Europoseł Paweł Zalewski zainicjował w ramach Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa, którego jest współprzewodniczącym, poruszenie kwestii rzezi wołyńskiej 1943 r. Chodzi o to, aby fakty dotyczące tamtej zbrodni nie budziły wątpliwości żadnej ze stron, z drugiej strony ból po ofiarach nie powinien przyćmić potrzeby pojednania między naszymi narodami. W ramach inicjatywy Zalewskiego w tym roku PUFP zorganizuje konferencje i spotkania na różnych szczeblach.
Rzeź wołyńska kładzie się cieniem na stosunki polsko-ukraińskie. Sprawa nazwania ówczesnej zbrodni po imieniu już dawno powinna być za nami, a jednak w ciągu ostatniego dwudziestolecia (poza uroczystościami upamiętniającymi ofiary z udziałem prezydentów obu państw w 2003 i 2008 roku) rzadko była poruszana i nie doczekała się rozwiązania. Za to zaniechanie można obarczyć winą stronę polską, bo choć Rzplita po 1989 roku przyjęła chwalebną zasadę nieuzależniania wzajemnych relacji międzypaństwowych od tragicznych nawet wydarzeń z przeszłości, to z drugiej strony nabrała wody w usta w kwestii, która do dziś żywo dotyczy wielu jej obywateli i ich przodków. To milczenie sprawia, że wrzód na wzajemnych relacjach między naszymi narodami narasta od siedemdziesięciu lat. I kółko się zamyka bo władzom ukraińskim, czy przeciętnemu mieszkańcowi na wschód od Przemyśla trudno jest się zmierzyć z niechlubnymi kartami swej historii skoro nie zna jej w ogóle a nie znalazł się nikt, kto miał by mu ją nie tyle przypomnieć, co w ogóle go z nią zapoznać. A milczenie o sprawach bolesnych prędzej czy później doprowadza do eksplozji.
A istnieje niebezpieczeństwo instrumentalnego traktowania kwestii wołyńskiej w Polsce, szczególnie teraz, w siedemdziesiątą rocznicę zbrodni, co mogłoby pogorszyć stosunki sąsiedzkie między naszymi państwami. Trzeba też nie zapominać i o tym, że dialog polsko-ukraiński ma wielu spektatorów i nie wykluczone, że niektórzy z nich chętnie by dorzucili doń swoje trzy grosze. Aby zakończył się fiaskiem.
Inne tematy w dziale Polityka