Przede wszystkim potrzebowałem skierowania do specjalistów, więc udałem się do lekarza rodzinnego, ale też i chciałem mu zaraportować, że pierwszy raz od 6 lat trapią mnie drobne, ale przewlekłe infekcje. "Weź jeszcze porządne badania krwi" - powiedziała żona. Oczywiście, lekarka nad infekcjami przeszła do porządku dziennego - dobrze, że stetoskop choć 3 razy przyłożyła... ale skierowania wypisała bez szemrania; do tego z zadowoleniem stwierdziła, że należą mi się badania z programu 40+ i z tego pakietu dostałem tę krewa ale i mocz, i kał.
No to poszedłem - krew pobrano, materiał w pojemniczkach przyjęto.
Ale były tam jeszcze inne badania - wyglądały tak:
1. - Ile ma pan wzrostu?
(podałem jakąś wartość sprzed prawie 30 lat i odjąłem na wszelki wypadek centymetr)
2. - Ile pan waży?
(podałem jakąś wartość, która wydała mi się prawdopodobna)
3. - Jaki obwód w pasie?
(nie podałem żadnej wartości)
4. - Mierzy pan sobie ciśnienie? - Rzadko. Ale kilka dni temu jak byłem u lekarza po skierowanie to mi mierzył. - O, a pamięta pan jakie było?
(podałem, bo pamiętałem)
I tak to wygląda: zamiast badania - wywiad.
A NFZ płaci,; a jakaś inna placówka gromadzi dane z sufitu...
Inne tematy w dziale Rozmaitości