"Mamy prawo do prawdy, a z tego prawa wynika prawo do pamięci, do upamiętnienia tych ofiar wołyńskiej zbrodni, które jeszcze tego upamiętnienia wymagają" - to słowa europosła Pawła Zalewskiego wypowiedziane do dziennikarzy po konferencji "Pamięć historyczna Polaków i Ukraińców. Prawda i pojednanie" zorganizowanej 27 lutego przez Polsko-Ukraińskie Forum Partnerstwa w Warszawie.
Zdaniem współprzewodniczącego PUFP 70 rocznica rzezi na Wołyniu ma służyć właśnie pojednaniu: "mówimy między sobą to, co myślimy o tej tragedii bez żadnej autocenzury, aby nasze rany się goiły, a nie po to żeby je rozdrapywać." A wiadomo, że mówienie o ponad stu tysiącach ofiar bestialskiej masakry do łatwych nie należy. Dlatego obaj współprzewodniczący Forum, zarówno Zalewski jak i deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Anatolij Kinach mocno zaakcentowali, że ofiary nie mogą stać się zakładnikami politycznej koniunktury. I polityka między Warszawą a Kijowem w żaden sposób nie powinna być uzależniona od kwestii związanych z interpretacją dziejów. Nie można też stosować zasad zbiorowej odpowiedzialności, stąd też uczestnikom warszawskiej konferencji bardzo zależy na tym, aby uhonorować tę liczną grupę Ukraińców, którzy z narażeniem życia ratowali w tamtym czasie Polaków.
Zalewski i Kinach wyraźnie podkreślili, że dialog, który rozpoczęto jest dialogiem społecznym pomiędzy środowiskami społeczno-kulturalnymi a nie politycznymi. Potrzeba rozmowy i przełamania wzajemnych niechęci jest ważna w kontaktach między Polakami a Ukraińcami na najniższym szczeblu. Otwarcie granic od dwudziestu lat pozwala wreszcie na wizyty Polaków wywodzących się ze Lwowa, Łucka czy Stanisławowa a z drugiej strony Ukraińców, których korzenie sięgają Przemyśla, okolic Ustrzyk i Roztocza, w małych ojczyznach swoich rodziców i dziadów.
Z roku na rok też coraz więcej Ukraińców znajduje sezonową lub stałą pracę w Polsce. Tu się osiedlają, tu się żenią i wychodzą za mąż, a także występują o polskie obywatelstwo. Dla przeciętnych mieszkańców Rzplitej stają się oni osobami z krwi i kości, za którymi ciągnie się jednak odium propagandowych filmów i lektur czasów Peerelu. Pojednanie potrzebne jest również i polskim Ukraińcom, których przodkowie zostali przymusowo przesiedleni na Mazury, Ziemię Lubuską czy Dolny Śląsk, ludzi, którzy nie mieli nic wspólnego z tragedią wołyńską, a niejednokrotnie byli za nią winieni zarówno przez komunistyczne władze administracyjne jak i przez nowych, przybyłych z dawnych Kresów, sąsiadów.
Jednak ów polsko-ukraiński dialog ma pewien polityczny aspekt, choćby jego inicjatorzy chcieli odeń jak najdalej uciec. To kwestia wprowadzenie pewnych standardów Unii Europejskiej jakim jest chociażby formuła dialogu i pojednania a de facto na swój sposób okcydentalizacji ukraińskiej myśli politycznej. I jeszcze jedno - coraz częściej w publikacjach tyczących przyszłości rynku pracy w Polsce pada kwestia potrzeby sił roboczych spoza granic Rzplitej i najczęściej pojawia się mowa o Ukraińcach, którzy kulturowo są najbardziej bliscy Polakom, a z drugiej strony dla nich polska mentalność nie jest czymś aż tak obcym. Pojednanie na grobach ofiar Wołynia ma duże szanse powodzenia i jeśli nikt w tym nie będzie przeszkadzał może okazać się takim "modelem z Sevres" dla naszej części Europy.
Inne tematy w dziale Polityka