Wybory parlamentarne w Republice Czeskiej były trzecimi w ostatnich dwóch latach, które potwierdziły nie tyle zwrot na lewo, co w stronę postkomunistycznej nostalgii i populizmu. Jeden z twitterian, @jancichy, w nawiązaniu do przejścia na tzw. czas zimowy skomentował to tak: "Już w tę niedzielę przestawimy zegarki do tyłu o jedną godzinę i 30 lat".
Stan posiadania KSČM (Komunistyczna Partia Czech i Moraw, Komunistická strana Čech a Moravy) w Izbie Niższej wzrósł z 26 do 33 mandatów. Natomiast bezapelacyjnymi wygranymi są dysponujące jedną czwartą miejsc w parlamencie partie "nowego typu" czyli ANO (Akcja Niezadowolonych Obywateli, Akce nespokojených občanů) potentata na czeskim i słowackim rynku spożywczym Słowaka Andreja Babiša (do którego należą też dwa najbardziej opiniotwórcze dzienniki "Mladá fronta DNES" i "Lidové noviny"), wprowadzająca aż 47 posłów, oraz reprezentowany przez czternastu deputowanych Świt Demokracji Bezpośredniej (Úsvit přímé demokracie) senatora Tomia Okamury, Japończyka w połowie, kandydata na prezydenta w tegorocznych wyborach i przedsiębiorcy w branży turystycznej.
Po trzech latach niebytu powróciło do Sněmovní z czternastoma mandatami mające jeszcze międzywojenną tradycję chadecko-agrarystyczne KDU-ČSL (Unia Chrześcijańska i Demokratyczna - Czechosłowacka Partia Ludowa, Křesťanská a demokratická unie - Československá strana lidová).
Zwycięzcy socjaldemokraci z ČSSD (Czeska Partia Socjaldemokratyczna, Česká strana sociálně demokratická) również nie mają powodu do radości gdyż utracili sześciu posłów i dysponują obecnie równo pięćdziesięcioma szablami. A wywodzącej się z niej SPOZ (Partia Praw Obywateli - Zemanowcy, Strana Práv Občanů - ZEMANOVCI), która wykorzystywała w kampanii popularność swego założyciela, obecnego prezydenta Miloša Zemana nie udało się przekroczyć pięcioprocentowego progu. Jednak największymi przegranymi są konserwatyści z ODS (Obywatelska Partia Demokratyczna, Občanská demokratická strana), którzy stracili niemal trzy czwarte z posiadanych dotychczas mandatów z 53 do szesnastu oraz TOP 09 (Tradycja Odpowiedzialność Dobrobyt, Tradice Odpovědnost Prosperita) księcia Karla Schwarzenberga - byłego szefa dyplomacji i głównego konkurenta Zemana w tegorocznej batalii o Hrad - z 41 do 26.
Nie udało się też wprowadzić posła zaolziańskim Polakom. Ich głosy uległy rozproszeniu przede wszystkim pomiędzy ČSSD, z której kandydował Paweł Kawulok, ODS ze Stanisławem Folwarcznym i Zemanowców, skąd sztartowali Bogusław Chwajol, Andrzej Feber i Klemens Słowioczek; łącznie głosowało na nich 6161 wyborców, w przytłaczającej większości Polaków, a ta liczba umożliwiałaby wejście do Sněmovní z jakiejlowiek listy przekraczającej próg wyborczy - gdyby oczywiście doszło do zdyscyplinowania polskiego elektoratu.
Według opinii komentatorów najprawdopodobniej powstanie koalicja ČSSD-KDU-ČSL z babiszowym ANO. Choć i tandem socjaldemokraci-komuniści z czyimś poparciem też nie wydaje się aż wcale taki niemożliwy, zważywszy na to, że w zeszłym roku, po niemalże ćwierćwieczu "politycznej kwarantanny" od czasów aksamitnej rewolucji komuniści powrócili do władz na szczeblu wojewódzkim, będąc drugą, a w dwóch przypadkach pierwszą siłą w radach. Przykładowo hetmanem usteckim został komunista, tam też rządzi koalicja ČSSD-KSČM.
Nie można też wykluczać, że sklecenie rządu się ni parlamenarzystom, ni prezydentowi nie uda i w przyszłym roku przyjdzie Czechom wybierać nie tylko skład Europarlamentu, ale i - w trybie przyspieszonym - swego własnego.
Inne tematy w dziale Polityka