Rewolwerowy styl, skandal na każdej stronie, wielkie kolorowe zdjęcia (nawet Miss Universum w bikini), a jak trzeba to i łajno się znajdzie a i kubeł pomyj. Słowem profesjonalny yellow journalism. "Gazeta Polska Codziennie". Już od półtora tygodnia.
Redaktor Tomasz Sakiewicz genialnie dostosował się do stabloidowanej rzeczywistości, a tym samym potrafił wykorzystać formułę bulwarówki do prowadzenia stricte politycznego dziennika. Odezwał się językiem prostym, niekiedy zbyt przaśnym, ale przez to zrozumiałym dla niespecjalnie wyrafinowanego czytelnika, który wychował się na piktogramach i ruchomych obrazkach. A jest to pokaźna grupa docelowa, było nie było.
Również przewaga komentarza nad dziennikarskim niusem jest świetnym pomysłem. W epoce, w której to media elektroniczne przejęły monopol na dostarczanie informacji, prasie papierowej pozostała jedynie (albo i aż) interpretacja faktów. A "Codzienna" robi to wyśmienicie poprzez krótką złośliwą notkę, pocieszny fotomontaż, mniej lub bardziej udaną fraszkę i zgryźliwą satyrę średnich lotów.
Zaskoczeniem - jak najbardziej pozytywnym - jest natomiast redagowanie dwóch kolumn poświęconych sprawom zagranicznym. Dla porównania, w regionalnych edycjach passauerowskiej "Polski -The Times" (np. w "Dzienniku Zachodnim" czy "Krakowskiej") wiadomości ze świata mieszczą się raptem na jednej stronie, okraszonej niekiedy gigantyczną reklamą.
Lecz "Codzienna" ma jeden poważny minus - otóż czytelnik trzyma w ręku gazetę partyjną, która stara się przekonać przekonanych. I niewykluczone, że zaraz po ogłoszeniu wyniku wyborów parlamentarnych podzieli los bebewuerowskiej "Nowej Gazety" Mieczysława Gila, która została stworzona jedynie na czas kampanii wyborczej w 1993 roku.
Inne tematy w dziale Polityka