Ogromne wzburzenie wywołał incydent, który zdarzył się po meczu Lechii z Ruchem na Łazienkowskiej. Jeden z najbardziej znanych fanatyków warszawskiego zespołu, czyli sławny "Staruch", zaatakował Kubę Rzeźniczaka. Przynajmniej tak jest to prezentowane przez media. Nawet Moniczka Olejnik od tego zaczęła swój dzisiejszy program. Ale do rzeczy. Obrońca Legii schodząc do szatni prawdopodobnie był obrzucany obelgami ze strony Żylety. Rzeźnik nie pozostał dłużny kibicom i wykrzykiwał w ich kierunku jakieś słowa (pewnie niezbyt parlamentarne). Później na murawę wtargnął "Staruch" i uderzył zawodnika Legii. Potem wykrzykiwał: "Niech szanuje mordę k***a, gnój je**ny".
Zachowanie fanatyka Legii pozornie wydaje się głupie i nieodpowiedzialne. Jestem dość zagorzłaym kibicem stołecznego zespołu, stąd zetknąłem się z Piotrem Staruchowiczem kilka razy. Jest osobą dość porywczą, ale bez przesady. Nie byłby zdolny zaatakować Rzeźniczaka bez powodu. Sądzę, że mogła tu się odbyć prowokacja ze strony Kuby. Widocznie ma zbyt malo obycia w stosunkach z kibicami z Łazienkowskiej. "Staruch" ma wśród kibiców ogromny szacunek, więc walka z nim jest z góry skazana na porażkę.
Czyn "Starucha" był nieodpowiedzialny tym bardziej, że jego zakaz stadionowy został uchylony dopiero na jesieni. Zakazem był objęty od czasu, kiedy zaintonował na stadionie "Jeszcze jeden..." po śmierci Jana Wejcherta. Bodajże od meczu z Jagiellonią powrócił na stadion.
Jak wiadomo Staruch i Rzeźniczak doszli do porozumienia, więc nie będzie nieporozumień. Szkoda tylko, że Żyleta poniosła ogromną stratę. Wielu kibiców sobie nie wyobraża Legii bez Starucha.
Inne tematy w dziale Rozmaitości