Protest przeciw ACTA obnażył przede wszystkim - poza kwestią zabezpieczenia stron z rozszerzeniem "gov" - słabość systemu demokratycznego, całkowite désintéressement władzy społeczeństwem (a przypomnę, że to Rzplita jest dla obywateli a nie odwrotnie) a wreszcie kompletną amatorszczyznę dziennikarzy.
Nie sądzę, by jeszcze ktoś się łudził, że oddając głos w wyborach parlamentarnych ma realny wpływ na bieg życia w kraju. Prace nad istotnymi ustawami i innymi dokumentami z mocą prawną są trzymane w tajemnicy, a opinia publiczna dowiaduje się o nich post factum, kiedy już nie ma czasu na ewentualną dyskusję (przypomnę chociażby kwestię zwiększenia uprawnień straży miejskiej).
Owszem, nie jest to bynajmniej w interesie władzy, by dopuszczać obywateli do konsultacji nad tworzonym prawem, jednakże są przecież dziennikarze, których psim obowiązkiem jest patrzenie rządzącym na ręce i wyciąganie (dosłownie!) informacji o tym, nad czym w zaciszach gabinetów debatują politycy i rozmaici spece, a następnie dawanie znać w mediach, jeśli jakieś ekstrawaganckie projekty stają w jawnej sprzeczności ze swobodami obywatelskimi.
Nie łudzę się, by władza zaczęła działać w sposób przejrzysty i pozwoliła sobie na zwiększoną kontrolę ze strony elektoratu. Tak samo coraz bardziej wątpię w żurnalistów, którzy miast zdobywać niusy posiłkują się jeno tym, co łaskawie zostanie im zrzucone z pańskiego stołu. Jedyna nadzieja jest w oddolnej inicjatywie obywatelskiej; bo oto nagle się okazało, że od ponad stu lat nadal drepczemy w tym samym miejscu, dlatego też hasło enerdowskich manifestantów z 1989 roku "wir sind das Volk" należy codziennie przypominać włodarzom Rzplitej.
Inne tematy w dziale Polityka