Defilada była wielka, defilada była imponująca, defilada była śliczna. No może czoło powinno stać nie przy Belwederze a na wysokości Ogrodu Ujazdowskiego, aby wszyscy chętni mogli zobaczyć przemarsz wszelkich naszych rodzajów wojsk i przejazd lżejszego i cięższego sprzętu. Ale to szczegół.
Koledze, który służył swego czasu w Kosowie rzuciłem pół żartem, pół serio
- Mam nadzieję, że to nie było wszystko co mamy na stanie.
- Nie – odpowiedział – były jeszcze te pożyczone.
Dowcipniś. Ale dosłownie dwa dni wcześniej spotkałem się ze znajomym, który proch wąchał już w początkach lat osiemdziesiątych pod różnymi szerokościami geograficznymi. Strzelec wyborowy.
- Nasza armia będzie wtedy dobra, jeśli w ciągu tygodnia, dwóch będzie w stanie zmobilizować sto tysięcy rezerwistów. A teraz – jak jest sam widzisz.
No i stać nas tylko na demonstracje, na pokazanie społeczeństwu, że jesteśmy „silni, zwarci i gotowi”.
Defilada przeszła przed ambasadą rosyjską. Zastanawia mnie tylko czy jej rezydenci zmoczyli se portki ze strachu, czy z wielkiej uciechy.
Inne tematy w dziale Polityka