Niebywała wprost euforia jaka towarzyszyła nominacji premiera Donalda Tuska na Przewodniczącego Rady Europejskiej jeszcze raz obnażyła polską zaściankowość, jeszcze raz wyszedł na wierzch polski kompleks prowincjusza, który nieustannie potrzebuje potwierdzenia przez innych własnej wartości, bo sam jej w sobie nie dostrzega.
Najlepszym przykładem niech będzie (mało gramatyczna, ale to już inna kwestia) wypowiedź na twitterze Sławomira Majmana, prezesa Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych: "Takiego sukcesu nie mieliśmy odkąd Otton III uczynił Bolesława Chrobrego na patrycjusza Cesarstwa Rzymskiego". Nie był to bynajmniej żart. Prezes otworzył swoje zaściankowe serce i duszę. Bo ów kompleks prowincji generowany jest właśnie przez ekonomistów, polityków, dziennikarzy i tzw. celebrytów. To właśnie mainstream hołubi i pielęgnuje polską parafiańszczyznę co i rusz używając do jej wzrostu argumentum ad Europae: toż Europa zauważyła, wszak Europa dostrzegła, no przecież Europa doceniła - więc nie bruździć, nie krytykować, ruki po szwam.
Albo taka, dość często słyszana tyrada: antysemityzm? homofobia? nacjonalizm? przemoc domowa? alkoholizm? religia? ojczyzna? rodzina? tradycja? ależ to niegodne Europejczyka! dlaczego Polska odstaje od Europy?! I znów wspaniali nasi luminarze podsycają ogień kompleksu. Ale jakby choć raz byli w owej, deklinowanej przez nich permanentnie "Europie" to by spotkali się i z antysemityzmem, i z rozbuchanym nacjonalizmem, homofobią, plagą alkoholizmu, przemocą domowa, a z drugiej strony z szacunkiem dla wiary, tradycji i rodziny oraz umiłowaniem ojczyzny. Ale oni siedzą tu u siebie na zagrodzie i hodują kołtuna.
Inne tematy w dziale Polityka