Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jakoś mnie nie kręci. Każdego roku w pierwszą niedzielę stycznia chyłkiem przemykam się pod ścianami kamienic i ostrożnie zerkam zza winkla czy aby nie idą. Uff!... droga wolna!
Przed dziesięcioma mniej więcej laty, w taki poorkiestrowy poniedziałek poczułem się jak w jakimś totalitarnym państwie - tylko na klapie mego płaszcza nie było Odznaki, bo na ubraniach wszystkich mijanych przechodniów czerwieniła się okazale. Słowem przeraża mnie ta forma. Cel natomiast - tu przed Jurkiem Owsiakiem chapeau bas! - sam w sobie jest szlachetny. Jednakże ta jego akcja w rzeczywistości nie tyle pokazuje "szczodrobliwość polskich serc", co przede wszystkim obnaża bezwład państwa polskiego, że z budżetowych (ergo ściąganych od obywateli w różnej formie) pieniędzy nie jest ono w stanie zakupić odpowiedniego sprzętu dla specjalistycznych placówek szpitalnych, których celem jest ratowanie życia wcześniaków i kobiet w powikłanej ciąży, a tym samym ma - delikatnie ujmując - w głębokim poważaniu choćby art. 68. pkt 3. Konstytucji Rzplitej, który wyraźnie powiada, że "władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku".
Reasumując - w obecnej sytuacji, przy całkowitej abnegacji instytucji państwowych może warto by powtórzyć takie show - wszak "gramy do końca świata i jeden dzień dłużej" - i zacząć zbierać kasę na refundację leków. Z tego daru będą się cieszyły miliony.
Inne tematy w dziale Polityka