generee generee
97
BLOG

Na DEN (daw. dzień nauczyciela) migawka z przeszłości

generee generee Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

Zainspirował mnie dziennikarz radiowej Trójki; prosił słuchaczy o dzielenie się wspomnieniami o nauczycielach spotkanych na swej drodze; ale wyraźnie poprosił o pozytywne historie... moja taka nie będzie, dlatego piszę, zamiast dzwonić do Trójki, gdzie o niefajnych postaciach, które mają wpływ na dzieci i młodzież redaktor nie chce słuchać.

Nie wiem czy pani, o której napiszę żyje; sprawdziłem zasoby cmentarza miasta, w którym mieszkała (mieszkaliśmy) - nie ma takiego grobu. Ale to żaden dowód - mogła zmienić nazwisko (wszak już wówczas samotnie wychowywała dwie córki) lub się wyprowadzić i umrzeć gdzie indziej; ale może i sobie żyć w najlepsze, bo dziś powinna +/- 77 lat. 

Historia poniższa, to nie jedyny przykład niewłaściwego jej postępowania jako nauczyciela. 

To była bardzo fatalna nauczycielka - wręcz zaprzeczenie etosu nauczycielskiego.

Była moją nauczycielką w klasach I-III, a następnie wychowawczynią i nauczycielką geografii w klasach IV-VIII; oczywiście mowa o SP. Czyli opiekowała się nasza klasą pełne 8 lat, od początku do końca; rzadki przypadek. Stało się tak, bo będąc nauczycielką nauczania początkowego zrobiła dodatkowe studia dające jej uprawnienia do nauki w klasach wyższych; zbiegło się to w czasie z ukończeniem cyklu nauczania początkowego i wpadła na pomysł: po co brać jakąś nieznaną klasę na wychowawstwo, skoro może wziąć swoją. Pomysł pozornie wydaje się dobry ale wcale takim nie był; już na poziomie "ogólności". Na poziomie "szczególności" było jeszcze gorzej - pani Wiesia (bo tak jej było na imię) postanowiła sobie wyczyścić klasę z tzw. "elementu" i zostawiła w III klasie kilka osób na "drugi" rok.

Sęk w tym, że w tej grupce był jeden wyjątkowo uzdolniony plastycznie chłopiec, który miał ośmioro rodzeństwa i dwoje rodziców alkoholików. Trafił do mojej klasy jako spadochroniarz w klasie II; dość szybko się zakolegowaliśmy - bywał u mnie w domu. Moja matka pomagała mu na miarę możliwości; mógł u nas odrabiać lekcje, kupowała mu materiały plastyczne, zapisała nas na kółko rzeźbiarskie, gdzie bardzo szybko okazało się, że jest utalentowany dużo ponadprzeciętnie i jeszcze ponadprzeciętniej pracowity (pomagaliśmy mu też kilka lat później). Niestety pani Wiesia, nie lubiła chłopca - należał do tzw. kat. "zadżumionych"; chodził cały rok w kozakach, niedomyty, niedojedzony. A ona nie chciała mu pomóc... a wiedziała, że jest utalentowany; i miała możliwości  - była sekretarzem ds. propagandy KM PZPR.

Zamiast pomagać, pozbyła się go zostawiając na kolejny rok w klasie III - tym samym był już 2 lata w plecy. Na szczęście "przedarł" się w końcu do klasy IV, gdzie miał możliwość na lekcjach plastyki spotkać inną pedagożkę, która natychmiast zorientowała się z jakim diamentem ma do czynienia i robiła co mogła aby zorganizować mu możliwości do nauki i rozwoju. Dość powiedzieć, że IV klasę ukończył z czerwonym paskiem (i tak było już do końca podstawówki). W klasie V zaczął uczęszczać do sekcji sportów siłowych miejscowego TKKF - szybko okazało się, że i tu przejawia ponadprzeciętne predyspozycje i jeszcze większy zapał do pracy (to zaskutkowało kilka lat później tytułem wicemistrza Polski do lat 17 w dwuboju); tam znalazł spokojny kąt, a trener zastąpił mu rodziców. Potem było liceum (tak naprawdę to technikum) plastyczne, gdzie przeskoczył z II do IV klasy (odrobił rok, który mu ukradła pani Wiesia) i zrobił fantastyczną prace dyplomową; potem ASP, stypendia zagraniczne, wygrywane konkursy rzeźbiarskie.

Dziś jest wziętym rzeźbiarzem, majętnym człowiekiem. Dał radę pomimo trudnej sytuacji rodzinnej oraz kłód rzucanych przez system.

Pani Wiesiu - wstyd na całe życie!

generee
O mnie generee

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo