Blamaż ośrodków badania opinii jest wiadomością numer jeden po wczorajszych wyborczych zmaganiach. Tak duże różnice pomiędzy "exit pollem" a faktycznymi wynikami podważają nawet te resztki wiarygodności, jakimi się jeszcze cieszą wspomniane instytucje. Co ciekawsze, w ten sposób podcinają wszak gałąź, na której siedzą; będąc na miejscu potencjalnego zleceniodawcy poważnie bym się zastanawiał, komu powierzyć przeprowadzenie badań sondażowych.
Drugim bohaterem wczorajszej nocy jest Grzegorz Napieralski, który udowodnił, że jest skutecznym politykiem. A miał przecież odpaść z kretesem, zaś upragniony dwucyfrowy wynik miał być przedzielony przecinkiem. Tymczasem umocnił swoją pozycję w SLD i na przekór starym towarzyszom - którzy de facto stają się już zwolennikami PO - umocnił również pozycję swej partii na politycznej arenie. Szaconek. Dlatego też nie podejrzewam, aby nawoływał swoich zwolenników do głosowania na Komorowskiego.
No a trzeci grosz dla Bronia, który podług piątkowej „Wyborczej” miał zwyciężyć wczoraj z wynikiem 51 procent (o sondażach już było...) Żal mi pana marszałka, bo gdy tak na niego patrzę, kiedy go słucham, to mam nieodparte wrażenie, że zachowuje się jak chłopaczek, którego koledzy siłą namawiają aby pocałował koleżankę z sąsiedniej ławki; ale ten się zapiera i zapiera, a jak się już nawet zdaje, że jest u celu, a i sam siebie zdążył też do pocałunku przekonać, to nieoczekiwanie a to się potknie, a to się zasmarka, albo atrament na twarz wyleje, słowem - jakieś głupstwo palnie...
Inne tematy w dziale Polityka