. Ale szafy mamy też cieszyńskie - porządne, więc odorek raczej się z nich nie wydostaje.
Bohaterowie "Rozmów" przyznają, że w tym najpiękniejszym zakątku świata, istnieje podział ludzi "stela" i "werbusów", że popiera się swoich, kosztem obcych, a i kwestie konfesyjne mają dość ważkie znaczenie - acz pada to między wierszami - że choćby na szczeblu gminnym można się spotkać z wyznaniowym parytetem.

A zatem mamy dumnych Cieszynioków, przywiązanych do ziemi i kultury przodków, a zwłaszcza gwary, niechętnych do migracji, pracowitych, uczciwych, w odróżnieniu od innych regionów Polski nad wyraz zdolnych do saomoorganizacji i przedsiębiorczości, ludzi wykształconych i oczytanych. Ale pojawia się i drugie z tego janusowego oblicza: to miejsca zasiedlone przez ksenofobów, którzy niezbyt łaskawym okiem patrzą na przybyszów oraz zbyt szybko przyzwyczajających się do nowej sytuacji historyczno-politycznej konformistów, a także fachmanów od podcinania skrzydeł. I że miasto Cieszyn jest zakochane w sobie niczym biedny Narcyz i zdaje się nie martwić, że nie ma stacji kolejowej z prawdziwego zdarzenia, dworca autobusowego i dogodnego połączenia z centrum Polski. Ale równolegle płyną piękne słowa o magii tego miasta, jego uroku, swoistym genius loci. I mówią to zarówno Cieszyniocy jak i "werbusy". I jedni, i drudzy pokazują te świetliste i te ciemne strony miasta i regionu. Jednakże "poszukujący siebie", pytający o tożsamość autorzy "Rozmów" niekiedy wydają się być przytłoczeni nawałem informacji, spostrzeżeń i komentarzy, które do nich docierają.
- Przy każdym wywiadzie okazuje się, że wiemy mniej, niż myśleliśmy - zwierza się w pewnym momencie Drobik jednemu z interlokutorów.

Tożsamość okazuje się być gęsta od znaczeń, mitów, przyzwyczajeń, stereotypów, postaw, sądów, wyobrażeń, odczuć etc. etc. Każdy na nią spogląda inaczej, a można o niej mówić godzinami i nie wyczerpać tematu. I taką właśnie nadzieję ma też Andrzej Drobik, sugerując we wstępie do "Rozmów", by nie ograniczyły się one li tylko do wydanej książki, ale wyszły z jej kart i znalazły swoją kontynuację w gronie rodzinnym przy niedzielnym obiedzie albo wśród znajomych przy stoliku w barze. Gdziekolwiek. Bo najważniejsze jest aby znaleźć siebie.

 

_ _ _ _ _
"Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim", red. Andrzej Drobik, wyd. Made in SCI, Ustroń 2014, ss. 260
(rozmówcy: Józef Budniak, Jolanta Dygoś, Dariusz Gierdal, Ewa Gołębiowska, Darek Jedzok, Jerzy Kronhold, Krystian Legierski, Mariusz Makowski, Michael Morys-Twarowski, Jaromír Nohavica, Renata Putzlacher, Leszek Richter, Tadeusz Sławek, Bogusław Słupczyński, Grażyna Staniszewska, Marek Szołtysek, Jan Sztefek, Józef Szymeczek, Zbigniew Wałach, Marcin Żerański)

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura