Piotr Smolanski Piotr Smolanski
427
BLOG

Trybunał Akonstytucyjny

Piotr Smolanski Piotr Smolanski Trybunał Konstytucyjny Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Wybuchło i płonie. Dzień w dzień tysiące ludzi na ulicach, poblokowane drogi, standardowa histeria do dziesiątej potęgi. Enumeracje autorytetów i organizacji, mediów i wszelkiego rodzaju Białych Panów z Zagranicy, którzy mówią durnemu Kunta jak mu wolno u siebie rządzić a jak nie wolno. I w tym wszystkim, w całej tej wojnie i nawalance z obu stron nie zauważyłem ani razu jednej kwestii, która (mogłoby się komuś naiwnemu wydawać) jest jednak dość istotna dla całej tej sprawy, a mianowicie - czy ta ustawa jest zgodna z Konstytucją, czy też nie?

Bo, zastanówmy się chwilę, to chyba jest jednak istotne. Załóżmy, że Konstytucja RP stawia sprawę tak (nie stawia, to jest przykład):

“RP jest państwem prawa, którego naród wierzy w absolutną supremację koloru niebieskiego nad wszystkimi innymi.”.

Następnie Sejm RP uchwala ustawę, według której rząd może zamawiać specjalne karetki dla zawałowców tylko w kolorze czerwonym. TK (całkowicie słusznie) uznaje tę ustawę za niekonstytucyjną. Awantura o to, czy karetki dla zawałowców są dobre, czy nie są dobre, nie ma tu nic do rzeczy. TK nie jest od ustalania Dobra i Zła, jest tylko od ustalenia zgodności ustawy z Konstytucją, jak aktor jest od grania, funkcjonariusz TVN/TVP od kłamania, a rzyć od wydalania. Tj - tak by było w idealnym świecie. Tymczasem w rzeczywistości… 

Zatrzymajmy się na chwilę, bo w obecnej epoce polityki tożsamościowej każdy autor musi z góry ogłosić swoje poglądy, bo te są ważniejsze od argumentu. Uważam, że obecny wyrok TK jest zupełnie skandaliczny i jest obelgą dla całości naszej wiedzy o logice i semantyce. Czyli tak naprawdę jest taki, jak zwykle i bez większej różnicy z dotychczasową twórczością TK i polskich sędziów jako takich. Mając absolutnie zero sympatii dla tłumów na ulicy, uważam, że ostatni wyrok to kolejny dobry argument za całkowitym rozwiązaniem TK i tak naprawdę wyrzuceniem większości sędziów z pracy i przyjęciem w ich miejsce tirówek, co znacznie poprawi jakość polskiego prawa i orzecznistwa, oraz stan moralny palestry. Idźmy z tym dalej.

W USA ostatnio głośno było na temat powołania do Sądu Najwyższego pani Amy Coney Barrett. Pani Barret jest kobietą, co oznacza, że zdradziła feminizm, jest przy tym matką siedmiorga dzieci (więc niewolnicą z “Opowieści Podręcznej”), a przy tym część adoptowanych przez nią dzieci jest czarna, co czyni ją rasistką i nazistką. Nie pytajcie, ten obłęd trzeba studiować dłużej, żeby go zrozumieć. Najważniejsze jednak, że jest tekstualistką. Co to znaczy? Tekstualizm jest jedną z dwóch stron sporu co do idei prawnych, istniejących w USA. Tekstualiści twierdzą, że prawo, a zwłaszcza konstytucję, należy odczytywać i interpretować zgodnie z intencjami ustawodawcy, oraz (przede wszystkim), zgodnie z literą owego prawa. Nie należy wyczytywać z tekstu rzeczy, które no totalnie na pewno powinny tam być i które ustawodawca no serio na stówę na pewno totalnie by tam umieścił, gdyby to prawo tworzył dzisiaj. Czyli jeśli w prawie jest zapisane “zakazujemy ślubów białych i czarnych” to sędzia ma obowiązek zakazać takiego ślubu niezależnie od tego, jak dzisiaj widzimy takie przepisy. Tekstualizm zakłada, że zmienianie prawa i dostosowywanie go do współczesnych czasów to zadanie parlamentu, lub dowolnych innych organów prawodawczych, reprezentujących lud, nie zaś sędziów. Sędziowie nie mają prawa tworzyć, sędziowie mają je aplikować. Jak zasugerowałem wyżej, tekstualizm potrafi prowadzić do wyroków całkowicie zgodnych z prawem a przy tym całkowicie niesprawiedliwych, ale też jest pewnym niezmiennikiem - idziesz do sądu, wiedząc, według jakich zasad będziesz sądzony/sądzona.

