Kryzys na Ukrainie będzie trwał przynajmniej do marca 2015, czyli do wyborów prezydenckich, stwierdził Olaf Osica, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich na zorganizowanej 12 grudnia przez Instytut Wolności debacie na temat obecnej sytuacji w Kijowie. Poza Osicą w panelu uczestniczyła redaktor Maria Przełomiec z telewizyjnego "Studia Wschód" oraz prof. Andrew A. Michta z waszyngtońskiego Center for European Policy Analysis.
Zaproszeni przez Igora Janke goście nie mieli łatwego zadania - wszak przekazem z Kijowa rządzi (przypadkowa bądź celowa) dezinformacja i niekiedy można nawet odnieść wrażenie, że autorzy, zarówno materiałów prasowych, jak i tekstów analitycznych bezwiednie zaczynają kreować rzeczywistość. Jednakże trójka ekspertów starała się przedstawić obecny obraz tego co dzieje się nad Dnieprem i zarysować możliwy scenariusz rozwoju wydarzeń.
Wyraźnie zauważalna jest słabość Unii Europejskiej w obecnym kryzysie - w tym i z winy Polski. UE nie ma do końca wypracowanej strategii wschodniej, na co zwróciła uwagę red. Przełomiec i celnie to spointowała: o ile Europa proponuje wartości, to Rosja w tej chwili jest w stanie zaproponować konkretne rozwiązania finansowe. A z budżetem Ukrainy jest krucho i władzom w Kijowie starczy środków jedynie do marca. Nie wiadomo też w tej chwili jak będą kształtowały się ceny rosyjskiego gazu na przyszły rok, chociaż według opinii niektórych analityków tego surowca powinno starczyć Ukrainie do końca zimy. Zdaniem redaktorki "Studia Wschód” do 17 grudnia, kiedy to ma odbyć się szczyt Ukraina-Rosja, będziemy obserwatorami próby sił pomiędzy władzą a opozycją.
Prof. Michta wspomniał o kolejnym graczu, który również w tej chwili znajduje się na nieco wycofanej pozycji wobec wydarzeń w Kijowie. Stany Zjednoczone stają się coraz mniej zaangażowana w sprawy międzynarodowe, co bynajmniej nie oznacza, że administracja odeszła od polityki globalnej. Dla Waszyngtonu w tej chwili najważniejsza jest daleka Azja i państwa Środkowego Wschodu. Jednak Michta wyraził nadzieję, że USA zacznie kształtować nową politykę wobec Rosji, która od 2007 dość pewnie wraca do gry w regionie. Natomiast co do sytuacji nad Dnieprem, to wyraził przypuszczenie, że jeżeli i Putinowi, i Janukowyczowi uda się rozwiązać kryzys bez użycia siły, to w USA może być spora doza tolerancji w sprawie Ukrainy.
Z kolei dyr. Osica zaprzeczył jakoby mielibyśmy mieć do czynienia z rewolucją, jak to niekiedy starają się nas przekonać niektóre media, tylko z silnymi protestami społecznymi, które najprawdopodobniej wygasłyby już dawno, gdyby "nie dolano oliwy do ognia z demontażem barykad". Społeczeństwo pokazało czerwoną kartkę nie tylko władzy, ale i ogólnie światowi ukraińskiej polityki. Nie jest natomiast dobrze, jego zdaniem, jeśli protest społeczny nie potrafi być zagospodarowany przez opozycję. Zwrócił też uwagę na to, że w chwili obecnej rynek rosyjski staje się lepszym miejscem do inwestycji niż ukraiński. I w tym tkwi również słabość kraju nad Dnieprem.
Trzeba też podkreślić, co zaakcentował Osica, że Rosja nie jest zdolna do tworzenia normalnych relacji z byłymi satelitami. I ta konstatacja właściwie mogłaby zamknąć rozważania na temat obecnych wydarzeń w Kijowie. Rosjanie mają dobry monitoring Majdanu, co potwierdza wielu obserwatorów i być może już "wyłapują" poszczególnych liderów, których nie potrafią dostrzec media i - jak to dowcipnie ujął jeden z moich znajomych, który kilka dni temu wrócił z Kijowa - nie wykluczone, że to "ich ludzie" wznoszą okrzyki Янукович геть! (Janukowycz precz!).
________
Pisane przed dzisiejszym "okrągłym stołem" w Kijowie.
Inne tematy w dziale Polityka