To nie żart, taką właśnie popularnością cieszy się partia rządząca. Skąd ta liczba? Komentatorzy, analitycy a zwłaszcza politycy bardzo szybko przeszli do porządku dziennego nad faktem, że podczas wyborów nie było quorum, nie pierwszy raz zresztą; większość uprawnionych do głosowania - 51,08 proc. - z różnych przyczyn (no właśnie, tu pole do popisu dla sondażowni wszelkiej maści) nie poszło do urn, natomiast 2,21 proc. oddało głosy nieważne, przypadkiem lub z premedytacją. A to oznacza, że tylko 46,71 proc. elektoratu poparło w tych wyborach któryś z komitetów.
I tak Platforma Obywatelska uzyskała, co wspomniałem, 18,30 proc., Prawo i Sprawiedliwość - 13,96, Ruch Palikota - 4,68, Polskie Stronnictwo Ludowe - 3,91, Sojusz Lewicy Demokratycznej - 3,85, Polska Jest Najważniejsza - 1,03, Nowa Prawica Janusza Korwina-Mikke - 0,49, Polska Partia Pracy - 0,26, Komitet Wyborczy Prawica - 0,11, Mniejszość Niemiecka - 0,09 a Samoobrona - 0,03.
Na miejscu parlamentarzystów zastanowiłbym się poważnie na ile jestem przedstawicielem narodu. Partie władzy reprezentują jedynie jego piątą część, a "największa partia opozycyjna" - niecałą jedną ósmą. Prawdziwa opozycja to 53,29 proc. obywateli, którzy nie stawili się przy urnach lub oddali nieważny głos. Polska jest podzielona, to prawda, ale nie, jak to insynuują media, na "Polskę Tuska i Polskę Kaczyńskiego", lecz na Polskę aprobującą ten chory, klientelistyczny system i na Polskę, która go kontestuje.
Inne tematy w dziale Polityka