Opozycją tekstualizmu jest sędziowski aktywizm. Ten z kolei zakłada, że rolą sędziego jest interpretacja prawa w duchu współczesnych czasów i współczesnej moralności (lub jej braku) i że ważniejsze od tego, żeby wyrok był legalny jest to, żeby był sprawiedliwy. I faktycznie zdarza się (w tym w Polsce), że sędziowie, wyznający takie idee wydają wyroki całkowicie nielegalne, ale przy tym sprawiedliwe. Ale jednocześnie oznacza to ni mniej ni więcej, że prawo jako takie nie istnieje. Sędzia staje się Księciem w rozumieniu Machiavelliego, Imamem, Rabinem, Starcem z Góry. Sędzia nie musi się w żaden sposób oglądać na prawo, nie musi go nawet w ogóle znać. Wydaje on wyroki umocowane mandatem, pochodzącym z jego własnego przekonania o własnej supremacji intelektualnej i moralnej, często nie próbując nawet zachować jakiegokolwiek pozoru aplikowania jakiegokolwiek istniejącego prawa. Taki sędzia czyni parlament, czy w ogóle legislaturę, luksusowym i pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia (a przy tym straszliwie drogim) kółkiem dyskusyjnym. Nie ma żadnej różnicy jakie prawo posłowie sobie uchwalą, aktywista nie jest nim przecież zainteresowany. Jeśli prawo zgadza się z jego wyrokami - świetnie. Jeśli się nie zgadza - trudno. Sprawiedliwość (a zwłaszcza sprawiedliwość społeczna) jest ważniejsza od prawa. To, co różni aktywistę od Księcia to to, że Książe bierze sam odpowiedzialność za swoje wyroki, kładzie pod nimi imię i nazwisko. Aktywista kładzie pod wyrokami autorytet prawa danego kraju, udając, że nie wymyślił go przed chwilą na kolanie. Aktywista ma całą władzę Księcia bez śladu jakiejkolwiek odpowiedzialności, którą Książę musi na siebie brać. Przykładem działalności aktywistów jest sprawa Roe vs Wade, która umocowała w całych USA prawo do aborcji na podstawie konstytucyjnej ochrony… prywatności obywatela. Owa konstytucyjna ochrona to 14 Poprawka, w której zresztą słowa nie ma o ochronie prywatności, co nijak i w niczym aktywistom nie przeszkadzało. Żeby podać mniejszy przykład, za to z bliższego poletka, sędzia warszawskiego (oczywiście, że warszawskiego) sądu apelacyjnego Paweł Rysiński nie mogąc w żaden sposób uniewinnić Beaty Sawickiej na mocy jakiegokolwiek polskiego prawa, po prostu uniewinnił ją na mocy prawa Amerykańskiego. I co, jakiś problem? No bo wiecie, jak tak, to możecie Księcia w dupę pocałować.

Bo widzicie, mili moi, w Polsce koncepcja tekstualizmu w ogóle nie istnieje. Jest tak bliska prawnikom, a zwłaszcza sędziom, jak szczególne zagadnienia konstruowania mostów wiszących bliskie są pstrągom.

Przyjrzyjmy się teraz w jaki sposób wszelakiego rodzaju tuzowie, a zwłaszcza prawnicy, komentowali wyrok TK w sprawie aborcji.



Komisja Helsińska:


“Tak zwane orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego stanowi bezprecedensowy atak na prawa kobiet, prawa rodziny i wolność jednostki od nieludzkiego i poniżającego traktowania.”


Kamila Ferenc, cytowana przez różne media “Prawniczka w Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz koordynatorka Zespołu Prawnego Federacji.”


“Są zastrzeżenia co do wyboru niektórych sędziów i innych nieprawidłowości formalnych w jego funkcjonowaniu. „Trybunał” podjął decyzję w pełnym składzie. Trzeba przemyśleć działania w kierunku podważenia tego wyroku, bo mogą bronić się sugerując, że nawet gdyby sędziów było mniej, to i tak przegłosowaliby ten wyrok”


Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego i Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego.


“Sądy są uprawnione, by pomijać tę decyzję, gdyż nie podlega ona ochronie jako wyrok Trybunału, a więc nie może skutecznie derogować przepisu ustawy”


Ewa Łętowska, byłą sędzia TK:


“To, że wyrok ten zapadł obrazuje jak daleko przesunęliśmy się w kierunku fundamentalizmu religijnego i obyczajowego. I jak daleko nam do wizji społeczeństwa inkluzywnego i prawa mającego kłaść granice sile (...) Głównym problemem tego wyroku jest to, że inkluzywność konstytucji (obecnie lekceważona, ale niewątpliwa obecna u jej genezy i widoczna w jej tekście) zakłada, że państwo (ustawodawca, ale i TK) nie będzie fundamentalistyczne wobec jednego światopoglądu.”


Czy widzicie tu coś szczególnego? W tych i w masie innych wypowiedzi, łamiących ręce nad “piekłem kobiet”? Podpowiem: w żadnej, ale to w absolutnie żadnej, w żadnym argumencie, w żadnej kontrze, w żadnym proteście nikt, zupełnie nikt nie odnosi się w ogóle do kwestii zgodności ustawy z Konstytucją. Wyrok TK jest cudowny, bo chroni dzieci przed morderstwem, albo jest dziełem samego szatana, bo chroni dzieci przed morderstwem, ale nikogo nie obchodzi czy ta ustawa serio jest zgodna z Konstytucją, czy też nie. Co więcej - nikomu nawet nie przychodzi do głowy, że to mogłoby być, a być może nawet powinno być dla sędziów w jakiś sposób istotne. Nie istnieje koncepcja związania sędziego prawem. Prawo? Jakie znowu prawo? Co wy mi tu, Kowalski, pierdolicie o jakimś prawie? Że niby coś gdzieś na jakiejś kartce powinno sędziego do czegoś zobowiązywać?

Więc jedna strona cieszy się, że ma obecnie swoich Imamów, którzy wydają fatwy jej przychylne. Druga strona ostrzega, że jak ona swoich Imamów osadzi, to tamci Imamowie trafią do klatki i poleje się ich benzyną, a nowe fatwy będą całkowicie przeciwne (oczywiście bez konieczności zmiany jednej litery w Konstytucji, która jest tekstem tyleż świętym, co dla absolutnie niczego nie istotnym).

Więc może przyjrzyjmy się przepisowi Konstytucji, z którym aborcja T4 ma być sprzeczna? Co orzekł TK?


“Art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (Dz. U. Nr 17, poz. 78, z 1995 r. Nr 66, poz. 334, z 1996 r. Nr 139, poz. 646, z 1997 r. Nr 141, poz. 943 i Nr 157, poz. 1040, z 1999 r. Nr 5, poz. 32 oraz z 2001 r. Nr 154, poz. 1792) jest niezgodny z art. 38 w związku z art. 30 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.”

TK tworzy więc łańcuch przyczynowy: 38 >> 30 >> 31

I Konstytucja RP:


Art 30.


“Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.”

Art 31.


“Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.

Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.

Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.”

Art 38.


“Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.”


I teraz - z interpretacją art 38 można się zgadzać, albo nie zgadzać (o tym za chwilę), ale cała reszta to czystej wody bełkot. Całość sporu o aborcję, jego istota, to spór o to, czy dziecko w brzuchu matki jest człowiekiem, czy też nim nie jest. Jeśli jest człowiekiem, to zupełnie oczywiste jest, że podlega takiej samej ochronie, jak wszyscy inni ludzie (co również oznacza, że nie absolutnej). Jeśli nim nie jest, to nie istnieje jakikolwiek ślad powodu, dla którego aborcja powinna być zakazana z jakiejkolwiek przyczyny i w jakiejkolwiek formie, z publicznymi aborcjami i spożywaniem drgających jeszcze dzieci w głównej redakcji GW włącznie. Jeśli to jest człowiek, to wywodzenie zakazu zabijania go z zapisów o zachowaniu godności, albo zapisów o poszanowaniu wolności i niezmuszania do czegokolwiek jest aktywizmem w najczystszej formie. Nie istnieje most semantyczny, po którym da się przejść z “ZUSowi nie wolno pisać do obywatela per “chuju złamany, oddawaj kasę”” do “dziecko w brzuchu matki jest człowiekiem”. Oczywiście nie, żeby to miało sędziom w czymkolwiek przeszkadzać. Dzwonek jest dla nauczyciela, nie dla was, a Konstytucja jest dla sędziów, nie dla obywateli.

Co z art. 38? Oczywiście zapewnia ochronę wszystkim ludziom, co jest dość radosnym ogólnikiem (na jego mocy można by zakazać policji i wojsku posiadania broni palnej) i jednym z przykładów tego, jakim bublem jest nasza Konstytucja. Jest ona na przemian bezsensownie szczegółowa, a zaraz potem rzuca nieaplikowalnymi ogólnikami, z których można sobie wyciągać co się chce. TK zdarzało się nawet wyciągać z zapisu o realizowaniu ideałów sprawiedliwości społecznej bardzo szczegółowe obostrzenia co do kwoty wolnej od podatku, albo też (bliska koszula ciału) zdarzało mu się orzekać, że Konstytucja nakazuje, aby sędziowie mieli wysokie i zawsze rosnące zarobki. Czy więc art. 38 mówi coś o aborcji? Bynajmniej. Nic. “Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.” ma zastosowanie tylko, jeśli zakładamy, że dziecko jest człowiekiem. Czy jest to napisane gdziekolwiek w Konstytucji? Nie, nie jest. Gdyby stało tam: “Naród IIIRP uważa, że życie ludzkie zaczyna się i podlega ochronie prawnej od chwili zapłodnienia do chwili naturalnej śmierci”, to mielibyśmy jasność, że i aborcja i eutanazja są z Konstytucją niezgodne (ale to jest poziom jasności, którego od Konstytucji próżno oczekiwać). W jej obecnym brzmieniu nie mówi ona o aborcji w ogóle nic. Skąd więc wzięło się założenie, że człowiek jest człowiekiem od chwili zapłodnienia? Wzięło się z wyroku TK z 1997, który tak sobie postanowił. A to z kolei oznacza, że TK tak naprawdę nie bada zgodności prawa z Konstytucją (której naprawdę nie mogą mieć głębiej w rzyci, niż mają), ale z postanowieniami TK.

Kilkukrotnie porównywałem naszą Radę Starców do Rabinów czy Imamów. Jest to niesprawiedliwe porównanie w tym sensie, że Rabin albo Imam muszą być naprawdę solidnie obryci z prawa religijnego a ich interpretacje nie mogą być od niego oderwane, stać z nim w jawnej sprzeczności, albo nawet mocno kłócić się z dotychczasowym orzecznictwem religijnym. Sędzia TK w swoim orzecznictwie nie jest skrępowany zupełnie niczym. A co jest najbardziej denerwujące w całej tej sprawie to założenie, że ich praca polega na zaglądaniu w mętne odmęty danego na tablicach Tekstu i wyszarpywanie z owego Logosu jakiejś ukrytej w nim Prawdy. Że gdzieś w słowach “Zwiększenie wydatków lub ograniczenie dochodów planowanych przez Radę Ministrów nie może powodować ustalenia przez Sejm większego deficytu budżetowego niż przewidziany w projekcie ustawy budżetowej.”, albo “Rada Polityki Pieniężnej ustala corocznie założenia polityki pieniężnej i przedkłada je do wiadomości Sejmowi równocześnie z przedłożeniem przez Radę Ministrów projektu ustawy budżetowej. Rada Polityki Pieniężnej, w ciągu 5 miesięcy od zakończenia roku budżetowego, składa Sejmowi sprawozdanie z wykonania założeń polityki pieniężnej.” ukryta jest Intencja, która przyświecała Demiurgowi (czyli pokłóconemu z Kwachem Bolkowi). Że głęboka analiza owego Logosu po trzech dniach głodówki, spożyciu odpowiedniej ilości grzybów i tańczenia wokół ogniska sprawi, że z otchłani tekstu wyjawi się jakieś lux veritatis, do którego dostęp i przystęp mają tylko najwyżej namaszczeni Kapłani, grzebiący swoimi złotymi sierpami w zwłokach zwierzęcia. Gdy tak naprawdę ich pracę spokojnie wykonałaby w ramach zadania domowego mała grupka licealistów, w tydzień i to znacznie lepiej.

Bardzo życzę sobie Konstytucji, która zapewniałaby człowiekowi ochronę od chwili jego zaistnienia do chwili jego śmierci i zakazywałaby aborcji na mocy przesłanek nazistowskich, tak bliskich sercom protestujących. Ale Konstytucja tego nie robi i nie ma żadnej nadziei na to, że kiedyś będzie to robiła. Życzyłbym też sobie prawników i sędziów, którzy nie uzurpują sobie uprawnień ustawodawczych i nie zmyślają na mocy swoich konfabulacji na temat Konstytucji nowych praw, nie mając do tego absolutnie żadnej legitymacji od narodu. Ale to się nie stanie. Jakiś program minimum, coś, co byłoby początkiej naprawy patologicznej sytuacji, to byłaby dla mnie zupełna likwidacja TK. Naprawdę dobrze byłoby powiedzieć, że jest on po nic, ale jest znacznie gorzej - jest rakiem, proszącym się o chemioterapię.


Jestem Quellistą, wierzącym w słowo Adama Smitha i chronienie najsłabszych przed skutkami owego słowa. To chyba czyni mnie centrystą. Niech i tak będzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka